Gry

To najgorszy sequel w historii gier. Ta produkcja zabiła całą franczyzę

Piotr Kaniewski
To najgorszy sequel w historii gier. Ta produkcja zabiła całą franczyzę
Reklama

Command & Conquer 4 to bez wątpienia najgorszy sequel w historii gier. To właśnie ta część zapoczątkowała śmierć kultowej RTS-owej serii. Twórcy chcieli wprowadzić coś nowego, a zamiast tego wywrócili wszystko do góry nogami.

Stara miłość nie rdzewieje. Serię Command & Conquer darzę głębokim uczuciem i jest mi bardzo przykro, w jaki sposób EA rozstało się z popularnym RTS-em. Specjalnie dla was postanowiłem opowiedzieć o najgorszym sequelu w historii gier. Opowiem wam o grze, która swoją egzystencją zabiła kochaną przez wielu graczy franczyzę.

Reklama

Czym właściwie jest Command & Conquer?

Command & Conquer: Remastered Collection, Źródło: EA

Command & Conquer to seria gier strategicznych czasu rzeczywistego (RTS), która zadebiutowała w 1995 roku i została stworzona przez Westwood Studios. Rozgrywka polega w niej na rozbudowywaniu bazy za pomocą zebranych surowców. Gracze mają za zadanie nie tylko bronić swojej bazy przed przeciwnikami, ale również tworzyć własne armie, wykonując poszczególne zadania.

Jedną z najbardziej ikonicznych podserii w ramach tej franczyzy jest Tiberium, która skupia się na konfliktach wokół tajemniczego, tytułowego zielonego kryształu. Historia rozpoczyna się w latach 90. XX wieku, kiedy to meteoryt uderza w Ziemię, rozprzestrzeniając na powierzchni całej planety zielony kamień. Po zbadaniu go okazuje się, że substancja ta ma niezwykłe właściwości: z jednej strony jest wysoce toksyczna, szkodliwa dla środowiska, a z drugiej stanowi niesamowicie wydajne źródło energii.

Tyberium staje się głównym czynnikiem do powstania konfliktu między dwiema frakcjami. Po jednej stronie barykady stoi Global Defense Initiative (GDI) dążąca do ochrony ludzkości i stabilności światowej. Po drugiej stronie jest Bractwo Nod, prowadzone przez mesjasza, tajemniczego, charyzmatycznego wodza Kane’a, który pragnie wykorzystać kryształ do własnych celów.

Główne części związane z Tyberium to między innymi:

  • Tiberian Dawn,
  • Tiberian Sun,
  • Tiberium Wars,
  • Tiberian Twilight.

Cala seria cechuje się intensywną rozgrywką, strategicznym zarządzaniem zasobami i dynamiczną akcją. Historia okraszona jest przerywnikami filmowymi live action, w których wzięli udział profesjonalni aktorzy. Każda z części uzupełniała się, tworząc spójną całość. A przynajmniej było tak do powstania Command & Conquer 4: Tiberian Twilight.

Niechlubna kontynuacja

Raczej wszyscy zdajemy sobie sprawę, że stworzenie kontynuacji to nie lada wyzwanie dla twórców. Z jednej strony dzieło musi dorównać poprzednikowi poziomem, a z drugiej zaprezentować coś świeżego, aby nie znudzić odbiorców. Przecież jeżeli niczego nie zmieniamy, to stoimy w miejscu, a to z kolei prowadzi do symbolicznego cofania się, zostawania w tyle. Twórcy Command & Conquer doskonale o tym wiedzieli. Potrafili stworzyć genialną kontynuację, zachowując oryginalny klimat serii. Przykładem jest wydana na świat w 2007 roku niezwykle popularna Wojna o Tyberium.

Prawdziwe schody pojawiły się przed autorami w momencie zapowiedzenia ostatniej części z cyklu Tyberium. Miała ona zwieńczyć wszystkie wątki, wyjaśnić je i zapewnić fanom satysfakcjonujący finał, na który czekali wszyscy od wielu lat. Epickie, zamknięte zakończenie, pełna radość z uczestniczenia w wielkiej przygodzie - to wszystko zostało zrujnowane. A winowajcą całego zdarzenia okazało się Command & Conquer 4.

Reklama

Akcja rozgrywa się 6 lat po Wojnie o Tyberium. Jest rok 2062, a ludzkość stoi na krawędzi wymarcia. Tak jak w poprzednich odsłonach całość podzielono na dwie kampanie, każda opowiada historię jednej ze stron konfliktu. Może z pozoru brzmi to nie najgorzej, lecz w praktyce wyszło strasznie. Fabuła miała wiele luk, historia się nie kleiła i wbrew pozorom rzadko nawiązywała do głównych wydarzeń z poprzednich części.

Niepotrzebny przerost formy nad treścią to idealne podsumowanie całości. Coś, co działało, zostało przemienione na nowy eksperymentalny system. Tiberian Twilight wywróciło znaną wszystkim rozgrywkę do góry nogami, całkowicie eliminując z rozgrywki rozbudowę bazy, czy zbieranie surowców. Jednostki można było produkować swobodnie aż do osiągnięcia z góry narzuconego limitu. Efekt? Moim zdaniem znacznie ucierpiała przez to strona taktyczna. Gracz przestał myśleć o poszerzaniu wpływów na planszy, co w poprzednich odsłonach było czymś specjalnym. Do osiągnięcia sukcesu wystarczyło ciągłe klikanie w produkcję jednostek, a następnie wysyłanie ich na rzeź.

Reklama

Poniżej wrzucam wam różnicę między trzecią, a czwartą częścią serii. Ciężko uwierzyć, że odległość premier między tymi dwoma tytułami wynosi zaledwie trzy lata.

Tiberium Wars, Źródło: EA
Tiberian Twilight, Źródło: EA

Fatalne opinie

Z prawie 4000 recenzji na Steam, zaledwie 16 proc. to opinie pozytywne. W momencie premiery gracze dali upust swoim negatywnym emocjom, pisząc wiele wpisów na temat słabej kontynuacji.

Zapalone grupy fanów jednoznacznie stwierdziły, że dla nich Command & Conquer 4: Tiberian Twilight nigdy nie wyszło. Nie uznają go za produkcję kanoniczną ze względu na wiele błędów fabularnych i fatalną strukturę narracyjną.

EA pokazało, jak jedna gra może zabić całą franczyzę

Command & Conquer 4: Tiberian Twilight, Źródło: EA

Wiecie ile gier z serii Command & Conquer powstało po niechlubnej czwartej odsłonie? W 2012 roku miała miejsce premiera przeglądarkowej wersji gry w uniwersum Tyberium. Polegała na sieciowej kooperacji i walkach między klanami. Wyglądem przypominała Wojnę o Tyberium.

Electronics Arts próbowało co prawda wskrzesić markę, zapowiadając prace nad produkcją Command & Conquer Generals 2. Choć tytuł wiele obiecywał i wyglądał obłędnie, wraz z biegiem miesięcy producent zmieniał obietnice. Gra miała oferować w pełni kompletną kampanię dla jednego gracza. Ostatecznie jednak zdecydowano, że zostanie ona wydana za darmo i skupi się na trybie wieloosobowym. Oczywiście projekt na pewnym etapie umarł, a seria Command & Conquer razem z nim.

Reklama

Mamy 2024 rok i nic nie zapowiada powrotu kultowej serii. EA pokazało wszystkim, w jaki sposób jedną tragiczną decyzją można zaprzepaścić wszystko, nad czym pracowało się wiele lat.

Osobiście jest mi bardzo przykro, że musiałem być świadkiem wszystkich tych wydarzeń. Wiem, że to, co teraz napiszę, to marzenie ściętej głowy, ale wciąż mam ciche nadzieje na wielki powrót króla RTS-ów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama