Fitbit Aria to chyba jeden z moich lepszych zakupów z ostatniego wyjazdu do Las Vegas. Kupowałem tę wagę jako gadżet do sprawdzenia i przetestowania, ...
Fitbit Aria to chyba jeden z moich lepszych zakupów z ostatniego wyjazdu do Las Vegas. Kupowałem tę wagę jako gadżet do sprawdzenia i przetestowania, a okazało się, że to bardzo praktycznie i pomocne narzędzie.
Firma Fitbit może kojarzyć wam się przede wszystkim z opaskami czy brelokami, monitorującymi i mierzącymi naszą aktywność. Waga, którą wyprodukowali, czyli Aria, wpisuje się jednak doskonale w ich portfolio i strategii firmy. Jest to kolejny element naszego "zdrowia", który możemy monitorować, a dane z wagi możemy łączyć z danymi z opasek typu Force (Fitbit Force również testuję, ale recenzja będzie nieco później).
Czy jest Fitbit Aria? Jest to waga łazienkowa, która potrafi nie tylko zmierzyć naszą wagę, ale również sprawdzić poziom tłuszczu w naszym organizmie czy wyliczyć wskaźnik BMI. Wszystkie te dane za pomocą WiFi przesyłane są z naszej wagi do naszego dashboardu na stronie fitbit.com. Dostęp do danych mamy też oczywiście z urządzeń mobilnych. O szczegółach napiszę jednak poniżej.
Wygląd i estetyka
Zacznijmy od tego, co gadżeciarze lubią najbardziej. Oprócz wydumanych i skomplikowanych technologi wewnątrz w dzisiejszych czasach liczy się też bardzo estetyka i design. Fitbit doskonale zdaje sobie z tego sprawę, co widać po wyglądzie nawet takiego urządzenia jakim jest waga. Za design wagi odpowiedzialna jest firma NewDealDesign, która stworzyła między innymi urządzenie, które się nazywa Lytro camera.
Fitbit Aria zbudowana jest ze szkła (górna powierzchnia) oraz z plastiku (spód), występuje jedynie w dwóch kolorach czyli białym i czarnym. Na środku tuż przy górnej krawędzi mamy umieszczony okrągły wyświetlacz LCD, dzięki któremu waga komunikuje się z nami przekazują informacje odnośnie wagi, poziomu tłuszczu w organizmie, synchronizacji, podłączenia do wifi itp. W urządzeniu nie znajdziemy żadnych przycisków, wszystko co musimy zrobić aby się zważyć to wejść na wagę poczekać na pomiar i zejść.
Całość wygląda jakby była zrobiona "w stylu Apple" jeśli wiecie co mam na myśli. Jest bardzo elegancko, sprzęt robi wrażenie naprawdę luksusowego dodatku do naszej łazienki. Przy tym nie jest to tylko gadżet, ale w pełni funkcjonalna waga.
Instalacja i obsługa
Jak się podłącza do domowego Wifi urządzenie, które nie ma nawet jednego przycisku? Fitbit wymyślił trochę pokręcony sposób. Cała instalacja odbywa się przez aplikację lub stronę www, gdzie najpierw łączymy się z naszą siecią WiFi zapisując w aplikacji hasło, a następnie łączymy się z WiFi wagi aby to hasło zapisać w urządzeniu. Dzięki temu nasza waga jest w stanie podłączyć się do naszej sieci. W teorii brzmi to prosto w praktyce było z tym trochę problemów. Proces jest automatyczny i w niektórych krokach aplikacja gubiła się jeśli chodzi o podłączenie do kolejnej sieci. Trzeba było pomagać ręcznie przełączając się pomiędzy WiFi. Ostatecznie jednak się udało.
Sama obsługa wagi nie różni się niczym do korzystania z wagi klasycznej. Stajemy, waga mierzy naszą wagę, poziom tłuszczu, a następnie przesyła dane do chmury fitbit. Na szczęście na samą synchronizację nie musimy czekać stojąc na wadze - dzieje się to już po dokonaniu pomiaru. I to wszystko. Nie pobawimy się więc naszą zabawką zbyt długo, kilkanaście sekund dziennie maks.
Warto natomiast wspomnieć, że Fitib potrafi odróżniać domowników, możemy mieć w systemie do 8 różnych profili, które waga jest w stanie rozpoznać (głównie po wadze). Dzięki temu każdy w domu może we własnym profilu monitorować postępy związane ze swoją wagą. U mnie w domu trzy osoby korzystają z wagi, każdy ma swój profil i wszystko działa bezproblemowo.
Ciekawostką jest natomiast jak waga sprawdza poziom tłuszczu w naszym organizmie. Okazuje się, że dzieje się to za sprawą małych elektrod, które przesyłają przez nasze stopy mały impuls elektryczny o wartości ok 180 mikro amperów. Jest to oczywiście nieodczuwalne dla naszego organizmu. Aby pomiar był skuteczny musimy się ważyć boso, a nasze stopy muszą być suche. Nie zaleca się zresztą korzystania z Aria zaraz po wyjściu spod prysznica, powierzchnia wagi jest za gładka, a w połączeniu z wodą robi się bardzo śliska.
Na szczęście Aria działa na paluszki, 4 sztuki wystarczą. Korzystam z wagi od 10 stycznia i cały czas na podglądzie mam praktycznie 100% baterii. Widać więc, że pojedynczy pomiar raz dziennie i synchronizacja danych nie konsumuje zbyt dużo baterii.
Dashboard i dane
Cała zabawa z ważeniem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy zobaczymy dane na wykresach. Kiedy zabierałem się za korzystanie z Aria ustawiłem sobie cel, którym było zrzucenie 8 kg. Teraz w dashbordzie codziennie obserwuję progres oraz ile jeszcze mi zostało do realizacji mojego celu. Niezależnie jednak od tego już sam fakt, że widać jak nasza waga spada ( widać to z podziałem na dni i tygodnie) wystarczy aby się odpowiedni zmotywować. I to działa.
Dane, jakie zbierane są przez wagę, dostępne mamy jak wspominałem na stronie fitbit.com oraz w naszej aplikacji mobilnej. Niestety jeśli chodzi o ich reprezentację to nie wygląda to najlepiej lub ujmując to inaczej, mogłoby to wyglądać o wiele lepiej. Pomijając jednak samą warstwę prezentacyjną dostajemy wszystko, co jest najważniejsze:
Główne informacje na naszym panelu (część z nich pochodzi z Fitbit Force):
Mamy więc na bieżąco podgląd (kilka sekund po synchronizacji) informacji o naszej wadze, współczynniku BMI i poziomie tłuszczu w naszym organizmie. Uwierzcie mi, że to wystarczy aby odmówić sobie ciastka do kawy czy też inaczej spojrzeć na nasze posiłki. W moim przypadku w ciągu 3 tygodni udało się zmniejszyć wagę o 3 kg, a kolejne punkty na wykresie tylko motywują do jeszcze większej dyscypliny. Przede mną jeszcze parę kilo do osiągnięcia wyznaczonego celu (a moja praca raczej nie sprzyja odchudzaniu więc tym większe jest wyzwanie).
Szczegółowe informacje o naszej wadze:
Warto wspomnieć, że w naszym panelu do zarządzania mamy też możliwość konfiguracji naszej wagi oraz podgląd na wszystkie pomiary jakie się na niej odbyły. Jeśli więc podczas imprezy nasz gość skorzysta z wagi to wszystko zostanie zapamiętane :)
Na koniec jeszcze słowo o aplikacji mobilnej. Do niedawna w Polsce była dostępna jedynie wersja na iPhona, wersja na Androida była natomiast niedostępna (z powodu braku produktu w naszym kraju). Na szczęście kilka dni temu aplikacja na Androida pojawiła się w sklepie i można już z niej oficjalnie korzystać (wcześniej trzeba było kombinować aby ją poprać). Przeglądając dane na Note 3 mam teraz o wiele lepszy interfejs niż ten dostępny przez www.
Gdyby jednak nie pasował nam standard w postaci dashboardu fitbit i aplikacji, możemy skorzystać z oprogramowania firm trzecich. Fitbit udostępnia z tego co rozumiem API na bazie, którego możemy dane z naszej wagi załadować do jednej z wielu aplikacji (czasem nawet wybitnie specjalistycznych). Osobiście nie testowałem jednak tej możliwości więc trudno podzielić mi się doświadczeniami.
Na koniec banał, ale działający. System przydziela nam odznaczenia za pokonanie własnych rekordów życiowych. Pierwsze zgubione 3kg itp. Teoretycznie gadżet, ale po raz kolejny przekonuję się, że działa motywująco, bo kto nie chciałbym pokonywać własnych rekordów.
Podsumowanie
Fitbit Aria to produkt, który moim zdaniem spełnia zadania do jakich został stworzony. Jest prosty i intuicyjny w obsłudze i działa bezproblemowo. Waga kosztuje natomiast 129 USD, czyli będzie to u nas dobrze ponad 400 PLN. Nie jest to wydatek mały zważywszy na to, że ktoś może powiedzieć, iż pomiary to sobie można utrzymywać w excelu. Z drugiej strony jeśli komuś ma pomóc to w zmotywowaniu się do dbania o zdrowie to te pieniądze nie wydają się aż tak duże.
Fitbit ma na rynku sporą konkurencję, niektóre wagi potrafią nawet pobierać więcej informacji o naszym organizmie. Kiedy jednak będą w sklepie i mając możliwość kupienia innej wagi pytałem się sprzedawcę, co polecają to wszyscy bez zastanowienia wskazywali na Fitbit. Jest to dla nich marka top of mind w tej kategorii, na dodatek jeśli kiedyś będziecie przymierzać się do zakupu opaski monitorującej aktywność to tutaj macie kompleksowe rozwiązanie. Nie twierdzę natomiast, że Fitbit jest najlepszy. Mi pasuje więc mogę go spokojnie polecać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu