A teraz coś dla zwolenników teorii spisko... znaczy się, bańkowych. Twitter praktycznie kończy już kolejną rundę finansowania. Celem tej maszynki-do-...
A teraz coś dla zwolenników teorii spisko... znaczy się, bańkowych. Twitter praktycznie kończy już kolejną rundę finansowania. Celem tej maszynki-do-nie-robienia-kasy było 800 milionów dolarów. Tym samym, wartość serwisu (gdy runda finansowania będzie zamknięta) wyniesie 8 miliardów dolarów. Jednakże nie całe 800 milionów pójdzie na firmę. Połowa tej sumy zostanie wykorzystana, by spłacić pracowników i inwestorów. Wiecie, to taki kredyt, który ktoś bierze, żeby spłacić inne kredyty.
Na początku maja nie odezwałbym się słowem na temat bańki, ale dzisiejszy przykład Twittera coraz bardziej mnie do tej bańki przekonuje. Fundusze z tej rundy finansowania mają bowiem wyglądać tak: 400 milionów na rozwój serwisu, a drugie 400 milionów na spłacenie pracowników, oraz dotychczasowych inwestorów. Na sumę 800 milionów składa się Digital Sky Technologies, J.P. Morgan, kilku aniołów biznesu, oraz parę innych, mniej istotnych firm (o ile można mówić o mnie istotnych firmach w przypadku 800 milionów). Sama runda ma być zamknięta w ciągu dwóch kolejnych tygodni.
A teraz zagadka: co odróżnia Twittera od wielu innych większych startupów? Odpowiedź jest prosta, Twitter nadal na siebie nie zarabia. Jest to tak oczywiste i spopularyzowane stwierdzenie, że praktycznie każdy je zna. Krążą plotki, iż twórcy tego ćwierkającego giganta chcą w ciągu dwóch kolejnych miesięcy wprowadzić sponsorowane ćwierknięcia na “ścianie” użytkownika. Co w sumie było by logiczne, biorąc pod uwagę niedawne zakupy Twittera, kiedy to na przykład został kupiony Tweet Deck - prawdopodobnie najpopularniejszy klient na pecety i inne maszyny.
Nie od dziś wiadomo, iż większość użytkowników Twittera nie korzysta z wersji przeglądarkowej, lecz z całej masy aplikacji zewnętrznych. Bycie ich właścicielem sprawia, iż “wielki ćwierk” może również pod te aplikacje podpiąc ćwierknięcia sponsorowane. I w sumie muszę przyznać, iż nie jest to głupi pomysł. Wszystko zależy od ilości tego typu dodatkowych wpisów na naszym streamie. Wiadomo, agresywnej reklamy nikt nie lubi. A będzie nawet lepiej, jeśli ćwierknięcia te będą dostosowane do naszych zainteresowań. Problem pojawi się w momencie niedopracowania algorytmu.
Bo jak wytłumaczyć potem użytkownikom, że na ich streamie wyświetliła się reklama kredytu na samochód, jeśli jedyne słówko ‘loan’ przetoczyło się miesiąc temu w czasie dyskusji ze znajomym? Osobiście nie mam nic przeciwko takim ćwierkom sponsorowanym. Jeśli jeszcze nie będzie zbyt wielu ograniczeń co do reklamodawców, a ja sam jako skromny user będę mógł taką reklamę wykupić, to nawet skorzystam. Pod warunkiem, że faktycznie ćwierki będą dobrze dostosowane do zainteresowań użytkowników serwisu.
Oj, trzeba życzyć Twitterowi szczęścia. Bo jeśli w końcu zaczną być rentowni, to zamknie się tym sposobem usta zwolennikom teorii bańki. Choć tylko w przypadku Twittera...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu