Siadam do tekstu, wibruje telefon. Powiadomienie na Twitterze. Jestem przy trzeciej linijce, sms, Facebook. Wyłączam telefon, tak nie da się pisać. Po...
Technologia uzależnia i psuje kontakty międzyludzkie. A może to po prostu takie czasy?
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Siadam do tekstu, wibruje telefon. Powiadomienie na Twitterze. Jestem przy trzeciej linijce, sms, Facebook. Wyłączam telefon, tak nie da się pisać. Po kilku minutach jednak uruchamiam go ponownie. Czy coś jest ze mną nie tak?
Kilka dni temu sieć obiegł ciekawy film, w świetny sposób pokazujący, jak powoli zaczynają wyglądać kontakty międzyludzkie. Dotyczy to oczywiście przede wszystkim osób ze smartfonami, ale skoro to one zaczynają dominować pośród telefonów komórkowych, możemy śmiało mówić o znaczącej liczbie społeczeństwa. Teoretycznie, bo pani Zosia ze spożywczaka może i ma telefon z dodatkowym ekranem, wnuczek wymusił pakiet internetowy, ale co niby ma Pazi Zosi wibrować? Przecież nie trzy smsy od córki i mms od wnuczka. Ustalmy więc jedno – poniższy materiał dotyczy a) osób ze smartfonami b) osób używających portali społecznościowych w stopniu wyższym niż przeciętny c) osób korzystających z poczty e-mail w komórce. Jeśli spotka się takich osób kilka, randka, impreza, posiadówa może wyglądać właśnie tak.
W moim niedawnym tekście o technologiach nad polskim morzem wielu z Was trafnie stwierdziło, że moje przywiązanie do sieci, technologii i portali społecznościowych to uzależnienie. Jak zwał, tak zwał – dziś zwyczajnie nie potrafię już funkcjonować bez tabletu i przede wszystkim stale podpiętego do sieci smartfona. Facebooka, Twittera, RSS-ów. Z jednej strony zawodowo, z drugiej prywatnie. Jest mi z tym wygodnie, lubię to, taki sposób i formę komunikacji ze światem, znajomymi, taki sposób pozyskiwania informacji. A i zdiagnozowanie u mnie FOMO nastąpiło błyskawicznie. Czym jest FOMO? Fear of Missing Out to, w wolnym tłumaczeniu, strach przed tym, że coś nas omija. A nie oszukujmy się – po pierwsze w natłoku bzdurnych i nieprzydatnych informacji trzeba stosować jakiś filtr, żeby nie zakopać się w bezkresie nic nie wartych danych, po drugie nie dać się zwariować.
Ja mam prosty system, dzięki któremu nie pędzę jak oszalały do smartfona za każdym razem gdy na ekranie pojawi się malutka notyfikacja lub aparat zawibruje. Nikt z moich znajomych nie załatwia najważniejszych rzeczy postem na Twitterze z otagowaniem mojej osoby, nikt raczej nie zaczepi na Facebooku w sprawie wysokiej wagi. Najczęściej zadzwoni lub wyśle smsa, czyli wybierze klasyczny dla posiadaczy telefonów komórkowych sposób. Ja zrobię podobnie, zupełnie nie wiem czemu sms wydaje mi się trudniejszy do przeoczenia, również przez znajomych, którzy mają w smartfonie notyfikacje Twittera, Facebooka, Instagrama czy Google Plus. Ustawienie oddzielnego sygnału wiadomości dla smsa wystarczy, wyłączenie wibracji przy notyfikacjach z portali społecznościowych raczej nie zaszkodzi. Wyłączenie ich w ogóle również może okazać się dobrym pomysłem, przecież można je sprawdzać hurtowo przy okazji trzymania aparatu w rękach. To teoria, gorzej z praktyką.
Informacja żyje tylko chwilę
Żyjemy w czasach, w których informacja nie śpi, szybko się przedawnia. Przy okazji dostęp do niej jest banalnie prosty. Jeśli natomiast pracujecie w branży, która wymaga od Was bycia na bieżąco z nowinkami ze świata (niezależnie od gałęzi), świeża informacja jest na wagę złota. Niezależnie od pory dnia. Śmierć Steve'a Jobsa wymusiła na polskich serwisach technologicznych pracę w niecodziennych godzinach – tu zamieszczenie informacji o tym smutnym wydarzeniu w typowych godzinach pracy mijałoby się z celem. Napisanie tekstów podsumowujących jego karierę i osiągnięcia również. Bądź pierwszy albo umrzyj starając się, można by rzec. Fajnie jest móc wejść do biura o 8 rano i wyjść z niego o 16 zupełnie zapominając o pracy. Ale doskonale wiecie, że tylko część z nas może sobie na to pozwolić. Odciąć się o czwartej po południu od wszystkiego i całkowicie skupić na życiu osobistym. Innym telefony będą wibrować 20 godzin na dobę, a sprawdzenie z jakiego powodu ma istotne znaczenie dla kariery zawodowej. Ale skupiam się na sprawach służbowych zapominając zupełnie o tym, że są ludzie, którzy zwyczajnie czują się źle nie będąc na bieżąco z wydarzeniami z interesującej ich branży. FOMO jak się patrzy. Dawno temu dzisiejszy prezenter telewizji internetowej Wirtualnej Polski, niejaki Grzegorz „Dakann” Barański nakręcił amatorski film „Piątek”. W pamięć zapadła mi jedna scena, którą znam również z końcówki swojej szkoły średniej. Na komórkę ucznia przychodzi sms – może to coś ważnego? Trzeba sprawdzić, a później zebrać reprymendę od nauczyciela. A to tylko nic nie znacząca wiadomość od operatora traktująca o promocji, z której i tak nigdy nie skorzystamy. Tak jest też i z powiadomieniami czy RSS-ami, ale dopóki w nie nie zerkniemy, nie sprawdzimy czego dotyczą. Nawet przy odpowiednio ustawionych kanałach, dużą część atakujących nas informacji można śmiało pominąć, ale jednak chęć sprawdzenia czy nie jest to coś ważnego, jest silniejsza. Jeśli wierzyć badaniom, blisko 40% osób korzystających z Internetu ma FOMO. Przerażające, ale jakże prawdziwe.
Telefon niczym zegarek
„Ciągle nosisz ze sobą telefon, zupełnie nie wiem po co” - powiedziała do mnie żona kilka lat temu. Byłem już szczęśliwym posiadaczem HTC G1 z pakietem internetowym. Dla niej telefon oznaczał rozmowy i smsy, nic poza tym. Dziwiłem się, w końcu odkąd się poznaliśmy, była w sieci aktywna. Prowadziła całkiem poczytnego bloga, korzystała z grono.net, dała się porwać szaleństwu Naszej Klasy i Facebooka. Mail był dla niej czymś naturalnym. Ale jednak kojarzyła te wynalazki z komputerem. O tym, dlaczego zabieram telefon nawet do kuchni robiąc sobie kanapki, przekonała się w momencie zakupu pierwszego smartfona z prawdziwego zdarzenia i abonamentowej inwestycji w pakiet internetowy. Teraz ja widziałem ją z komórką w ręku, buszującą po forach, portalach społecznościowych, sprawdzającą maile w telefonie, czy wreszcie czytającą ulubione portale na małym ekranie telefonu. W przeciągu kilku tygodni stało się to dla niej naturalne. Po części dlatego, że telefon i tak miała zawsze pod ręką. Bo może sprawdzić pocztę w sytuacji, w której podejście do komputera byłoby niemożliwe. Dziś oboje dziwimy się ludziom, którzy nie wykorzystują komórek w ten sposób. Ale póki co tylko ja mam syndrom fantomowych wibracji. Czuliście kiedyś wibrujący w kieszeni telefon, pomimo tego, że ten leżał na stole. Dziwna sprawa.
A może to po prostu takie czasy?
Wróćmy więc do wspomnianego na początku filmu. Pokazane w nim sytuacje są podkoloryzowane, choć wciąż bardzo prawdziwe. Spotkajcie się w towarzystwie osób korzystających nagminnie ze smartfona, a jakkolwiek dobra nie byłaby impreza, ktoś wyciągnie telefon, szybko sprawdzi Facebooka, wrzuci tam jakieś zdjęcie. Ludzie chcą się pochwalić świetnym wieczorem, ładnie wyglądającą potrawą, w bardziej ekstremalnych przypadkach śliczną dziewczyną/przystojnym chłopakiem, czy podzielić się dziesięcioma postami o meczu, który i tak wszyscy oglądają w telewizji. Jakkolwiek byście tych zachowań nie negowali, to powoli stają się naszą codziennością i to od nas zależy czy je zaakceptujemy, czy będziemy technorebeliantami negującymi to, jak zmienia się nasze społeczeństwo. Weszliśmy do cyfrowego świata i tylko meteoryt cofający nas do ery kamienia łupanego jest w stanie te zmiany powstrzymać. I nawet jeśli prywatnie będziecie dobierać towarzystwo tak, by odcinać się od podobnych osób, to zawodowo przepadniecie w czarnej dziurze wespół z innymi osobami, które nie potrafiły bądź nie chciało stać się częścią technologicznego społeczeństwa. Wybór należy do Was.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu