Recenzja

Test LG G5. Ten smartfon jest zapowiedzią czegoś więcej. Musi być

Tomasz Popielarczyk
Test LG G5. Ten smartfon jest zapowiedzią czegoś więcej. Musi być
21

Najodważniejsze podejście do smartfona od dobrych kilku lat, radykalny design i ambicje stworzenia całego hardware’owego ekosystemu. LG G5 to wyjątkowy smartfon, który zdecydowanie wyróżnia się na tle konkurencji. Czy jednak warto go kupić?

Pierwszy kwartał bieżącego roku nie był dla LG zbyt pomyślny, jeśli chodzi o sprzedaż smartfonów. Firma obiecuje, że środki zainwestowane w promocję LG G5 będą się zwracały w Q2 i wtedy powinniśmy się spodziewać znacznie lepszych wyników. U mnie nowy flagowiec był przez minione dwa tygodnie. W tym czasie używałem go równie intensywnie co HTC 10, którego recenzję zobaczycie na AW niebawem. Czy G5 jest godną alternatywą dla SGS7, Huawei P9 i innych topowych smartfonów 2016 roku?

O tym, że mamy do czynienia z modularnym smartfonem dowiadujemy się już przy otwieraniu pudełka. Zaprojektowano je bowiem w taki sposób, by imitowało sposób, w jaki wymieniane są w LG G5 moduły. Fajny i nietuzinkowy pomysł. Wewnątrz znajdujemy klasyczny zestaw: ładowarkę, kabelek USB-C – USB 3.1, kluczyk do szufladki na SIM i MicroSD, zestaw broszurek oraz słuchawki. Tych ostatnich niestety nie sprawdziłem, bo nie zostały załączone do sampla recenzenckiego.

Wygląd i wykonanie

LG G5 jest wykonany w niemal całości z aluminium, wbrew temu co niektórzy sugerują. Metal pokryto jednak dość grubą warstwą lakieru, co sprawia, że jest on nieco inny w dotyku niż inne aluminiowe telefony. Po co to wszystko? Pod lakierem ukryto antenę – LG chciało w ten sposób upewnić się, że metalowa konstrukcja nie spowoduje problemów z zasięgiem. Pytanie, czy w dłuższej perspektywie nie przełoży się to na większą podatność obudowy na zarysowania.

Czy LG G5 jest ładny? To oczywiście kwestia gustu. U nas w redakcji zdania są podzielone. Mnie generalnie zastosowany design nie odrzuca ale też nie zachwyca. Spotkałem się jednak z wieloma opiniami, że G5 jest zwyczajnie najbrzydszym z obecnych flagowców. Jak mówię, to mocno indywidualna kwestia, więc pozostawiam ją Wam.

Mnie generalnie zastosowany design nie odrzuca ale też nie zachwyca. Spotkałem się jednak z wieloma opiniami, że G5 jest zwyczajnie najbrzydszym z obecnych flagowców.

Przód telefonu to w przeważającej mierze tafla szkła zabezpieczona powłoką Gorilla Glass 4. Jedynie dolna część – ta z logo LG, którą odczepiamy przy wymianie modułów, jest z przodu plastikowa. Moim zdaniem jest to najsłabszy punkt całej konstrukcji i spodziewam się, że z czasem zobaczymy tutaj zarysowania. Warto zwrócić uwagę, że zarówno dolna jak i górna część przedniego panelu są delikatnie zagięte do tyłu. Tworzy to bardzo ciekawy i przyjemny dla oka efekt. Pod pozostałymi względami przód smartfona prezentuje się klasycznie. Ekran otacza stosunkowo wąska, czarna ramka (wyświetlacz stanowi 70,1 proc. całej frontalnej powierzchni - mogło być lepiej), a nad nim ulokowano obiektyw kamerki, czujniki światła i zbliżeniowy, diodę LED oraz zabezpieczony metalową maskownicą głośniczek rozmów.

Zaglądamy do tyłu i tutaj już widać odważniejsze poczynania projektantów. Delikatnie zaokrąglona powierzchnia względnie nieźle dopasowuje się do dłoni. W oczy rzucają się tutaj przede wszystkim dwie wypukłości. Większa to szklany panel, na którym ulokowano dwa obiektywy aparatów rozdzielone przed dwutonową diodę doświetlającą i laserowy czujnik autofocusa. Poniżej mamy natomiast przycisk zasilania zintegrowany z czytnikiem linii papilarnych. Dopełnieniem tego wszystkiego jest znaczek G5 tuż przy dolnej krawędzi.

A skoro o krawędziach mowa, te są mocno zaokrąglone, co czyni kształt telefonu zdecydowanie bardziej opływowym – szczególnie, gdy zestawimy go z LG G4. Widać tutaj też całkiem ciekawe wykończenie – od strony tylnego panelu poprowadzono srebrną listewkę, która miejscami (trzeba się przyjrzeć) przechodzi w kolor szary – to plastikowe wstawki, które odpowiadają za usprawnienie łączności. Na górnej krawędzi umieszczono złącze minijack, port podczerwieni oraz mikrofon redukujący szumy i rejestrujący dźwięk podczas rejestrowania wideo oraz używania aplikacji dyktafonu. Na dolnej mamy złącze USB-C, a po jego bokach: mikrofon rozmów i głośniczek multimedialny (czy też właściwie trzy podłużne otwory, pod którymi go ukryto). Nie gra on zbyt rewelacyjnie, ale jest stosunkowo głośny, nie „charczy” i nie zniekształca dźwięku (choć na najwyższych poziomach głośności lub zaszaleć).

Na lewej krawędzi umieszczono dwustopniowy przycisk regulacji głośności, a dużo niżej przycisk służący do odczepienia dolnej części obudowy. Nie wystaje on ponad powierzchnię i jest dość sztywny, a więc nie ma obawy, że wciśniemy go przypadkiem. Po prawej stronie smartfona mamy jedynie szufladkę na karty MicroSD oraz SIM.

Moduł wyjmujemy z baterią, więc smartfon się wyłącza - szkoda, bo dałoby się to rozwiązać np. małym wewnętrznym akumulatorkiem, który byłby w stanie na 5-10 minut podtrzymać działanie smartfona.

Przyjrzyjmy się teraz samemu mechanizmowi wymiany modułów, który jest chyba najbardziej wyjątkowym elementem całej konstrukcji. Nie został on niestety idealnie spasowany z resztą obudowy, przesuwając palcem po krawędzi czuć ostre nierówności. Nie tego oczekuje się od smartfona za blisko 3 tysiące złotych. Samo wyciągnięcie dolnej części nie jest szczególnie kłopotliwe, ale na tyle trudne, by nie stało się przypadkowo – np. w naszej kieszeni. Wyciągamy ją razem z baterią, więc smartfon się wyłącza - szkoda, bo dałoby się to rozwiązać np. małym wewnętrznym akumulatorkiem, który byłby w stanie na 5-10 minut podtrzymać działanie smartfona. Co możemy umieścić tutaj w zamian? Na polski rynek trafią trzy moduły: wymienna bateria, Hi-Fi Plus (32-bitowy przetwornik dźwięku stworzony we współpracy z Bang&Olufsen) oraz Cam Plus (wyposażony w fizyczne spusty migawki, pokrętło zoomowania oraz dodatkową baterię).

Niestety podczas testów nie dysponowałem żadnym z nich. Więcej uwagi modularności poświęcę zatem w osobnym artykule, gdy w końcu dotrą do mnie te gadżety. Nie znaczy to jednak, że nie miałem dotąd z nimi styczności. To bardzo fajne dodatki, ale w żadnym wypadku nie stanowią rewolucji. LG nie ma obecnie w ofercie ani jednego modułu, który by faktycznie rzucał na kolana. Przystawka z przyciskami do kamery? Były smartfony z fizycznymi spustami migawki. Moduł przetwarzający dźwięk w wysokiej jakości? W HTC 10 jest w standardzie. Ba, w LG V10 nawet był. I tu wychodzą na jaw słabości tego pomysłu, bo moduły koniec końców okazują się dopełnieniem możliwości smartfona. Nie są gadżetami, gdzie zastosowanie znalazła unikatowa technologia i innowacyjne pomysły, których nikt nigdy wcześniej nie wdrożył. Jeżeli LG myśli poważnie o tym smartfonie i o budowie swojego ekosystemu potrzebuje solidnego tąpnięcia – modułu, na widok którego wszystkim opadną szczęki. I to szybko!

Wyświetlacz i bateria

Świadomych użytkowników smartfonów można podzielić na dwa obozy: fanów paneli AMOLED oraz zwolenników klasycznych LCD. LG, mimo bardzo mocnej pozycji na rynku telewizorów z matrycami OLED-owymi, w swoich smartfonach stosuje wyświetlacze LCD IPS Quantum. W modelu G4 dało to fantastyczne rezultaty i urządzenie pod wieloma względami oferowało wręcz doskonałą jakość obrazu. Jak jest w tym modelu?

Smartfon został wyposażony w ekran o przekątnej 5,3 cala i rozdzielczości 1440 x 2560 px. Na każdy cal przypadają zatem aż 554 piksele. To fantastyczny wynik, którego pewnie nikt nie zauważy. Huawei udowodnił, że w topowym segmencie można stosować ekrany Full HD, które oferują ostry, wyraźny i szczegółowy obraz. Realia rynku są jednak takie, a nie inne i LG się do nich dostosowuje – trudno mieć to firmie za złe.

Jeżeli Galaxy S7 posiada najlepszy na rynku mobilnym ekran OLED, to LG G5 jest po prostu najlepszym przedstawicielem obozu LCD

Jakość obrazu stoi na absolutnie najwyższym poziomie. Jeżeli Galaxy S7 posiada najlepszy na rynku mobilnym ekran OLED, to LG G5 jest po prostu najlepszym przedstawicielem obozu LCD. Kolory są świetne – intensywne lecz naturalne, a zarazem nasycone lecz nie cukierkowate. Idzie to w parze z głębokim, solidnym kontrastem i bardzo dobrym odwzorowaniem czerni i bieli. Ekran ma też bardzo szerokie kąty widzenia – kolory się nie zmieniają nawet, gdy patrzymy na niego mocno z boku. To wszystko zabezpieczono powłoką Gorilla Glass 4, a więc nie powinniśmy mieć większych problemów z zarysowaniami.

Jedną z ważniejszych nowości w LG G5 jest tryb always-on. Producent skalibrował wyświetlacz w taki sposób, by mógł działać właściwie bez przerwy, wyświetlając godzinę oraz informacje o powiadomieniach. W tym czasie panel jest minimalnie podświetlony, dzięki czemu ma zużywać zaledwie 0,8 proc. baterii na godzinę. W testach faktycznie nowa funkcja wypadła nieźle – po jej dezaktywowaniu nie zaobserwowałem, by smartfon zaczął wytrzymywać bez ładowarki jakoś zauważalnie dłużej.

A ile wytrzymuje? Niestety tutaj muszę napisać o dużym rozczarowaniu. LG G5 posiada litowo-jonowy akumulator o pojemności 2800 mAh (to o 200 mAh mniej od ubiegłorocznego modelu). To wystarcza na jeden dzień średnio intensywnego użytkowania, a czasem nawet krócej.  Maksimum, jakie udało mi się wyciągnąć przy rozsądnym użytkowaniu to 4 godziny. Dla porównania w Galaxy S7 było to pomiędzy 5 a 6 godzin. Bateria to zdecydowanie słaby punkt tegorocznego flagowca LG.

Plusem jest na pewno to, że możemy ją szybko wymienić, ale to oznacza dodatkowy koszt, bo musimy zaopatrzyć się w drugą. Wówczas po rozładowaniu w 2 minuty dokonujemy zamiany i korzystamy z telefonu dalej. Takiej możliwości nie daje nam żaden topowy smartfon wypuszczony na rynek w tym roku. I to jest jedną z największych zalet LG G5.

Warto też wspomnieć o wsparciu dla Quick Charge 3.0, a to oznacza, że baterię do pełna napełnimy w niespełna godzinę. Jeżeli wyposażymy się w powerbank wykorzystujący tę technologię, krótki czas pracy G5 nie powinien właściwie być dla nas problemem. Ale to znowu dodatkowy wydatek.

System operacyjny, aplikacje

LG G5 pracuje w oparciu o Androida 6.0.1 Marshmallow. Tradycyjnie zastosowano tutaj nakładkę LG UX. Tym razem nosi ona numerek 5.0 i wprowadza kilka znaczących nowości. Pierwsza jest już widoczna na ekranie głównym – producent zrezygnował bowiem z szuflady na aplikację. Wywołało to silny sprzeciw ze strony użytkowników i w rezultacie udostępniono alternatywną wersję launchera z szufladą – możemy ją pobrać w sekcji „aktualizacje oprogramowania” w ustawieniach smartfona.

W LG UX 5.0 zmieniła się mocno stylistyka interfejsu. Jest on obecnie bardziej ascetyczny i pastelowy. Przeprojektowano ikony, a także ekrany w aplikacji ustawień. Wbudowane, przygotowane przez programistów LG aplikacje już w poprzedniej wersji nakładki były zgodne z Material Design. W tej jedynie dopracowano to i owo. Nie znalazłem tutaj zbyt wielu różnic.

Nowa wersja nakładki została nieco odchudzona. Pozbyto się zbędnych funkcji, które przy 5,3-calowym ekranie nie miałyby większego sensu. Mam tutaj na myśli m.in. dzielenie ekranu między dwie aplikacji czy tryb obsługi jedną ręką. Szkoda, ze producent nie poszedł o krok dalej i nie pozbył się niektórych swoich aplikacji na rzecz odpowiedników od Google’a. Tak zrobiono w HTC 10, co przyniosło fantastyczne rezultaty. Na szczęście LG G5 dopuszcza dezaktywowanie większości wbudowanych programów, więc można ten problem jakoś obejść.

Spośród nowości warto wymienić na pewno możliwość przywracania odinstalowanych aplikacji.

Spośród nowości warto wymienić na pewno możliwość przywracania odinstalowanych aplikacji. Mamy na to 24 godziny od momentu usunięcia programu z systemu. Wystarczy, że tapniemy ikonkę „Odinstalowane aplikacje” widoczną na pulpicie (lub w szufladzie) i znajdziemy go na liście. Całość trwa dosłownie chwilę. Przede wszystkim nie musimy ściągać aplikacji na nowo. Z drugiej strony po usunięciu ciągle przez jedną dobę zajmuje ona miejsce w pamięci wewnętrznej właśnie jako taka kopia zapasowa.

Innym ważnym dodatkiem jest program LG Friends Manager. Służy on do zarządzania akcesoriami, które trafiają na rynek wraz z LG G5. Wśród nich znajduje się kamerka 360 stopni, okulary wirtualnej rzeczywistości, a nawet monitorujący mieszkanie robot. To wszystko w prosty sposób sparujemy z naszym smartfonem (i nie tylko) z poziomu jednej aplikacji. Przydatne – gorzej, gdy ktoś po prostu nie ma zamiaru z żadnych akcesoriów korzystać.

Wydajność i kultura pracy

LG G5 jest napędzany Snapdragonem 820. To 64-bitowy układ SoC produkowany w litografii 14 nm, na który składają się cztery rdzenie Kryo o maksymalnej częstotliwości taktowania 2,2 GHz (w praktyce tylko dwa z nich wykręcają 2,2 GHz, a pozostałe dwa - 1,6 GHz). Jego dopełnienie stanowi GPU Adreno 530 z zegarem ustawionym na 624 MHz. Snapdragon 820 jest obecnie jednym z najszybszych chipów na rynku, a więc nie powinno dziwić, że LG G5 działa po prostu rewelacyjnie. Wyniki benchmarków możecie zobaczyć poniżej.

Użytkownik ma do dyspozycji 4 GB pamięci LPDDR4, a także 32 GB pamięci wewnętrznej UFS 2.0. Tę ostatnią możemy rozbudować o maksymalnie 200 GB za pomocą slotu na kartę MicroSD (UHS-I). Jak widać zatem, LG wykorzystuje w modelu G5 najnowsze dostępne na rynku mobilnym rozwiązania, a to przekłada się na fantastyczne rezultaty.

Co jednak z kulturą pracy? Ubiegłoroczne flagowce napędzane Snapdragonami 810 miewały problemy z przegrzewaniem się oraz agresywnym throttlingiem. Tutaj również występuje throttling termiczny. Procesor pod dużym obciążeniem zaczyna zmniejszać taktowanie, by uniknąć przegrzania i w konsekwencji uszkodzenia. Nie jest to jednak aż tak dokuczliwe i nawet w wymagających grach nie odczujemy tego spadku mocy. Snapdragon 820 jest pod tym względem wolny od wszelkich problemów, co oczywiście nie znaczy, że obudowa smartfona się nie nagrzewa. Zapewniłem G5 rozrywkę w postaci trzech testów AnTuTu przeplatanych testach 3DMark. Po tym maratonie telefon faktycznie dość mocno się nagrzał, ale nie było to na tyle dokuczliwe, bym nie mógł z niego dalej korzystać. Temperatura dość szybko (10-15 minut) wróciła do normy. Przez cały ten czasu urządzenie działało nieskazitelnie płynnie.

Aparat i kamera

LG G4 był jednym z najlepiej fotografujących smartfonów ubiegłego roku. Producent narobił zatem wszystkim apetytu. W modelu G5 otrzymaliśmy jednak nie jeden, a aż dwa aparaty. Pierwszy z nich wyposażono w matrycę 16 Mpix i przysłonę f/1,8. Można wręcz odnieść wrażenie, że jest to ten sam aparat, co w poprzednim flagowcu… Pewności jednak żadnej nie mam. Drugi z aparatów służy do fotografowania szerszych kadrów. Zastosowano tutaj szerokokątny obiektyw o kącie widzenia 135 stopni (to więcej niż obejmuje ludzkie oko!), matrycę 8 Mpix i przysłonę f/2,4. Dopełnieniem tego wszystkiego są: laserowy autofocus, trzyosiowa stabilizacja obrazu OIS oraz dwutonowa dioda doświetlająca. Z przodu zastosowano natomiast aparat 8 Mpix z przysłoną f/2.0.

Do obsługi aparatu otrzymujemy tę samą aplikację, która była dostępna w modelu G4. Posiada ona trzy tryby pracy. W podstawowym zdjęcie wykonujemy, dotykając po prostu ekranu, w prostym mamy już możliwość wskazania punktu ostrzenia. Zaawansowany daje nam natomiast pełną swobodę w dostosowaniu balansu bieli, czułości ISO, przysłony i wielu innych. Nie zabrakło naturalnie też możliwości zapisywania plików RAW.

Bardzo pozytywnie oceniam to, co potrafią aparaty w LG G5. Podstawowy sprawdza się bardzo dobrze nawet w mniej sprzyjających warunkach. Zdjęcia są ładne, ostre i przyjemne dla oka. Kolory pozostają mocno nasycone, a szczegółowość wysoka. Nawet przy słabszym świetle udaje się uzyskać dobre rezultaty – wystarczy spędzić nieco więcej czasu w ustawieniach. Amatorzy fotografii będą usatysfakcjonowani. To po prostu solidny aparat na miarę obecnych standardów.

Szerokokątny aparat nie sprawdza się już tak dobrze w ciemnościach, co jest spowodowane wyższą przysłoną. Wynagradza to jednak kąt widzenia, dzięki czemu LG G5 staje się najlepszym na rynku smartfonem do fotografii krajobrazowej. Serio, nie przesadzam. W trakcie testów spotykałem się bardzo często z sytuacjami, gdy szerokokątny obiektyw sprawdzał się lepiej i aż prosił o aktywowanie. Tym samym podnosi on wszechstronność smartfona, otwierając przed użytkownikiem zupełnie nowe możliwości. Co jednak ważne, takich możliwości da nam żaden inny, aktualnie dostępny na rynku flagowiec.

G5 oczywiście potrafi również rejestrować wideo w rozdzielczości 4K i płynnością 30 kl/s. Niestety zabrakło tutaj fenomenalnego trybu ręcznych ustawień, który zaimplementowano w LG V10. Szkoda, bo byłby on idealnym ukoronowaniem fotograficznych możliwości smartfona. Przykładowe wideo nagrywane za pomocą testowanego modelu znajdziecie w naszym porównaniu z HTC 10.

LG G5 - podsumowanie testu

LG G5 nie jest smartfonem łatwym w ocenie. Z jednej strony otrzymujemy urządzenie unikatowe. Żaden inny tegoroczny flagowiec nie posiada wymiennej baterii. W żadnym nie uświadczymy również szerokokątnego aparatu. W końcu żaden też nie pozwala nam na rozszerzenie swoich możliwości za pomocą modułów.

Żaden inny tegoroczny flagowiec nie posiada wymiennej baterii. W żadnym nie uświadczymy również szerokokątnego aparatu. W końcu żaden też nie pozwala nam na rozszerzenie swoich możliwości za pomocą modułów.

Gdy jednak spędza się z LG G5 więcej czasu, szybko wychodzą na jaw jego słabości. Czasem pracy na baterii mógłby on rywalizować z ubiegłorocznymi flagowcami i pewnie wcale nie okazałby się w tym starciu najlepszy. Designem nie zachwyca, budząc raczej mieszane odczucia – szczególnie, gdy położymy go obok ślicznego Galaxy S7. W końcu ta najmocniej promowana modułowość i ekosystem urządzeń na chwilę obecną są iluzją. W modułach do G5 nie widać nawet grama innowacyjności. Wprowadzone na rynek akcesoria też niczym nowym nie są. Kamerki 360 za chwilę będą mieli w swoim portfolio wszyscy, robotów jest już na rynku kilka, a o goglach VR i oferowanej przez nie jakości i ergonomii szkoda gadać. Tutaj ciągle jest spore pole do popisu - potencjał, którego, mam wrażenie, LG nie wykorzystuje. Tym samym G5 sprawia wrażenie zapowiedzi czegoś więcej, pozostawiając pewien niedosyt.

Odrzucając to wszystko na bok, LG G5 jest po prostu bardzo szybkim, wydajnym, wykonanym z wysokiej jakości materiałów smartfonem wyposażonym w fantastyczny wyświetlacz, solidny aparat i przyjazną użytkownikowi, bardzo konfigurowalną nakładkę graficzną. To może być trochę za mało, żeby zagrozić rozpędzonemu niczym lokomotywa Galaxy S7 – szczególnie, że różnica w cenie nie jest zbyt duża.

Ocena: 8/10

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu