Recenzja

Piękny ultrabook z rysikiem i OLED-em z segmentu premium. Test ASUS ZenBook Flip S

Paweł Winiarski
Piękny ultrabook z rysikiem i OLED-em z segmentu premium. Test ASUS ZenBook Flip S
18

ASUS ZenBook Flip S nie jest zwykłym ultrabookiem. Z jednej strony zachwyca wyglądem, smukłością i lekkością, z drugiej można go zamienić w tablet i wykorzystać rysik. Z trzeciej - dostaliśmy w nim procesor Intela 11. generacji.

Dość długo używałem ultrabooka z 13-calowym ekranem (rMBP13) jako swojego głównego komputera i bardzo doceniałem mobilność takiej konstrukcji. W domu natomiast, żeby nie męczyć oczu, podpinałem zewnętrzny monitor i klawiaturę. To dobre, ergonomiczne rozwiązanie, jeśli nie chcecie trzymać pod biurkiem wielkiego pudła lub macie mało miejsca na komputerowe stanowisko. Takie sprzęty rozwijają jednak skrzydła dopiero w podróży, kiedy można ich używać w samolocie, na targach czy w hotelu. Żałuję więc, że w związku z aktualną sytuacją na świecie nie zabrałem ASUS-a ZenBooka Flip S na jakiś służbowy wyjazd.

Wygląd i wykonanie komputera ASUS ZenBook Flip S

y

  • m
  • m
  • m
  • g

To jeden z najładniejszych ultrabooków, jakie widziałem. Z jednej strony jest “zwyczajny” - producent nie starał się cudować, testowana we mnie ciemna wersja kolorystyczna jest bardzo elegancka i schludna. Ma do tego przyjemne dla oka złote/miedziane akcenty, co nadaje sprzętowi wyglądu premium. Jednocześnie mimo wagi 1,2 kg i bardzo smukłej konstrukcji, komputer nie sprawia wrażenia delikatnego - powiem więcej, wydaje się bardzo solidny. Duży plus za znajdujący się w zestawie pokrowiec z kolorowymi przeszyciami.

Bardzo nowocześnie wygląda tu kwestia portów. Z jednej strony, przy przycisku uruchamiania mamy USB-A generacji 3.2, ale z drugiej obok portu HDMI do podłączenia monitora lub telewizora dwa porty USB-C Thunderbolt 4. Niby nie ma złącza słuchawkowego mini-jack 3,5 mm, ale w zestawie znalazła się podłączana do USB-C przejściówka do słuchawek. Taka konstrukcja komputera wymusza na producencie ograniczenie portów. I co ciekawe, badania przeprowadzone przy modelu UX425 wskazały, że użytkownicy wolą pełne porty HDMI oraz USB niż złącze słuchawkowe więc wygląda na to, że ASUS nie zrobił tu nic wbrew klientom.

Podświetlana klawiatura ma bardzo przyjemny skok i świetnie się na niej pisze. Mam do niej tylko jeden zarzut, ale z doświadczenia wiem, że to kwestia przyzwyczajenia. Przy pierwszym kontakcie wydaje się minimalnie za mocno przesunięta w lewą stronę, przez co pierwszego dnia trafiałem w nie te przyciski, w które chciałem - na szczęście szybko się do niej przyzwyczaiłem. Mimo tak kompaktowej konstrukcji ASUSowi udało się umieścić najważniejsze klawisze, choć do ułożenia delete, home, page up czy page down trzeba się chwilę przyzwyczaić.

Komputer wyposażono również w gładzik NumberPad 2.0 posiadający podświetlaną klawiaturę numeryczną, więc nie zauważycie braku fizycznych przycisków. Da się oczywiście tę funkcję wyłączyć. Trochę szkoda, że ASUS nie zdecydował się na ScreenPada, czyli rysik działający jak ekran - w tej cenie sprzętu wydawało mi się to standardem, szczególnie, że rozwiązanie jakiś czas temu trafiło do dużo tańszych Vivobooków.

Ekran, który da się przekręcić

Wspomniany na początku przekręcany ekran bazuje na zawiasie ASUS 360 ErgoLift, którego trwałość producent szacuje na ponad 20 tysięcy użyć, więc jak na komputer bardzo solidnie. W klasycznym ułożeniu ekranu, mamy znane z innych ultrabooków ASUSa delikatne podniesienie konstrukcji, co nie tylko ułatwia przepływ powietrza, czyli również chłodzenie, ale także pozwala lepiej ułożyć dłonie podczas pisania na klawiaturze.

Wyświetlacz ZenBooka Flip S jest dotykowy, ale wykorzystacie go jeszcze lepiej dzięki dołączonemu do zestawu rysikowi ASUS Pen 2.0. Ten obsługuje on aż 4096 poziomów nacisku, co przekłada się na dokładność choćby podczas prac graficznych na komputerze. A ile wytrzyma bateria w rysiku? Podobno aż 12 miesięcy.

Sam wyświetlacz pozytywnie zaskakuje jasnością. To mierzący 13,3 cala dotykowy OLED z rozdzielczością 4K i czasem reakcji wynoszącym 0,2 ms. Wyświetlacz pokrywa 100% palety barw DCI-P3, posiada również HDR. Możecie mi wierzyć lub nie, ale kapitalnie ogląda się na nim wideo, będzie więc świetnym kompanem w podróży. Certyfikaty Pantone i Vesa Display HDR mówią same za siebie. Boli tylko za gruba ramka pod wyświetlaczem, aż chciałoby się tu całkowicie bezramkowy ekran, który sprawiałby jeszcze lepsze wizualne wrażenie. Różnicę względem wyświetlaczy IPS widać gołym okiem i zastosowany tu panel jest bez wątpienia jednym z najmocniejszych i najciekawszych elementów tego sprzętu. Naprawdę ciężko było wrócić do własnego komputera i monitora LCD.

W porównaniu ze zwykłymi LCD, ekran tego komputera emituje o 70% mniej szkodliwego niebieskiego światła co przełoży się pozytywnie na Wasze zdrowie. Szczególnie ważne jest to teraz kiedy spędzamy przed komputerem długie godziny.

Warto nadmienić, że ZenBook Flip S ma sprawnie działający system identyfikacji twarzy użytkownika, który jest od razu włączony. Nie jest to może poziom szybkości FaceID od Apple, ale praktycznie w ogóle nie korzystałem z innego sposobu odblokowywania komputera.

Na obudowie komputera widnieje logo harman/kardon, przyłożono się więc również do aspektu audio - spodziewałem się jednak chyba czegoś więcej. Z drugiej strony rozumiem, że przy takiej konstrukcji nie da się osiągnąć brzmieniowych cudów. Wiadomo, że słuchanie muzyki z laptopa to herezja, ale jeśli zmusi Was do tego sytuacja, zabrzmi to całkiem nieźle, a do filmów czy seriali w zupełności wystarczy. Na uwagę zasługuje tu również funkcja redukcji hałasu w mikrofonie komputera, co w dzisiejszych czasach ciągłych konferencji online jest naprawdę bardzo przydatne. Sprawdzałem, nikt z rozmówców nie powiedział żebym przełączył się na słuchawki, bo słabo mnie słychać - oczywiście takie rozwiązanie nie zastąpi dedykowanych peryferiów, ale nikt Wam nie urwie głowy jeśli na służbowej wideokonferencji użyjecie wbudowanych w ZenBooka mikrofonów.

Podzespoły i wydajność ZenBooka Flip S

  • )
  • )
  • 2
  • )
  • s
  • h

Mała, lekka konstrukcja nie oznacza wcale, że komputerowi brakuje mocy. Sprzęt napędzają procesory Intela 11 generacji - do wyboru mamy tu wersję z Intel Core i7 lub Intel Core i5. Do tego do 16GB pamięci RAM LPDDR4X taktowanej zegarem 4266 MHz. Za grafikę odpowiedzialny jest zintegrowany układ Intel Iris X. Na dane przewidziano dysk SSD NVme o pojemności do 1TB. Za połączenie z siecią odpowiada szybka karta sieciowa WiFi 6.

Jeśli ktoś podchodzi do tego typu komputera z nastawieniem na wydajność w grach, to chyba pomylił adresy. Sprzęt przeznaczony jest do zwykłego, codziennego lub biznesowego użytkowania, oglądania wideo, pracy na dokumentach - dla niektórych do obróbki zdjęć, dużo rzadziej (czyli praktycznie w ogóle) do obróbki wideo. Kiedy wykorzystywałem go do codziennej pracy na Antywebie, czyli pisania tekstów, przeglądania stron (wciąż nie odszedłem z obozu Chrome), prostej obróbki zdjęć - w ogóle nie czułem braku mocy sprzętu. Jak na ultrabooka jest to mocna konfiguracja, a kulturą pracy sprzęt naprawdę miło zaskakuje. Daje o sobie znać dopiero kiedy robicie coś bardziej obciążającego - w moim przypadku był to testowy montaż w Adobe Premiere Pro. Trzeba pamiętać, że to ultrabook, a nie gamingowy laptop z dedykowanym układem graficznym. I w zasadzie tylko wtedy usłyszałem pracę wentylatorów, poczułem też że sprzęt może się zagrzać i uciąć przez to trochę mocy. Myślę jednak, że tego typu działania to margines i na urządzenie zdecydują się raczej osoby, dla których będzie to komputer typowo biznesowy, wyciągany na spotkaniach i podczas wieczornej pracy/podróży służbowych. W tych scenariuszach mocy Wam więc nie zabraknie.

Co ciekawe, komputer mimo smukłej konstrukcji posiada dodatkowy system redukcji zakłóceń generowanych przez porty USB, co wpływa pozytywnie na rozlokowane na dole dwie anteny i pozwala na stabilizację sygnału sieci bezprzewodowej.

Na jednym ładowaniu ZenBook Flip S działa maksymalnie do 15 godzin, choć tu wszystko zależy od konkretnej konfiguracji i wykorzystania komputera (producent deklaruje 15 godzin przy wariancie z ekranem FullHD). Mi spokojnie udawało się wyciągnąć ponad 10 godzin, więc miałbym pełne zaufanie zabierając ten sprzęt w podróż. Ultrabooka ładujemy złączem USB-C, więc nawet jeśli zapomnicie ładowarki z zestawu, to nie ma dramatu i da się zasilić Zenbooka w inny sposób.

Nie ukrywam, że jestem tym komputerem nieco zauroczony i naprawdę chętnie zabrałbym go w teren, na targi - sprawdził jak poradzi sobie z szybkimi montażami wideo i obróbką zdjęć na targowej hali. Jak ogląda się na nim filmy w samolocie, czy bierze ze sobą do plecaka. Minus jest w zasadzie jeden - za sprzęt trzeba sporo zapłacić. Komputer wyceniono bowiem na 7699 złotych (choć widziałem już w sklepach oferty za 7499 złotych). Z jednej strony rozumiem - lekka, mała konstrukcja premium z nowymi, dobrymi podzespołami i ekranem OLED. Z drugiej przez taką cenę widać, że komputer nie jest kierowany do zwykłego użytkownika ultrabooków i zainteresują się nim tylko osoby z grubszym portfelem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu