Technologie

To może być hit kolejnego sezonu: okulary oszukujące kamery

Maciej Sikorski
To może być hit kolejnego sezonu: okulary oszukujące kamery
Reklama

Z filmów szpiegowskich wiem, że jeśli ktoś chce pozostać nierozpoznanym, rozpłynąć w tłumie i np. obserwować otoczenie, to stosuje wysoki kołnierz, ga...

Z filmów szpiegowskich wiem, że jeśli ktoś chce pozostać nierozpoznanym, rozpłynąć w tłumie i np. obserwować otoczenie, to stosuje wysoki kołnierz, gazetę albo czapkę z daszkiem. Siedzi na ławce w parku i spod tej czapki lub zza gazety śledzi obcych agentów. Klasyka. Klasyką są też w tym przypadku ciemne okulary. Niedługo mogą przestać być ciemne, a sprawa nie będzie dotyczyła wyłącznie kinowej fantazji: zbliżamy się do etapu rozpływania się w rzeczywistości monitorowanej przez elektronikę.

Reklama

Trafiłem na informację sprzed kilku dni dotyczącą projektu Privacy Visor. Kiedyś już o nim pisałem, ale od tego czasu twórcy sporo zmienili. Kiedyś ich okulary posiadały diody LED i świeciły, co wyglądało dość komicznie, trudno było o dobre wrażenie. Teraz już same nie świecą, zastosowano materiał, który ma czynić cuda ze światłem z zewnątrz (wszystko w obrębie praw fizyki) i ukrywać w ten sposób twarz. Przed kim/czym? Od początku sprawa dotyczy aparatów, kamer, systemów rozpoznawania twarzy. Chodzi po prostu o to, by niemożliwe lub przynajmniej bardzo trudne stało się rozpoznawanie człowieka na podstawie zdjęcia jego twarzy.

Prace nad tym urządzeniem nie są oczywiście oderwane od rzeczywistości - one z niej w prosty sposób wynikają. Niedawno słyszałem, że w samej Warszawie działa kilka tysięcy kamer monitoringu miejskiego: na ulicach, w stacjach metro, w pojazdach komunikacji miejskiej. Z ich pomocą moglibyśmy pewnie prześledzić trasę, jaką pokonała osoba X od wyjścia z domu, do powrotu po kilkunastu godzinach. Jednym to nie przeszkadza, bo wierzą, ze takie rozwiązanie zapewnia większe bezpieczeństwo, inni nie zwracają uwagi (pewnie zdecydowana większość), są i tacy, którym nie podoba się postępująca inwigilacja. Do nich skierowany jest projekt Privacy Visor.

Użytkownik okularów staje się dla kamer plamą, którą trudno zidentyfikować. Obecnie skuteczność rozwiązania wynosi 90%, z czasem ma być jeszcze wyższa. I nie mówimy tu o gadżecie funkcjonującym wyłącznie w fantazji twórców, bez szans na komercjalizację - Japończycy chcę prowadzić okulary do sprzedaży za mniej niż rok. Cena? Około 240 dolarów. Do przyjęcia. Zwłaszcza w krajach zachodnich czy rozwiniętych państwach azjatyckich. Pieniądze z portfela wyjmą Amerykanie, Koreańczycy, Brytyjczycy i Japończycy.

Mogą się kierować nie tylko funkcjonalnością gadżetu, ale też jego wyglądem. Piszę to całkiem serio - jeśli pojawi się moda na te "siatkowane" okulary, to masy zechcą je mieć. Nie dość, że wyglądają cool, to jeszcze chronią przed Wielkim Bratem. Szanse na sukces wzrosną, gdy celebryci zaczną używać okularów tego typu. Oni ochronią się przed wścibskimi kamerami, a tłum będzie chciał mieć to samo. Biznes powinien się kręcić, kasa winna się zgadzać. W końcu jakiś element technologii ubieralnej, który zostanie uznany za pożyteczny, elegancki i potrzebny. Pewny scenariusz? Jasne, że nie. Ale czy bylibyście zdziwieni takim rozwojem sytuacji? Bo ja nie.

Zastanawiam się jednocześnie, w jakim kierunku potoczą się ewentualne zmiany i czy moda przerodzi się w coś stałego, wywoła reakcję. Czyją? Np. prawodawców. Monitoring miejski ma służyć m.in. utrzymaniu porządku, zdobywaniu dowodów na to, że ktoś popełnił wykroczenie czy przestępstwo. A jakim dowodem będzie ujęcie z człowiekiem, którego twarzy nie można rozpoznać za sprawą jego okularów? Kieszonkowcy mogą być zainteresowani tym produktem. Co wtedy? Zakaz używania i kontrowersje przywodzące na myśl np. ubieranie kapturów?

Na razie problem może się wydawać błahy, ale to się pewnie zmieni - im więcej będzie kamer w naszej przestrzeni, tym gorzej może się czuć część społeczeństwa, która wszechobecnej inwigilacji powie "nie". Firmy wyjdą im naprzeciw, ale na to pewnie odpowiedzą twórcy rozwiązań rozpoznających twarze. Kolejny wyścig w sektorze IT. Dzisiaj ktoś może powiedzieć, że to jakaś fanaberia zwariowanych Japończyków, lecz za kilka lat sprawy będą się pewnie miały inaczej...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama