Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem. Firma Xiaomi, na którą pewien czas temu mało kto zwracał uwagę, staje się potentatem rynku urządzeń ubiera...
Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem. Firma Xiaomi, na którą pewien czas temu mało kto zwracał uwagę, staje się potentatem rynku urządzeń ubieralnych. Dla klientów nie ma najwyraźniej większego znaczenia jakie logo znajdować się będzie na opakowaniu, ani jakie możliwości oferować będzie cały ekosystem zbudowany wokół opaski. Kluczową cechą staje się cena gadżetu, a ta im niższa, tym większe zainteresowanie ze strony użytkowników.
I niestety nie jest to trend właściwy. Wszystkie urządzenia oferują dwie podstawowe funkcje: pomiar liczby pokonanych kroków oraz śledzenie naszego snu. Służą do tego obecne w opaskach sensory, wśród których prym wiedzie akcelerometr, czyli krótko mówiąc: nic nowego. Jego możliwości mogą być zwiększone poprzez dodanie obsługi trzeciej osi lub podkręcanie w taki sposób, by gromadzone dane były jak najdokładniejsze. Prawda jednak jest taka, że po stronie oprogramowania granice już zostały osiągnięte, a żaden z producentów akcelerometrów nie stara się przygotować czegoś nowszego, lepszego. Przez to stoimy w miejscu i nie ma większego znaczenia jakiej firmy akcelerometr trafi do opaski, gdyż ich możliwości są porównywalne. A jeśli tak, to nic dziwnego, że wszyscy stawiają na zaniżanie kosztów.
Następstwem takiego działania jest brak innowacji. Zapowiedzi firmy Jawbone odnośnie następcy opaski UP24, dziś znanego pod nazwą UP3, były bardzo szumne. Lista funkcji robiła wrażenie, a Jawbone chciał zrobić wszystko, by utrzymać fotel lidera pod względem jakości, po raz kolejny nie zwracając uwagi na cenę gadżetu. Jeżeli Jawbone dostarczyłby na rynek produkt jakiego oczekiwałem, to prawdę mówiąc jego cena nie grałaby większej roli, gdyż wcześniej czy później opaskę bym kupił. Na chęciach się niestety skończyło, firma nie była w stanie osiągnąć zamierzonych rezultatów, dlatego UP3 można określić dziś mianem co najmniej delikatnego rozczarowania. Musieli ugiąć się pod presją otoczenia i jak najszybciej wprowadzić do sprzedaży cokolwiek, by nie stać się graczem z marginalnym udziałem w rynku. Tymczasem Xiaomi zoferowało opaskę kosztującą 15 dolców, którą do Polski zamówić można w cenie poniżej 100 złotych. Jak wiele osób zwróciło uwagę na jej wygląd czy możliwości aplikacji?
Z takim przeciwnikiem rywalizuje się niezwykle trudno. By móc konkurować z jego produktami niezbędne jest przygotowanie możliwie najtańszej wersji własnych urządzeń, a krocząc tą ścieżką nie kładziemy nacisku na zwiększenie dokładności, zredukowanie wymiarów czy poprawienie wyglądu, bo najważniejszym elementem całej układanki jest końcowa cena gadżetu. Wydawało się, że pewnym rozwiązaniem będą smartwatche, które podobnie jak smartfony, wykoszą wręcz inne gadżety dzięki wielofunkcyjności. Wychodzi jednak na to, że w ogóle do tego nie dojdzie, ponieważ jeżeli ktokolwiek zainteresowany będzie czymś więcej niż orientacyjną liczbą kroków, to nie wybierze smart-zegarka. Wyobrażacie sobie poranną przebieżkę z Huawei Watch na nadgarstku? Albo gierkę ze znajomymi na Orliku z Apple Watchem na ręce? Nie zapominajmy też o śnie. Pod wieczór smartwatche lądują najczęściej w stacjach dokujących błagając o energię, więc by mogły nam służyć od poranka dnia następnego, muszą tam pozostać.
Pierwszy kwartał 2014 to wynik zerowy, by rok później Xiaomi udało się sprzedać aż 2,8 miliona opasek MiBand. W sumie, od początku 2015 roku do użytkowników trafiło ponad 6 milionów sztuk! Łatwo obliczyć, że miesięcznie sprzedawanych jest około miliona opasek, co ma stanowić ¼ wszystkich sprzedanych w tym okresie produktów z tej kategorii. Z moich obserwacji także wynika, że jeśli ktokolwiek ze znajomych decyduje się na zakup opaski, to wyznacznikiem staje się cena gadżetu, a dopiero później spogląda się na specyfikację czy wygląd. I w tym wygrywa Xiaomi.
Dlatego trudno mi zarzucić komukolwiek wyboru opaski MiBand ponad inne produkty, gdyż kilkanaście linijek wyżej sam napisałem, że wewnątrz opaski znacząco się nie różnią. Pod pewnym względem jest nam to na rękę, gdyż nie musimy przepłacać. Problem polega na tym, że w takich okolicznościach prawdopodobnie żaden z producentów nie odważy się na odrobinę ryzyka. Zamiast postawić na rozwinięcie używanych technologii i wyposażyć opaski w nowe sensory, od pewnego czasu oglądamy jedynie cenowy wyścig, w którym najwyraźniej z Xiaomi wygrać nie będzie łatwo.
Zdjęcie tytułowe: streamishmc /Flickr.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu