Sprzęt

Test Wacom Bamboo Spark: przenoszę analogowe notatki do cyfry

Maciej Sikorski
Test Wacom Bamboo Spark: przenoszę analogowe notatki do cyfry
Reklama

Przez kilka tygodni miałem okazję testować Wacom Bamboo Spark - sprzęt, który ma stanowić pomost między światem analogowym a cyfrowym. Gdy usłyszałem ...

Przez kilka tygodni miałem okazję testować Wacom Bamboo Spark - sprzęt, który ma stanowić pomost między światem analogowym a cyfrowym. Gdy usłyszałem o produkcie doszedłem do wniosku, że to może być ciekawe, ale miałem sporo wątpliwości dotyczacych jakości wykonania i użytkowania produktu. Na szczęście mogłem skonfrontować je z rzeczywistością. I przyznam, że sprzęt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Taki zestaw chętnie przyjąłbym w prezencie...

Reklama

Kilka miesięcy temu pisałem, że nadal robię notatki na papierze. Nie będę wracał do tematu, odsyłam do tamtego tekstu. W związku z tym wpisem otrzymałem propozycję przetestowania zestawu Bamboo Spark dobrze znanej firmy Wacom. Produkt zaprezentowano stosunkowo niedawno, to nowość, więc tym większe było moje zainteresowanie. W wielkim skrócie napiszę, że dzięki temu gadżetowi można robić notatki na papierze i łatwo przenosić je do cyfrowego świata. W teorii wystarcza jeden klik, obsługę urządzenia powinien opanować szybko nawet największy laik w zakresie nowych technologii. A jak rzecz wygląda w praktyce?

Co znajdziemy w pudełku?

Pudełko do małych nie należy, przypomina to dużą książkę kucharską czy słownik, ale sam zestaw zajmuje mniej miejsca. W niewielkim opakowaniu znajdziemy instrukcję obsługi, przewód do ładowania oraz dwa wkłady do długopisu z przyrządem do ich wymiany. Odsuwamy to wszystko na bok i zostajemy z etui. Format średniej wielkości książki, kalendarza-notatnika. Zamykany na gumkę, wykonany z tworzywa sztucznego (różne fakty, raczej łatwy w czyszczeniu). Sprawia wrażenie trwałego, nieźle leży w dłoni, małe prawdopodobieństwo, że się z niej wysunie podczas niesienia. Otwieram.



Po lewej stronie znajduje się kieszeń na urządzenie mobilne: tablet, ewentualnie telefon. Korzystałem z tabletu 7-calowego, nieźle to razem funkcjonowało, pasowało do siebie. Obok kieszeni mamy miejsce, w którym przypinamy długopis z zestawu, centrum to diody z guzikiem, po prawej stronie miejsce na papierowy notatnik. Ten ostatni znajduje się w zestawie. To kilkadziesiąt kartek formatu A5. Łatwo go usunąć, ale jest dobrze przytwierdzony, nie rusza się podczas pisania czy rysowania (kartki łatwo się wyrywa). Na krawędziach znajduję gniazdo do ładowania oraz włącznik.


Uruchamiam, piszę

Na pierwszej stronie notatnika znajdziemy szybką instrukcję obsługi. Składa się z trzech punktów, wiec sprawa wydaje się prosta. Najpierw ściągamy na sprzęt mobilny aplikację Bamboo Spark (sprzęt współpracuje z platformami Android oraz iOS). Gdy aplikacja pojawi się na urządzeniu, parujemy je z etui za pomocą Bluetooth. Dodam, że producent ułatwia to zadanie, wyświetlany jest czytelny tutorial. Dochodzimy do puntu trzeciego: zacznij robić notatki. Nie pozostaje nic innego, jak chwycić za długopis.

Reklama


Ten ostatni sprawia bardzo dobre wrażenie. Nieźle leży w dłoni, jest ciężki, czuć go w palach (element wykonany z metalu). Czarny tusz jest dobrze widoczny na papierze, wkład nie przerywa, nie zostawia smug czy mało estetycznych śladów. Po prostu dobry sprzęt do odręcznego pisania. W trakcie pisania w notatniku mruga dioda ulokowana w centrum - to znak, że wszystko przebiega prawidłowo. Na chwilę wyjąłem notatnik i pisałem poza etui - nie ma mrugania, notatki nie są zapamiętywane.

Reklama

Czas na pierwszy klik: dotykam przycisku umieszczonego w centrum etui. Kilka sekund i notatki pojawiają się na ekranie tabletu. Miało być łatwo i jest. Kliknięcie oznacza utworzenie osobnego pliku - jeżeli będziecie klikać po każdej napisanej linijce, uzyskacie kilkanaście plików zapisując jedną kartkę. Warto przy tym zaznaczyć, że sprzęt będzie odpowiednio pozycjonował kolejne linijki - jeżeli na papierze napisaliście coś na dole kartki, to w cyfrowej wersji również będzie to umieszczone na dole.


Menu nie jest skomplikowane, znajduje się tam zaledwie kilka opcji, co moim zdaniem stanowi atut. Obraz można obracać, można go edytować w cyfrowej wersji i coś dopisać czy dorysować, ewentualnie wymazać. Istnieje możliwość łączenia ze sobą obrazów - wspomniane kilkanaście linijek w kilkunastu plikach można połączyć i przerzucić na jedną kartę. Trzeba mieć jednak na uwadze, że przy łączeniu obrazów, które ulokowane są w tym samym miejscu kartki, nastąpi nałożenie ich na siebie.


Użytkownik może w prosty sposób edytować plik, może go także eksportować. Wysłanie czegoś mailem to kwestia kilku kliknięć. Należy w tym miejscu dodać, że Wacom oferuje miejsce w swojej chmurze - użytkownik dostaje 5 GB przestrzeni, która z pewnością się przyda. Notatki zapisywane są w formacie will, ciekawa jest oś czasu, dzięki której można szybko cofać się do konkretnego pociągnięcia długopisem. Dobre rozwiązanie, jeśli ktoś np. przedobrzył przy rysowaniu.

Reklama



Wątpliwości i uwagi

Pierwsza wątpliwość dotyczyła wkładów, ale szybko wyjaśniło się, że można je wymieniać. Zastanawiałem się też, jak długo sprzęt pracuje na jednym ładowaniu i czy trzeba często podpinać go do ładowarki. Okazuje się, że nawet przy intensywnym użytkowaniu nie będzie to uciążliwa czynność - akumulator spełnia swoje zadanie w zadowalający sposób. A co z papierem? Czy po skończeniu notatnika dodawanego w zestawie trzeba szukać takiego samego, firmowego modelu? Nie, to może być każdy notatnik, byle umieścić go w futerale. W ramach próby wsadzałem tam kartki A4 zginane na pół i nie było z nimi problemu.


Sprzęt sprawdzi się zarówno w użytkowaniu przez osobę praworęczną, jak i leworęczną (sprawdzone w trakcie testów). Nie musicie mieć przy sobie tabletu czy smartfonu podczas robienia notatek, wszystko można przerzucić na urządzenie elektroniczne później. Niezbędne są jednak etui i długopis, te produkty muszą współpracować. W sprzedaży pojawiły się trzy wersje zestawu - należy je dobrać pod kątem tego, jakiego sprzętu mobilnego używacie: smartfonu albo mniejszego tabletu, iPada, tabletów innych producentów.


Podsumowanie

Napiszę wprost: sprzęt bardzo przypadł mi do gustu i chętnie przyjąłbym go np. od świętego Mikołaja. Tu niestety pojawia się największy problem: nie wiem, czy Mikołaj ma w kieszeni blisko 700 złotych na prezent dla mnie. Cena jest wysoka i jeśli ktoś zdecyduje się na ten produkt, musi być przekonany, że będzie go używał. Wydanie takich pieniędzy i późniejsze trzymanie zestawu w szufladzie mija się z celem.


Sprzęt daje mi to, czego mogę od niego oczekiwać: piszę na papierze, a notatki szybko trafiają do cyfry. Mogę je w prosty sposób edytować, zapisywać, dzielić się z innymi. To wprowadza porządek w papierach, sprawia, że nie trzeba korzystać z ksera czy aparatu, by się czymś podzielić. Na studiach, zwłaszcza kierunkach technicznych, urządzenie naprawdę mogłoby się przydać. Pokazałem to bratu, który z obliczeniami, wykresami i rysunkami różnej maści stykał się na studiach każdego dnia, spytałem o zdanie i usłyszałem, że to naprawdę poważnie ułatwiłoby życie kilka lat temu.





Wacom Bamboo Spark jest prosty w obsłudze, poręczny, dobrze wykonany. Sprzęt nie pożera szybko energii, nie staje się bezużyteczny, gdy zostawicie w domu tablet czy telefon (zresztą, to drugie rzadko się zdarza). To raczej nie jest sprzęt dla mistrzów szkicowania, którzy chcieliby każdy szczegół przenieść do cyfry, ale już z robieniem tabelek, komiksów czy rysunków technicznych nie ma większego problemu. Jeden z ciekawszych gadżetów, z jakimi miałem ostatnio styczność. Gdyby nie ta cena...


Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama