WiFi 6 nie jest już technologią przyszłości. Routery obsługujące ten standard znajdują się coraz częściej w zasięgu naszych domowych budżetów. Za upgrade’m domowej sieci przemawia natomiast szereg argumentów – szczególnie, jeśli korzystają z niej też inni domownicy, a do zliczenia podłączonych urządzeń nie starcza nam już palców u obu dłoni. Takimi motywami kierowałem się też ja, kiedy przyszło wymienić wysłużonego Fritz!Boxa 7590 na coś nowszego.
Czy to router czy to pająk? Recenzja gamingowego TP-LINK Archer GX90 z WiFi6
I tu pojawiła się pierwsza konsternacja – jak to router gamingowy? Przyznam szczerze, że ta wszechobecna „gamingowość” zaczyna trochę przytłaczać. Gamingowe dziś jest wszystko – od myszy, słuchawek i klawiatur, przez monitory, biurka i fotele, a na routerach skończywszy. Oczywiście gaming ma swoją cenę. Zadziorny design, nieco bardziej wyśrubowane parametry i dedykowane graczom software’owe funkcje pozwalają podbijać cenę produktów. I do pewnego stopnia ma to sens. No właśnie, a czy w routerze ma? Zachowajmy wszakże otwarty umysł.
Po pierwsze i najbardziej oczywiste – gamingowy router wcale nie musi służyć tylko do gier. Spójrzmy na setki twórców, którzy kupują gamingowe laptopy, żeby obrabiać na nich grafikę i montować wideo. Spójrzmy na pisarzy i redaktorów, którzy chcąc wygodnie pisać na klawiaturze mechanicznej muszą sięgnąć po gamingową. To, że producent pozycjonuje jakiś produkt w określonej kategorii wcale nie oznacza, że nie zainteresuje on ludzi o określonych potrzebach. I chyba podobnie może być z routerami gamingowymi.
Dość jednak tego przydługawego wstępu i wodolejstwa. W moim przedpokoju od ponad miesiąca stoi TP-LINK Archer GX90. Jak się spisuje?
Czy to router czy to pająk?
Najnowsze routery z wyższej półki sprawiają, że zaczynamy się zastanawiać, „czy to coś nas nie zeżre w nocy”. Osiem dużych anten wokół obudowy budzi słuszne skojarzenia z pająkiem. Niemniej sama konstrukcja jest przyjemna dla oka, choć nie nazwałbym jej szykowną i elegancką. Jak na gamingowy sprzęt przystało, mamy tutaj domieszkę czerwieni i ostre kształty, co budzi skojarzenia ze statkiem kosmicznym, robotem czy innym futurystycznym urządzeniem. Nie każdy przepada za tą stylistyką. Kwestia gustu.
W pudełku oprócz routera znajdziemy zasilacz oraz kabel Ethernet. Przed podłączeniem musimy przymocować anteny. Te nie są ruchome – po prostu wciskamy je w wyznaczone miejsca i tyle. Sam zasilacz jest stosunkowo niewielki, więc nie powinien sprawiać problemów. Dziwi trochę biały kolor kabelka sieciowego, który nijak nie pasuje do całego zestawu.
Konstrukcja nie sprawia wrażenia solidnej, bo nie musi. Po ustawieniu routera w wybranym miejscu, większość z nas da mu spokój. Pozostali będą pewnie okazyjnie podłączać do niego po kablu jakieś urządzenia. Mamy tutaj do dyspozycji 4 gigabitowe porty LAN, z czego jeden może pełnić też funkcję WAN. Piąty, niebieski port WAN/LAN działa w standardzie 2,5 Gbps. Tuż za nim mamy gniazdo zasilacza oraz przycisk power. Nie zapominajmy też o maleńkim otworze na przeciwległym krańcu – to reset, do którego wciśnięcia będziemy potrzebowali szpilki, wykałaczki lub czegoś podobnego.
Po drugiej stronie routera mamy dwa porty USB. Jeden działa w standardzie 2.0, a drugi 3.0. Służą one do podłączenia zewnętrznego dysku (lub pendrive’a), którego zawartość będzie dostępna dla wszystkich użytkowników sieci. Oczywiście na tym możliwości się nie kończą, bo Archer GX90 może w ten sposób pełnić rolę serwera multimedialnego, serwera FTP/Samba, a także być wykorzystywany przez funkcję Time Machine do backupu danych z komputerów Mac. Niestety nie podłączymy tutaj modemu LTE, który mógłby pełnić np. rolę awaryjną w razie awarii stacjonarnego internetu.
Na innej krawędzi routera mamy jeszcze trzy dodatkowe przyciski. Zostały one dość dyskretnie ulokowane pod jedną z anten. Służą one do włączania i wyłączania WiFi, podświetlenia LED oraz aktywowania funkcji WPS. Skoro mowa o podświetleniu, to sprowadza się właściwie do trójkątnej diody na wierzchołku całej konstrukcji Jest ona jednak na tyle jasna, że w nocy może być uciążliwa.
Czy warto przejść na WiFi 6?
Wyższy standard WiFi zdecydowanie nie jest rozwiązaniem, którego potencjał wykorzystamy przy pojedynczym połączeniu. No chyba, że używamy NAS-a, między którym lokalnie wymieniamy ogromne ilości danych i potrzebujemy tych dzikich prędkości. Dla większości użytkowników WiFi 6 oznacza jednak głównie korzyści w aspekcie łączności z wieloma urządzeniami jednocześnie.
A tych w naszych domach przybywa. Dziś z siecią łączy się praktycznie wszystko – od komputerów i smartfonów, przez telewizory, konsole i sprzęt audio, a na oczyszczaczach, klimatyzatorach i inteligentnych żarówkach skończywszy. Ostatnio nawet beztłuszczowa frytkownica (tak, patrzę na Ciebie Xiaomi) chce być podłączona do WiFi. Zresztą byłbym hipokrytą, gdybym nie przyznał się, że mój wentylator i lampka biura też są podłączone do domowej sieci. W niektórych gospodarstwach domowych sieci składają się z dziesiątek urządzeń i nie ma w tym nic dziwnego.
Te wszystkie urządzenia oczywiście generują ruch, a więc wysoka przepustowość naszego routera jest tutaj jak najbardziej wskazana. Im więcej ruchu on pomieści, tym więcej pozostanie dla nas – na pobieranie danych z sieci czy nawet przesyłanie ich lokalnie między wspomnianym dyskiem podłączonym do USB routera. A teraz pomnóżmy te nasze potrzeby przez liczbę osób w mieszkaniu i robi się nam naprawdę sporo setek megabajtów przesyłanych w każdej sekundzie. I tutaj właśnie WiFi 6 ma najwięcej sensu.
TP-LINK Archer GX90 oddaje nam do dyspozycji trzy pasma:
- 2,4 GHz o przepustowości 574 Mb/s
- 5 GHz o przepustowości 1201 Mb/s (2x2)
- 5 GHz o przepustowości 4804 Mb/s – to specjalnie dedykowane grom pasmo 4x4 z kanałem o szerokości 160 MHz i dynamicznym wyborem częstotliwości
To wszystko jest wsparte takimi technologiami, jak MU-MIMO czy Beamforming zapewniającymi niższe opóźnienia oraz optymalizującymi zasięg.
Jak to się ma do praktyki? Testy z wykorzystaniem desktopa z płytą główną MSI Z690 Unify wyposażoną w moduł WiFi 6E Intela (MU-MIMO TX/RX, 2.4GHz/ 5GHz/ 6GHz 160MHz) tuż przy routerze dały następujące wyniki downloadu:
- 2,4 GHz – 199 Mb/s
- 2x2 5GHz – 784,2 Mb/s
- 4x4 5GHz – 1248 Mb/s
Po przeniesieniu routera do sąsiedniego pomieszczenia (ok. 10 metrów). Wyniki downloadu były następujące:
- 2,4 GHz – 109 Mb/s
- 2x2 5GHz – 591 Mb/s
- 4x4 5GHz – 1019 Mb/s
Nad całością czuwa czterordzeniowy procesor o taktowaniu 1,5 GHz. Router nie ma jednak problemów z temperaturami – na ogół podczas pracy jest ciepły, ale nie wygląda na to, by potrzebował jakiegoś dodatkowego, aktywnego chłodzenia.
Należy dodać, że mamy tutaj również wsparcie dla technologii OneMesh – pozwala ona na utworzenie w naszym domu jednej sieci WiFi złożonej z kilku nadajników Mesh. Nasze urządzenia będą się między nimi przełączać w niezauważalny, całkowicie płynny sposób, co znacząco podnosi komfort użytkowania internetu.
Jak wspominałem wcześniej, router jest podłączony od miesiąca. W tym czasie nie dało się zaobserwować żadnych problemów z jego stabilnością. Do bezproblemowej pracy nie wymaga resetów ani jakiejś szczególnej uwagi. Po prostu działa.
Czerwone jest szybsze?
Czerwony kolor jest obecny nie tylko na antenach Archera GX90. Cały panel konfiguracyjny utrzymano w tej laserowej kolorystyce, co znowu pewnie będzie miało zarówno zwolenników jak i przeciwników. Na pewno nie da się powiedzieć, że brakuje tu spójności, a już na pewno nie charakteru.
Sprawdź też: Jak zalogować się do routera
Co w tymże panelu znajdziemy? Całość podzielono na pięć sekcji: Mapa sieci, Centrum gier, Internet, Sieć WiFi oraz Zaawansowane.
Na pierwszym z ekranów zobaczymy wykres ilustrujący strukturę naszej domowej sieci. Jest on raczej prosty, więc nie spodziewajcie się fajerwerków. Możemy tutaj jednak podejrzeć status naszego połączenia z internetem, a także stan sieci WiFi oraz podłączonych do niej urządzeń. To taki podstawowy panel kontrolny wypełniony toną danych.
W sekcji Centrum Gier mamy już więcej do grzebania. To tutaj kryje się ta cała „gamingowość” naszego routera. Oddano nam bowiem do dyspozycji mechanizm o nazwie „Game Accelerator”, który jest po prostu zaawansowanym QoS, który nadaje wyższy priorytet urządzeniom służącym do grania. W praktyce przekłada się to na wyższe transfery, niższe opóźnienia i bardziej komfortową rozgrywkę. Nikt z domowników, ściągając seriale z Netfliksa czy oglądając YouTube’a nie sprawi zatem, że nasza rozgrywka ucierpi i router będzie tego pilnował. Na tym nie koniec, bo TP-LINK Archer GX90 ma też wbudowanego Antywirusa, który filtruje ruch sieciowy pod kątem występowania złośliwego oprogramowania. Nie zabrakło też kontroli rodzicielskiej, wsparcia dla VPN, przekierowywania portów oraz podstawowych narzędzi diagnostycznych – np. do sprawdzenia swojego pinga. TP-LINK nazywa te rozwiązanie Game Protector i Game Diagnostics, ale prawdę mówiąc nie mają one wiele wspólnego z graniem – to po prostu antywirus, kontrola rodzicielska i panel diagnostyczny.
W panelu Internet mamy mniej opcji. Wybieramy tutaj, który z portów Ethernet ma pełnić funkcję WAN. Możemy tutaj również ręcznie zmienić typ naszego połączenia z internetem oraz ustawić adres MAC routera.
Dalej robi się już bardzo standardowo. W sekcji WiFi ustawiamy nasze punkty dostępowe oraz ich zabezpieczenia. Możemy też włączyć dodatkowe punkty dla gości. Archer GX90 może dla każdego z trzech pasm utworzyć osobną sieć WiFi. Jednak znacznie wygodniejsze jest korzystanie ze Smart Connect, a więc jednego punktu dostępowego, w ramach którego router inteligentnie przypisuje każde urządzenie do wybranego pasma. Także tutaj możemy aktywować i dezaktywować (tylko po co?) takie funkcje jak OFDMA czy TWT.
Fanów nieograniczonej konfiguracji i personalizacji ucieszy ostatni panel. Pośród zaawansowanych ustawień znajdziemy praktycznie wszystko, czym powinien dysponować współczesny router. W 90 proc. są to rzeczy nieprzydatne zwykłemu użytkownikowi. Ale jeżeli ktoś ich potrzebuje – są dostępne.
Oczywiście układ ekranów i funkcji zmienia się w zależności od tego, w jakim trybie pracuje nasze urządzenie – jako router czy jako access point przedłużający po prostu zasięg istniejącej już sieci (np. stworzonej przed router dostarczony przez naszego operatora). W tym drugim przypadku naturalnie tracimy dostęp do większości funkcji.
Nie można pominąć też aplikacji mobilnej Tether, za pomocą której możemy zarządzać niektórymi funkcjami – w tym włączać i wyłączać Game Accelerator, w zależności od naszych potrzeb.
Router gamingowy nie tylko do gier
Gamingowe funkcje routera TP-LINK Archer GX90 z całą pewnością nie są na tyle dominujące, by nazwać ten sprzęt rozwiązaniem tylko dla graczy. Jasne, zaawansowany QoS ukryty pod nazwą Game Accelerator oraz kilka innych dedykowanych technologii z całą pewnością docenią miłośnicy sieciowego grania. Z drugiej strony jednak mamy do czynienia z naprawdę solidnym, szybkim i zaawansowanym routerem, który zaspokoi potrzeby nawet bardzo wymagających odbiorców, a przy tym poradzi sobie z rozbudowanymi sieciami i dużymi mieszkaniami (domami).
Tym, co może się tutaj nie spodobać, jest z całą pewnością design – nie do każdego trafi. Nieco zaporowa może być też cena – mówimy o routerze za ponad tysiąc złotych. Z drugiej strony jednak kupujemy router na długie lata, bo z całą pewnością upłynie jeszcze trochę czasu, zanim WiFi 6 na dobre wejdzie pod strzechy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu