Felietony

Tak EA zabija jeden ze swoich największych hitów – chciwość wzięła górę

Patryk Koncewicz
Tak EA zabija jeden ze swoich największych hitów – chciwość wzięła górę
3

Tak źle jeszcze nie było. Śmiało możemy stwierdzić, że FC 24, to jedna z najgorszych odsłon piłkarskiej serii od EA Sports – oto powody.

EA Sports zakończenie w związku z FIFA zapowiadało jako powiew nowej jakości i diametralnych zmian, która sprawią, że FC 24 będzie najlepszą odsłoną piłkarskiej serii. Trzeba przyznać, że zmian faktycznie jest dość sporo, ale niestety na gorsze. Duchowy następca FIFY to prawdopodobnie najbardziej rażący przejaw pazerności i niekompetencji EA Sports w historii.

Dobrze, że doszło do rozłamu – FIFA wstydziłaby się takiej gry

FIFA może kojarzyć się Wam z niedzielnym rozgrywaniem meczów 1 na 1 między dwoma kumplami przy piwku, ale takie rozgrywki to zaledwie ułamek tego, co na co dzień dzieje się w piłkarskiej grze od EA Sports. Od lat trzon tych gier stanowi tryb Ultimate Team, polegający na budowaniu wymarzonego zespołu od podstaw i regularnym uczestniczeniu w internetowych rozgrywkach weekendowych, zapewniających nie tylko zastrzyk wirtualnej gotówki – służącej do działań na rynku transferowym – ale także porcję paczek, z których gracze otrzymują losowych piłkarzy, mogących potencjalnie wzmocnić szeregi ich klubów.

W środowisku graczy powszechnie wiadomo, że wspomniana losowość gra tutaj pierwsze skrzypce, a prawdopodobieństwo otrzymania mocnych kart piłkarzy jest stosunkowo niewielka i ma coś w sobie z gry na hazardowych automatach – więcej napsujesz sobie nerwów, niż zarobisz pieniędzy. Jest to jednak zjawisko względnie akceptowalne, podobnie jak nastawienie gry na mikrotransakcje i kupowanie lepszych paczek za prawdziwą walutę. W innych produkcjach takie podejście do klientów zapewne by nie przeszło, ale gracze dawnej FIFY cechują się niespotykaną wręcz skłonnością do masochizmu i umiejętnością zagryzania zębów nawet w najbardziej beznadziejnych sytuacjach. EA Sports doskonale zdaje sobie z tego sprawę i przez ostatnie lata wielokrotnie dokręcało śrubę irracjonalnymi decyzjami, niejako testując cierpliwość własnego community. Tym razem jednak ktoś w zarządzie postanowił chyba pójść na całość – EA Sports FC 24 to nie tylko niegotowy produkt sprzedany za pełną cenę, ale wręcz eksperyment społeczny. Gracze mówią wprost – w całej historii FIFY nie było jeszcze tak złej gry.

DDA – czyli twoje umiejętności nic nie znaczą

Pośród społeczności Ultimate Team od lat krążyły legendy od handicapie, czyli systemie wspierającym czy to słabszych, czy to bogatszych graczy serią nieuczciwych mechanik, niepozwalających na osiągnięcie wygranej ewidentnie lepszemu zawodnikowi. EA twardo stało na stanowisku, że handicap nie istnieje i nawet wygrali stosowną sprawę w sądzie, przez co wszelkie teorie na fifowych forach z handicapem w roli głównej są systematycznie usuwane przez moderacje.

Ok, handicap być może nie istnieje, ale EA przyznało się do stosowania DDA (Dynamic Difficulty Adjustment), czyli Dynamicznej Zmiany Trudności. W założeniu ma to wpływać rzekomo na zapewnieni lepszego balansu, dostosować rozgrywkę w taki sposób, by była ona satysfakcjonująca i uczciwa dla obu stron spotkania. System był stosowany do tej pory między innymi w spotkaniach Squad Battles, czyli meczach z komputerowym botem, co miało swoje uzasadnienie i nie powodowało szczególnego oburzenia. W FC 24 ta technologia zawitała jednak do spotkań online, w tym do meczów UT Champions o najwyższą stawkę, budzących największe emocje.

Wyobraźcie sobie, że wygrywacie spotkanie 2:0 i wszystko wskazuje na zwycięstwo, ale w pewnym momencie gra stwierdza, że idzie ci zbyt dobrze, a przeciwnik zasłużył na trochę więcej miłości. Twoi zawodnicy zapominają jak się podaje, obrona stoi jak słupy soli, a bramkarz celowo unika piłki w najprostszych sytuacjach, zamiata stać na straży bramki. Czy takie miało być założenie DDA? Na to dowodów nie mamy, ale w praktyce tak właśnie działa system Dynamicznej Zmiany Trudności. W FC 24 doprowadza to do notorycznego oszukiwania lepszych graczy zwłaszcza w decydujących spotkaniach o awans. Absurdalne działanie systemu zostało wielokrotnie udokumentowane na filmach youtubowych twórców, zajmujących się tworzeniem contentu opartego o piłkarską grę EA.

Zrzućcie okiem na powyższe wideo – konkretniej od 9 minuty. W doliczonym czasie gra postanowiła przesunąć szale na korzyść przeciwnika, a twórcy idealnie udało się wychwycić moment aktywacji DDA. Piłka nienaturalnie skręca podczas prostego podania, by wpaść pod nogi oponenta, a następnie uniemożliwia odebranie piłki nacierającym piłkarzom, pomimo wielokrotnych – i dość absurdalnych – prób po to, by doprowadzić do rzutów karnych. Takich przypadków są setki i o ile działania „legendarnego” handicapu można było niegdyś obserwować sporadycznie, tak DDA widoczne jest w FC 24 niemalże w każdym spotkaniu. Z tego powodu indywidualne umiejętności, doświadczenie i świetne wyćwiczone zagarnia stają się kompletnie nieistotne, bo gra i tak w preferowanym dla siebie momencie ograniczy możliwość kontrolowania własnych zawodników w taki sposób, by wcielić w życie decyzję podjętą przez algorytm. A to dopiero początek problemów.

Schematyczności i te same taktyki w każdym meczu

Jasne, w poprzednich grach z serii FIFA istniały pewne zagrania, które cechowały się większym prawdopodobieństwem sukcesu niż inne. Czasem były do przewrotki, czasem nad wyraz cele podania prostopadłe a czasem zabójczo skuteczne strzały głową z rzutu rożnego. EA Sports systematycznie jednak korygowało te taktyki, które w danej aktualizacji okazywały się zbyt mocne, aż do premiery FC 24, w którym o balansie całkowicie zapominano.

W duchowym następcy FIFY od premiery sprawdza się bezlitosna taktyka zwana cutback. Wystarczy wrzucić do składu szybkiego skrzydłowego i pędzić nim do linii końcowej boiska, a następnie tuż przed wyjściem piłki podać do tyłu, wystawiając futbolówkę na pustą bramką. Sztuczna inteligencja zawodników jest wobec tego zupełnie bezsilna. Bramkarze rozkładają ręce, obrońcy nie są w stanie przejąć piłki, a gracze notorycznie to wykorzystują. Rozgrywka staje się przez to do bólu monotonna, męcząca i irytująca, a niektóre spotkania to wręcz 90 minut tych samych zagrań w nadziei na to, że cutback się uda.

Dodajmy do tego fakt wytycznych i ról piłkarzy na boisku. Profesjonalni gracze szybko odkryli, że ustawienie głębokości zawodników na 71 – czyli bardzo wysoko – aktywuje intensywny pressing, przed którym trudno się obronić. Taka taktyka pozwala nękać przeciwnika w zasadzie już od jego własnej bramki, przez co wyprowadzenie piłki i celne podanie staje się momentami niemożliwe. YouTuberzy podzielili się tą wiedzą z widzami, a ci wprowadzili te założenia do swoich drużyn. Doprowadziło to do starcia identycznie natarczywych wytycznych w każdym spotkaniu, a w konsekwencji do istnego pingponga w środku pola, bo zawodnicy z jednej i z drugiej drużyny nie są w stanie wyprowadzić piłki z powodu pressingu przeciwnika.

Rozgrywka jest tragiczna, ale płatnych paczek w sklepie nie brakuje

FC 24 woła o pomstę do nieba. Gra jest schematyczna, pełna błędów, niesprawiedliwa i oskryptowana, ale developer wydaje się głuchy na wszelkie skargi. Ma bowiem ważniejsze priorytety – dodanie do gry tak dużej ilości płatnego contentu, jak nigdy wcześniej. Śledzę tę serię od lat i z doświadczenia mogę Wam powiedzieć, że EA Sports przekroczyło granice dobrego smaku. FIFA zawsze cierpiała przez mikropłatności i zawodników, których można zdobyć pod warunkiem posiadania zasobnego portfela, ale do tej pory drogie paczki – istotnie wpływające na balans gry – pojawiały się równolegle z cyklem życia produkcji, czyli im bliżej końca wakacji (końca sezonu letniego) tym droższe paczki z lepszą zawartością.

Dziś w FC 24 – pod dwóch miesiącach od premiery – można wyposażyć się w płatną zawartość, pojawiającą się zazwyczaj tuż przed premierą nowej odsłony, w momencie gdy każdy gracz ma już w swoim składzie wysoko ocenianych zawodników. Miało to proste uzasadnienie – zapewnić względny balas między osiąganiem progresu za pomocą czasu przeznaczonego na grę a między wspomaganiem się gotówką. W FC 24 ten balans nie istnieje – płatnych paczek w sklepie pojawia się tak dużo, że trudno za nimi nadążyć, a przez to dysproporcje między graczami stały się tak rażące, że spora część społeczności już teraz deklaruje porzucenie gry przez poczucie obcowania z ordynarnym pay to win.

Szalę goryczy przelewa także fakt niskiego pack weight’u w darmowych paczkach, które można uzbierać za regularne granie. Trafiają się w nich najniżej ocenieni zawodnicy, by wywołać u gracza hazardowy mechanizm jeszcze jednej paczki, jeszcze jednej godziny poświęconej na wykonywanie żmudnych zadań. Nie chcesz marnować czasu? Zawsze możesz chwycić z kartę płatniczą i kupić paczkę z gwarancją wysoko ocenionego zawodnika.

Wszystko to sprawia, że FC 24 może pochwalić się oceną 2.5/10 w serwisie Metarcitic i całą masą skrajnie krytycznych komentarzy w sieci. Z pełną świadomością – jako wieloletni fan serii – mogę powiedzieć, że tak źle jeszcze nie było i trudno dziwić się tak ogromnemu odpływowi graczy. EA miało okazję stworzyć najlepszą grę piłkarską i pokazać, że bez udziału Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej są w stanie dostarczać jakościowy produkt. Twórcy postawili jednak na chciwość i niedbalstwo, w nadziei na to, że siła marki sama się obroni. Cóż, oby odbiło im się to czkawką.

Na koniec odsyłam do filmu – ostrzegam przed wulgaryzmami – który kondycję filmu podsumowuje brutalnie i bezpośrednio.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu