Facebook

To niesamowite, ile mogą powiedzieć o nas zdjęcia, które publikujemy w internecie

Tomasz Popielarczyk
To niesamowite, ile mogą powiedzieć o nas zdjęcia, które publikujemy w internecie
8

Zdjęcia stały się nieodłącznym elementem komunikacji w sieci. Na serwerach platform społecznościowych każdego dnia pojawiają się ich tony. Trudno się zatem dziwić, że giganci opracowują technologię służące ich lepszej, bardziej efektywnej i dogłębnej analizie. Okazuje się, że w ten sposób można szyb...

Zdjęcia stały się nieodłącznym elementem komunikacji w sieci. Na serwerach platform społecznościowych każdego dnia pojawiają się ich tony. Trudno się zatem dziwić, że giganci opracowują technologię służące ich lepszej, bardziej efektywnej i dogłębnej analizie. Okazuje się, że w ten sposób można szybko zidentyfikować użytkownika.

Prywatność w sieci to mrzonka. Chyba każdy świadomy internauta zdaje sobie z tego sprawę, że korzystając z usług Facebooka, Google'a czy Microsoftu udostępnia ogromne ilości danych na swój temat. Okazuje się, że nigdy nie jest ich tak wiele, by nie mogło być więcej.

Facebook otrzymał właśnie patent na technologię, która pozwoli mu na dogłębną analizę fotografii publikowanych w serwisie. Nie chodzi jednak jedynie o wiedzę na temat tego, co znajduje się na danym zdjęciu. Analiza ma służyć identyfikacji użytkownika. Zatem każdy opublikowany przez nas plik tego typu będzie sprawdzany pod katem artefaktów, mikrorys na obiektywie, a także technicznych aspektów, jak czułość na poszczególne kolory czy stopień przybliżenia. Krótko mówiąc, Facebook ma na tej podstawie identyfikować autora zdjęcia (fingerprinting), ale także skuteczniej analizować jego zawartość.

Po co to wszyskto? Patent opisuje kilka zastosowań. Najbardziej oczywistym jest tutaj wyszukiwanie użytkowników, którzy posiadają kilka kont jednocześnie i podszywają się pod inne osoby. Taka technologia pozwoliłaby z łatwością rozpoznać, że publikowane zdjęcia są wykonywane tym samym aparatem/telefonem/tabletem. Idąc dalej, zdjęcia wykonywane tym samym aparatem i publikowane na kilku kontach mogą również sugerować pewne powiązania między danymi osobami, co również stanowi dla Facebooka cenną informację. Im więcej takich zdjęć, tym relacja może być bliższa. Na podstawie tych informacji Facebook może również automatycznie oznaczać osoby, albo po prostu skuteczniej rekomendować znaczniki.

W treści patentu jednak otwarcie też przyznano, że takie informacje są również cenne z innego punktu widzenia. Na ich podstawie Facebook będzie mógł skuteczniej podsuwać wydarzenia, grupy, a także oczywiście reklamy i treści sponsorowane. To kolejny krok ku bardziej efektywnej monetyzacji platformy Zuckerberga. Krok, wbrew pozorom, bardzo inwazyjny.

Otóż dotąd informacje dotyczące zdjęcia i sprzętu, którym zostało ono wykonane, były zapisywane w postaci metadanych EXIF. Te jednak dało się relatywnie prosto wymazać. Zatem użytkownik, który nie chciał się dzielić tego typu informacjami, nie musiał tego robić. Inna sprawa, że zdecydowana większość przeciętnych internautów pewnie nie zdawała sobie nawet sprawy z ich istnienia. W każdym razie taka możliwość była. Teraz autor zdjęcia pozostaje całkowicie bezbronny wobec zaawansowanych algorytmów i to jest szczególnie niepokojące. Oczywiście można nie publikować zdjęcia wcale - tak jak można nie mieć konta na Facebooku czy Instagramie, albo po prostu nie mieć internetu. Wówczas problem rozwiązuje się sam. Tylko czy o takie rozwiązanie chodzi?

Facebook ma ponad 1,5 mld użytkowników, a więc jakieś 20 proc. mieszkańców globu założyło tutaj swoje konto. Wyobraźcie sobie teraz, że zebrane przez niego dane są wykorzystywane przez sieci reklamowe działające również poza Facebookiem. Nagle każde opublikowane przez nas zdjęcie staje się swoistym odciskiem palca, na podstawie którego można łatwo nas zidentyfikować. A nie zapominajmy, że coraz więcej aplikacji mobilnych dysponuje modułami automatycznie przesyłającymi nasze fotografie do chmury. Teoretycznie są tam prywatne, ale nikt chyba nie ma złudzeń, że usługodawcy poddają je mniej lub bardziej dogłębnej analizie.

Rozwiązanie to ma jeden słaby punkt - rynek wtórny sprzętu. Użytkownicy smartfonów wymieniają swoje urządzenia relatywnie często, a to zmusza algorytm do regularnego resetowania informacji. To tak, jakby nasze odciski palców zmieniały się raz do roku (albo i częściej). Stare telefony trafiają w ręce innych użytkowników i stają się ich "odciskami palców". Facebook musi uwzględnić również tę kwestię, jeżeli chce skutecznie identyfikować internautów. Na ten temat jednak w patencie nie ma mowy, co daje pewne nadzieje, ze prędko nie doczekamy się wdrożenia tak zaawansowanych algorytmów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu