Wywiady

Ten serial zaskoczy nawet fanów. "Pochłonęłam od razu sześć odcinków"

Konrad Kozłowski
Ten serial zaskoczy nawet fanów. "Pochłonęłam od razu sześć odcinków"
Reklama

Serial "Langer" już na SkyShowtime, a ja rozmawiałem z Julią Pietruchą, która w roli Niny Pokory stara się pokrzyżować plany seryjnemu zabójcy. Oto, jakie sekrety przed Wami odkryła.

Zapraszam także do mojego wywiadu z Jakubem Gierszałem odgrywającym tytułową rolę Piotra Langera.

Reklama

Rozpocznijmy od Niny. Już chyba na samym początku widzowie nie będą wiedzieli, po której stronie się opowiedzieć. W jednej chwili mogą jej kibicować, po chwili już trochę mniej, bo w niektórych scenach potrafi stanąć na wysokości zadania, by zaraz potem puściły jej nerwy. Jak budowałaś tę postać? Jak starałaś się nadać jej te cechy charakteru? Jaki tok myślenia uruchamia to wszystko na planie, by pokazać to autentycznie i wiarygodnie, a jednocześnie się nie zatracić?

Ogromnym wsparciem był scenariusz napisany na motywach książki Remigiusza Mroza. Oparciem i drogowskazem był także Łukasz Palkowski, reżyser, który bardzo sprawnie poruszał się w wyobrażeniu tej bohaterki, mając na nią konkretne przykłady i inspiracje. Wiesz co, postaram się tutaj delikatnie lawirować w odpowiedziach. Kreowana przeze mnie postać jest bardzo złożona, a my odkrywamy ją stopniowo. Z każdym kolejnym odcinkiem wchodzimy głębiej w jej historię. Nie chciałabym odbierać widzom przyjemności i elementu zaskoczenia, które płyną z oglądania. Myślę, że warto dać się porwać tej opowieści bez spoilerów! Zacznijmy od tego, że ogromne wrażenie zrobiło na mnie już czytanie scenariusza. Pochłonęłam te sześć odcinków niemalże od razu. I zdecydowanie ta rola mnie wciągnęła, starałam się za nią podążyć, poniekąd ją momentami rozumieć, innym razem może nie do końca oceniać, ale patrzeć z perspektywy właśnie czytającego. I na pewno byłam nią oszołomiona.

Kiedy dostałam propozycję zagrania Niny, pojawiło się takie pytanie, czy w ogóle jestem w stanie dźwignąć taki dualizm i zmienność, jaka w niej następuje. Do pracy oczywiście bardzo przydatnymi były różne techniki, które potem wykorzystywałam podczas zdjęć. Na pewno jest to osoba, która wciela się w rolę, widzimy ją w jakiejś rozsypce, ale gdy spojrzeć jej prosto w oczy, czy ona jest którąkolwiek z tych postaci naprawdę? Tutaj to już widzowie sami sobie będą mogli odpowiedzieć. Jej ciało jest jej narzędziem, a z drugiej strony też momentami po prostu widzimy, jak się w nim bardzo dusi. Ten element cielesny jest dosyć istotny w kontekście tej kreacji.

Polecamy: Nowy Lucjusz Malfoy ujawniony. Jason Isaacs komentuje bez ogródek wybór HBO

O kim, a raczej o czym jest serial Langer? Jaka jest misja tej historii, którą opowiadacie? Bo rozmawiałem z Kubą o tym i Piotr Langer jest bohaterem, którego nie powinniśmy lubić, nie powinniśmy mu kibicować. To nie jest przykład Dextera Morgana, który eliminuje zły element z ulic – on zabija bezbronne dziewczyny, a część osób może jakoś mu kibicować, by nie dał się złapać. Potrafimy stanąć po jego stronie w jego scenach, później po Twojej, Waszej stronie, kiedy chcecie go schwytać.

Chyba właśnie sztuka filmowa, czy jakakolwiek inna, polega na tym, że wywołuje w nas emocje. Jestem bardzo ciekawa, jakie uczucia wzbudzi właśnie ten dualizm i kontrowersja związana z tym, czy podążać za główną postacią, czy empatyzować z nią. Dobrym przykładem jest jeden z moich ulubionych filmów „Mechaniczna pomarańcza”, gdzie masz od szpiku kości złego bohatera, z którym jednak w jakiś sposób empatyzujesz i próbujesz go zrozumieć przez wejście w jego psychikę. Chyba podobnie wchodzimy w ten świat seryjnego mordercy, który jest de facto zły do szpiku kości, ale który pokazuje też swoje słabości, który jest rozbrajany momentami w niektórych sytuacjach i musi się konfrontować ze swoimi słabościami, których wydawało się, że do pewnego momentu nie posiada.

A jak współpracowało się z Kubą na planie? Jest kilka scen, gdzie dochodzi do pewnych konfrontacji, ale i zbliżeń. Czy lepiej pozostawić te emocje, by wydarzyły się przed kamerą? Niektórzy aktorzy lubią się mijać poza planem i dopiero przed kamerą pozwolić, by te emocje wybuchły. Czy tutaj było podobnie, czy raczej odbywała się bliska współpraca, takie skrupulatne planowanie? Na ile też mogliście sobie pozwolić na improwizację w tym, co robicie? Czy jednak wszystko było, nazwijmy to ładnie, wyliczone?

Reklama

Kubę znam od czasów filmu „Wszystko co kocham”. Przez wiele lat go obserwuję i bardzo doceniam. Poniekąd było to moje marzenie z tych lat młodzieńczych, żeby spróbować się z nim na ekranie zmierzyć. Jest moim zdaniem niewiarygodnie uzdolniony i portretuje postacie w niezwykle autentyczny sposób. Takie oczekiwanie spotkania pojawiło się już we mnie, a mieliśmy też możliwość poznać się i pracować wspólnie na planie przy filmie „Pojedynek”, który wydarzył się chwilę wcześniej. Wyszliśmy też ufając reżyserowi, że poprowadzi nas i mądrze oraz skrzętnie przygotuje – szczególnie te sceny bliskości, tego napięcia. Chodziło o stworzenie między innymi z jednej strony jakiegoś przyciągania, a jednak pokazanie, że poniekąd każde z nich jest po prostu silną osobowością i w jakiś sposób próbuje zdominować drugą stronę. Na pewno świadomość tego, że jednak są te sceny, gdzie trzeba się w jakiś sposób obnażyć też fizycznie, co dla mnie, o dziwo, nie stanowiło aż tak dużego problemu z racji tego, że było to tak komfortowo i mądrze przygotowane i też uzasadnione w scenariuszu. Były to po prostu potrzebne elementy, które trzeba było zrealizować i udało się je, wydaje mi się, zrobić na najwyższym poziomie.

Czy wolałabyś, żeby przed seansem widzowie byli po lekturze, czy zupełnie nie znali literackiego pierwowzoru?

Reklama

Ponownie: jak będzie, tak będzie. Wiem, że część osób jest po lekturze, jest fanami twórczości Remigiusza Mroza i będzie w jakiś sposób odnosiło się do przeczytanego oryginału. A jest też wiele osób, które po prostu są ciekawe tego serialu czy samej postaci Piotra Langera, który wiadomo, że już gdzieś wcześniej zaistniał w świadomości widzów. Więc na pewno trzeba zaufać, że jest to historia odrębna od tej opowiedzianej w książce. Jest to adaptacja, nie ekranizacja, więc tutaj trochę przedstawiamy naszą interpretację i improwizację na temat tekstu źródłowego.

Czy to sugeruje, że nie czytałaś wcześniej „Langera”? Unikałaś książki?

Zaczęłam czytać książkę, ale szybko się też przyznałam do tego przed Łukaszem Palkowskim, który zasugerował, żebym jednak zostawiła sobie lekturę na po skończeniu zdjęć, bo zależało mu na tym, żebyśmy opierali się na scenariuszu i na tej jego wizji, o której trochę wspomniałam na początku. Chodziło o to, żebyśmy trochę naturalnego naszego wyobrażenia o bohaterach tchnęli w ten obraz.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama