Telewizory odejdą na emeryturę. Takie opinie słyszałem już niejednokrotnie, pewnie od kilku dekad mówi się o tym, że w końcu pojawią się rozwiązania, ...
Telewizory odejdą na emeryturę. Takie opinie słyszałem już niejednokrotnie, pewnie od kilku dekad mówi się o tym, że w końcu pojawią się rozwiązania, które sprawią, że odbiorniki znikną z naszej przestrzeni. Temat jakiejś nowej technologii, czegoś na miarę przełomu jest pompowany, machamy na pożegnanie tv, a potem okazuje się, że to pożegnanie było przedwczesne. Tym razem "grabarzami" mają być rzeczywistość rozszerzona i rzeczywistość wirtualna. Ale jakoś trudno uwierzyć mi w to, że wyrugują one poczciwe telewizory z mieszkań.
Odbiorniki telewizyjne zajmują dzisiaj sporą powierzchnię w marketach z elektroniką - sprzęt jest odchudzany, ale i tak przypada na niego wiele metrów kwadratowych. Dlaczego? Bo oferta jest bogata, a popyt najwyraźniej duży. Klienci oglądają, konsultują, wreszcie kupują. Obserwując to z boku, można dojść do wniosku, że segment tv ma się dobrze. A przecież wieszczono już jego koniec. "Zabójcami" telewizorów miały być różne rozwiązania. Pewnie każdy z Was widział jakiś film, prognozę przyszłości, w której nie ma odbiorników, jakie znamy. Obraz wyświetlany jest na ścianach, towarzyszy człowiekowi, gdy ten przemieszcza się w mieszkaniu czy nawet w mieście. Program zaczynamy oglądać na lustrze w łazience, potem kontynuujemy to patrząc na ścianę garderoby, na koniec spoglądamy na blat w kuchni, bo tym razem to on pełni rolę wyświetlacza.
O tym, że telewizory będą sobie radzić coraz gorzej mówiono, gdy rozkręcała się moda na sprzęt mobilny. Nie eliminowano ich całkowicie, ale podkreślano, że mogą przegrywać uwagę użytkownika/klienta. Może w jakimś stopniu do tego doszło, lecz bardziej potoczyło się to chyba w kierunku koegzystencji - zrodził się multiscreen. Kilka lat temu znajomy przekonywał mnie, że telewizory znikną za sprawą taniejących projektorów, od lat czytam o hologramach, które też mogą stanowić dla nich alternatywę. I co? I nic - trzeba się wybrać do sklepu z elektroniką, by zobaczyć, co oglądają ludzie.
Tematu nie poruszam przez przypadek, skłania mnie do tego gloryfikowanie rzeczywistości rozszerzonej oraz rzeczywistości wirtualnej. Trafiam już na teksty, w których telewizory znowu są żegnane. Bo Microsoft dostarczy na rynek HoloLens, a Facebook Oculus Rift. A po co komu telewizor, skoro będzie miał w domu takie gogle/okulary/hełmy? Sęk w tym, że to samo słyszałem/czytałem, gdy Google anonsowało projekt Glass, niedługo pewnie będziemy przerabiać ten temat w kontekście inteligentnych soczewek. Telewizory cały czas stoją na straconej pozycji. Tylko jakoś nie mogą jej utracić...
Rzeczywistość wirtualna czy rozszerzona (trudno stwierdzić, która będzie się cieszyć większym powodzeniem) może się okazać strzałem w dziesiątkę, zapewni świetne wrażenia i nie będzie droga w odbiorze, zakup odpowiedniego sprzętu nie uszczupli mocno portfela. Jednak trudno mi sobie wyobrazić, że nagle wszyscy przerzucą się na te urządzenia i stwierdzą, że telewizor nie jest im już potrzebny, że to relikt przeszłości. I nie chodzi tylko o starsze pokolenie. Ktoś twierdzi, że ten segment rynku będzie się trzymał za sprawą ludzi przyzwyczajonych do tv, ale gdy oni przestaną stanowić większość, młodsze pokolenia pokażą, że stacjonarny wyświetlacz stanowiący nierzadko centrum domu to zabytek, a miejsce zabytków jest w muzeum.
Chociaż sam nie posiadam w domu telewizora, to nie zgodzę się z opinią, że nadchodząca rewolucja, jeśli w ogóle do niej dojdzie, będzie oznaczała koniec dla telewizora. Ludzie nadal mogą kupować więcej niż jedno urządzenie (i telewizor i gogle), mogą z nich korzystać naprzemiennie. Jeżeli ktoś dzisiaj odsyła telewizory na śmietnik historii, jeżeli twierdzi, że nasze dzieci nie będą już korzystały z tego urządzenia, albo przeczytają o nim tylko w Sieci, to przesadza. Producenci będą opracowywać modele, marketingowcy stworzą wokół tego odpowiednią otoczkę, a sprzedawcy sprawią, że ten sprzęt trafi na nasze ściany.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu