iMessage to jeden z tych argumentów, które często pojawiają się w rozmowach o tym, dlaczego warto postawić na ekosystem Apple. Nie powiem -sama idea zespolenia komunikatora z systemem, którą po latach chce dogonić także Google w Androidzie jest świetna. Byłaby jednak jeszcze lepsza, gdyby ten komunikator mógł faktycznie stanąć w szranki z rynkową konkurencją -a a tutaj sprawy wcale nie są takie oczywiste...
Kiedyś Telegram był dla mnie alternatywą dla iMessage. Teraz kiedy tylko mogę, unikam tego drugiego
iMessage jest kapryśny, a na tle innych usług — po prostu biedny
Na co dzień korzystam właściwie z dwóch komunikatorów: iMessage i Telegrama (sporadycznie sięgam jeszcze po Hangouts, jednak to naprawdę sytuacje odświętne). Kilka lat temu zdecydowałem się na instalację tego drugiego ze względu na oczywiste ograniczenia komunikatora Apple — znajomi którzy nie mieli iPhone'a, iPada albo komputera z (wtedy jeszcze) OS X, nie mieli doń dostępu. To miała być alternatywa dla iMessage. Kilka dni temu jednak zorientowałem się, że nawet ze znajomymi którzy postawili na sprzęt Apple i tak wolimy korzystać z Telegrama, na tle którego systemowe rozwiązanie wypada... po prostu biednie. I jest zdecydowanie mniej wygodne.
Żaden nie jest idealny, ale różnice są ogromne
Trudno jest porównywać je 1:1. Bo natura każdego z nich jest tak naprawdę inna. Przykład? Jeden potrzebuje aktywnej karty SIM, drugi dość wąskiego zestawu sprzętów na których można go obsłużyć - to taki pierwszy z brzegu, a można ich znaleźć znacznie więcej. Jako użytkownika obu, najbardziej boli mnie jednak sposób działania iMessage — bo mimo że na co dzień korzystam z ekosystemu Apple i na swój sposób cenię sobie szybką wymianę wiadomości przez internet zamiast SMSów, to jednak w kontekście komunikatorazdecydowanie wolę Telegram.
Ich aplikacje są o wiele lżejsze, szybsze, bardziej konkretne i użyteczne — jeżeli kiedykolwiek próbowaliście szukać linków (to przykład, choć tak naprawdę... czegokolwiek, bo wszystko w praktyce jest w tym przypadku dużo bardziej problematyczne) w rozbudowanych archiwach rozmów to prawdopodobnie wiecie co mam na myśli. Drugą, i tak na dobrą sprawę kluczową, rzeczą jest synchronizacja wiadomości. Ja wiem że iMessage też będzie mieć synchronizację w chmurze (i wszystko wskazuje, że faktycznie w najbliższych dniach będzie dostępna), ale jeszcze jej nie ma — choć miała być już minionej jesieni. I po kilkudziesięciu wymienionych rozmowach z poziomu telefonu czy tabletu, uruchamiam komputer i... nie raz zdarzyło mi się przez kilka minut patrzeć na napływające, pobierane powolnie wiadomości. To czas, w którym normalna rozmowa na komputerze po prostu nie ma sensu — to tyle w kwestii legendarnej jakości usług Apple. Poza tym nie raz zdarzyła się sytuacja, że systemowe Wiadomości zdecydowały się zaserwować wysyłane wiadomości w złej kolejności... eee, no tak. Bo czemu nie.
Zresztą UI iMessage też potrafi dać w kość — nietrudno jest "zakleić" całą rozmową dodatkami, które dostępne są w sklepiku Apple. Zdecydowanie bardziej wolę naklejki (i gify, i gify!), które wyświetlane są po prostu między chmurkami z wymienianymi wiadomościami. O dużo większych możliwościach związanych z zarządzaniem grupami (wywoływanie, czy może raczej tagowanie rozmówców, to rzecz na wagę złota — szczególnie przy szybkim nadrabianiu zaległości w tych co bardziej rozgadanych) nie wspominając.
iMessage cały czas się zmienia, ale... jeszcze naprawdę długa droga przed nim...
Staram się zawsze stawiać na możliwie jak najwygodniejsze rozwiązania. Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby móc ograniczyć się tylko do jednego komunikatora w ogóle, ale mimo usilnych prób — to niemożliwe (to cud, że udało mi się uniknąć WhatsAppa). Dlatego z niecierpliwością czekam na nową wersję iOS, która NARESZCIE ma wprowadzić chociażby tę nieszczęsną synchronizację. Ale i bez tego jest sporo jest tam dużo rzeczy do poprawy, dlatego nawet jeżeli miałbym stracić dostęp do iMessage — nie będę tęsknił. FaceTime to jednak zupełnie inna bajka...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu