O tym, że w ostatnim czasie na świecie dzieje się nie mało chyba nie muszę was informować. Rewolucja na Ukrainie zdaje się być jedynie czubkiem pirami...
O tym, że w ostatnim czasie na świecie dzieje się nie mało chyba nie muszę was informować. Rewolucja na Ukrainie zdaje się być jedynie czubkiem piramidy nieszczęść, które mogą nadejść (ale nie muszą).
Republika Turecka – raj dla podróżujących i uwielbiających kebaby. Miejsce, gdzie polskie kobiety są nadzwyczajnie adorowane oraz kraj z jedną z najpotężniejszych armii świata. To tutaj dzieje się akcja dosyć nietypowej historii, w której centrum znajduje się Twitter.
„Ćwierkacz” to sieć społecznościowa, gdzie odnaleźć możemy wiele osób. W głównej mierze odnajdziemy tam polityków, blogerów, fanów danej muzyki, ale i liczne ugrupowania polityczne i społeczne – nikt tym przecież nie steruje. Prawdopodobnie któryś z internautów nacisnął złej osobie na odcisk, ponieważ już jakiś czas temu została zapowiedziana totalna blokada Twittera w całym kraju. Słowa słowami, a większość osób potraktowała ten komunikat jako zwykłe pogróżki. Stało się jednak to, co nieuniknione – Twitter zniknął z Tureckiej sieci, a jedyne co po nim zostało, to żal, smutek i paniczna próba dostania się do swojej ulubionej sieci społecznościowej.
Według mnie, cała ta akcja jest po prostu śmieszna. Wszystko dlatego, że w dzisiejszych, cywilizowanych czasach takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, a dodatkowym gwoździem do trumny Tureckiego rządu jest to, że pomimo wielu starań, marzenie o integracji z Europą może się nie urzeczywistnić. Zabieranie wolności w demokratycznym kraju - no dajcie spokój. Dodatkowo, dewizą kraju, niejednokrotnie powtarzaną w różnego rodzaju szkołach i mediach jest: "Pokój w Ojczyźnie, Pokój na Świecie" - tylko czy ma to tak naprawdę jakiś sens przy dzisiejszych wydarzeniach?
Nie kijem to marchewką
Z niektórymi ludźmi czasami walczy się jak z topornymi osłami - takimi cztero-kopytnymi. Zwierzęta te, pomimo swojego uporu zawsze da się w jakiś sposób przekupić, dlatego też sądzę, że rząd Turecki zamiast próbować siłą zdobyć jakąkolwiek uwagę mieszkańców swojego państwa, powinien podarować im właśnie taką marchewkę - podejść do nich na tyle dobrze, aby Ci zagłosowali na nich przy nadchodzących wyborach i przyjąć liczną krytykę na klatkę piersiową - w końcu, kto powiedział, że droga do władzy i popularności będzie usłana różami?
Na szczęście okazało się, że cenzura Twittera jest jedynie blokadą adresu DNS, tak więc aby go ominąć wystarczy skorzystać z alternatywnego serwera DNS. Oczywiście, wyciek informacji o możliwości skorzystania z sieci społecznościowej to nic przy naprawdę gigantycznej fali sprzeciwu i promocji omijania blokad nałożonych przez Erdoğana, jednak czy to dobre wyjście?
Moim zdaniem, ruch premiera Turcji - Recepa Tayyip Erdoğana, jest po prostu dziecinną próbą przejęcia kontroli nad tym, czego ocenzurować się nie da - sieci internetowej. Zawsze znajdzie się sposób na ominięcie blokad, jednak pytanie brzmi, czy odnalezienie takiego sposobu i promocja go nie spowoduje lawiny kolejnych zabezpieczeń i kolejnych prób odblokowania Twittera, ale może również YouTube i Facebooka?
Naturalnie, w tym wszystkim znalazło się również miejsce na odpowiedź Społeczności
Twórcy mikro-blogowej sieci społecznościowej zareagowali błyskawicznie, rozpoczynając proces rozsyłania wiadomości SMS oraz e-mail do użytkowników Twittera mieszkających w Turcji, informując ich o tym, jak ćwierkać z urządzeń mobilnych omijając przy tym blokowany adres DNS.
Tureckie media, a w tym wszelkiej maści blogi technologiczne zrobiły przy tej okazji listę czterech najszybszych dróg dostępu do Twittera. Jakie są to drogi? Wysyłanie tweetów za pomocą wiadomości SMS, zmiana DNS, skorzystanie z VPN, lub sieci TOR.
Nie wiem jakie będą dalsze losy sieci internetowej w kraju słynącym z przepięknych swetrów, ale mam nadzieję, że będzie tam już tylko lepiej. Co sądzicie o tej całej sytuacji? Ruch premiera Turcji jest karygodny czy jednak sensowny i wybaczalny?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu