Polska

To nie jest eksport pomysłów. To import wiedzy, kontaktów i doświadczenia

Maciej Sikorski
To nie jest eksport pomysłów. To import wiedzy, kontaktów i doświadczenia
Reklama

Weekend przyniósł doniesienia o polskich studentach, którzy wzięli udział w konkursie NASA i zostali wyrolowani przez kuriera. Ten ostatni zgubił pacz...

Weekend przyniósł doniesienia o polskich studentach, którzy wzięli udział w konkursie NASA i zostali wyrolowani przez kuriera. Ten ostatni zgubił paczkę z jedną z dwóch części, z których składał się robot naszych rodaków. Z jednej strony można mówić o pechu i złości, ale z drugiej strony, Polacy stanęli na wysokości zadania i pokazali się z bardzo dobrej strony. Część osób komentujących całe wydarzenie uważa jednak, że nasi nie powinni byli w ogóle wyjeżdżać do USA ze swoim projektem. To trochę dziwne podejście i nie mogę się z nim zgodzić.

Reklama

W poprzednim tekście zachęcałem wszystkich do śledzenia poczynań naszych studentów i losów Husara (tak nazywa się ich robot) za pośrednictwem Facebooka. Część z Was pewnie to zrobiła i zapoznała się już z notką ekipy, która niejako podsumowała cały wyjazd (niezorientowanych, ale zainteresowanych odsyłam pod ten adres). Młodzi Polacy piszą o sobie, o konkursie, o wyjeździe, a także o problemach z kurierem (robot nadal się nie znalazł – mam nadzieję, że UPS wynagrodzi to w należyty sposób naszej ekipie). Pojawia się także wielkie zadowolenie z udziału w konkursie NASA.

Polacy nie zdołali osiągnąć pełnego sukcesu podczas wyjazdu – robot, który powstał w kilka dni miał pewne problemy podczas prezentacji i o nagrodzie lub wysokim miejscu nie było mowy. Nasi rodacy zostali jednak wyróżnieni za upór (pisał już o tym Marcin): przyznano im Perseverance Award (Nagroda za Wytrwałość), która ucieszyła studentów z warszawskiej uczelni. Podobnie jak brawa i uznanie, jakimi nagrodzili ich organizatorzy oraz członkowie innych drużyn. Choć nie było mnie w ośrodku NASA, to jestem skłonny uwierzyć, że Polacy naprawdę zrobili spore wrażenie na osobach biorących udział w imprezie – wykazali się hartem ducha i nerwami, które są godne podziwu. Niektórzy widzą jednak sprawę trochę inaczej.

Odnoszę się tu przede wszystkim do komentarza naszego Czytelnika k-202. Zacytuję cały, żeby było jasne, o czym piszę:

Mnie zastanawia jedno - dlaczego młodzi NIemcy, Francuzi albo Rosjanie nie odnoszą sukcesów w takich amerykańskich konkursach? Nie mają sprawnych inżynierów? Takie konkursy wydają mi się naciąganiem frajerów na darmowy transfer pomysłów. Poważne państwa - tak mi się wydaje - zachowują inwencję najlepszych inżynierów dla siebie - a nie wysyłają za darmo za granicę. Inzynieria to biznes na poziomie racji stanu a nie konkursy piękności.

Ktoś słyszał o Amerykanach biorących udział w podobnym konkursie w NIemczech albo Chinach? Sukces jako Polacy odniesiemy wtedy, gdy u nas będą odbywać sie takie konkursy z udziałem zagranicznych ekip (koszty są przecież znikome) a nie wtedy gdy wyślemy najlepszych ludzi za granicę.

Zaraz pojawią się stwierdzenia, że przecież w Polsce się nie da... To prawda, ale dlaczego się nie udaje? Kto przeszkadza, określmy tych ludzi. Czy są to kibice? A może górnicy? Uczestnicy Marszu Niepodległości? Kasjerki z Tesco? Kolejarze albo kierowcy ciężarówek? Kler chrześcijański? To oni zniszczyli Optimusa i JTT a wcześniej Jacka Karpińskiego? To oni odmówili prawa do patentu Lucjanowi Łągiewce, skonfiskowali mu dokumentację i działające prototypy? Więc kto zgnoił człowieka, który do dziś nie ma patentu choć jego rozwiązanie (ukradzione i opatentowane przez Brytyjczyka) jeździ dziś w F1?

Sukces w rozdawaniu pomysłów Amerykanom to żaden sukces. Sukcesem będzie jak większośc z nas będzie miała odwagę dopuścić do świadomości kim są ludzie, przez których wiecznie nic się w Polsce nie udaje. I kiedy większość podejmie działania będące konsekwencją z tej wiedzy choćby cała "światowa prasa" miała dostać histerii.

Reklama

Nie będę się oczywiście odnosił do wszystkich wątków. Po lekturze zadałem sobie tylko jedno pytanie: czy Polacy faktycznie zrobili błąd jadąc do USA? Z całym przekonaniem mogę odpowiedzieć, że nie. Autor komentarza chciałby, żeby podobne imprezy odbywały się u nas i ja się pod tym pomysłem podpisuję obiema rękami. Problem polega jednak na tym, że nikt nie przyjedzie do Polski, jeśli wcześniej nie zareklamujemy się odpowiednio na świecie. Twórcy Husara zrobili nam bardzo dobrą reklamę i chwała im za to, ale takich ekip musi być znacznie więcej.


Koszty podobnej imprezy chyba jednak są całkiem spore i potrzebne jest wsparcie biznesu. Ten ostatni musi mieć pewność, że taka inwestycja będzie opłacalna. Co komu po imprezie, na którą nikt nie przyjedzie albo będą to ekipy tworzące mizerne projekty? Ja również chciałbym, żeby do polskich miast masowo ściągali zdolni ludzie z całego świata, ale to nie jest takie proste. Ów świat musi nas najpierw poznać i przyda się przetarcie szlaków, którymi zdolni studenci, programiści, ekipy inżynierów i wszelkich innych specjalistów dotrą do Polski.

Reklama

Owszem, Polacy wywieźli do USA swój pomysł i zaprezentowali go szerszemu gronu odbiorców. Jednocześnie jednak zdobyli tam wiedzę i doświadczenie, które z pewnością przydadzą im się po powrocie do kraju. Poznali studentów z innych państw, ludzi z NASA, naukowców i zapewne potencjalnych sponsorów (z własnej kieszeni po prostu nie da się w całości finansować takich przedsięwzięć). Być może ta wiedza i doświadczenie, a przede wszystkim kontakty, zaprocentują i pozwolą Polakom rozwijać się nadal.

Zgodzę się z opinią wyrażoną przez naszego Czytelnika, że rozdawanie pomysłów Amerykanom to żaden sukces, ale w tym przypadku (i w wielu innych) nikt niczego nie rozdaje. Na swój sposób każdy na tym zyskał (jak zwykle: jedni więcej, drudzy mniej – pytanie, w której grupie znaleźli się Polacy?). Jeżeli będziemy siedzieć tylko na swoim podwórku i tworzyć na nim technologie jedynie w oparciu o to, co sami wymyślimy, to może być krucho – wymiana informacji jest w tym przypadku konieczna.

Podejrzewam, że czyta nas całkiem liczna grupa studentów (ludzi na wcześniejszych etapach edukacji też pewnie nie brakuje), więc mam do Was apel: wyjeżdżajcie na imprezy organizowane w Polsce, Europie, Azji czy USA i promujcie swoje uczelnie, zespoły badawcze, firmy, kraj. Solidna reprezentacja jest na wagę złota i w przyszłości może przynieść owoce w postaci postrzegania naszego państwa (a przede wszystkim Was samych) jako innowacyjnego gracza na arenie międzynarodowej. Być może brzmi to patetycznie i banalnie, ale chyba trzeba powtarzać podobne apele, by nie zostały zagłuszone przez osoby nastawione negatywnie do wojaży zdolnych Polaków...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama