Tak, komunikacja ze zwierzętami jest możliwa. Problem w tym, że może przynieść więcej szkód, niż korzyści.
Technologia pozwoli na rozmowę ze zwierzętami. Ale nie do końca tak, jak sobie wyobrażacie
Jak wiele razy zdarzyło Ci się nadepnąć psu na ogon, a potem nosić w sobie ciężar wyrzutów sumienia do końca dnia, bo nie mogłeś mu wytłumaczyć, że to niechcący? Cóż, być może w całkiem niedalekiej przyszłości będziemy mogli komunikować się ze zwierzętami na masową skalę, dzięki technologii podsłuchiwania rozmów zwierząt. Zanim jednak pełen entuzjazmu zaczniesz zacierać ręce z myślą o możliwości zwierzenia się kotu z życiowych problemów, weź pod uwagę, że zwierzęta komunikują się w nieco bardziej pragmatyczny sposób.
Zrozumieć zwierzęta
Naukowcy od lat pracują nad opracowaniem skutecznego sposobu na komunikowanie się ze zwierzętami. Nie mówimy tutaj oczywiście o nauczeniu zwierzęcia reagowania na konkretne polecenia czy rozumienia fraz koniecznych do szkolenia, a faktycznego mówienia ich językiem. Nie jest to proste zadanie, bo wykorzystują one prawdziwe imponujący szereg pisków, szmerów, sygnałów wizualnych, drgań, a nawet reakcji chemicznych. Karen Bakker – profesor Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej – wymienia w swojej książce The Sounds of Life: How Digital Technology is Bringing Us Closer to the Worlds of Animals and Plants kilka ciekawych przykładów na wykorzystanie technologii do nawiązywania kontaktu ze zwierzętami.
Badanie języka zwierząt zaczyna się od nasłuchiwania. Zespoły badawcze zlokalizowane na całym świecie wykorzystują zalety miniaturyzacji, do podczepiania różnym gatunkom niewielkich mikrofonów, aby rejestrować wydawane przez nie dźwięki w naturalnym środowisku.
Niemieccy naukowcy zdołali na przykład porozumieć się z pszczołami, które do komunikacji używają nie tylko specyficznych odgłosów, ale także ruchu. Opracowali miniaturowe roboty, które odtwarzając konkretną sekwencję dźwięków i ruchów mogły nakazać pszczołom, w którą stronę lecieć i kiedy się zatrzymać.
Słonie natomiast wykorzystują bioakustykę w formie sygnałów infradźwiękowych, niesłyszalnych dla człowieka. Wibracje tych sygnałów pozwalają na ostrzeganie przed niebezpieczeństwem poprzez glebę na bardzo duże odległości. Ten skomplikowany system drgań przybiera zupełnie inną formę w zależności od napotkanego zjawiska, czego nie wychwyci człowiek, ale aparatura wspierana sztuczną inteligencją już tak. Naukowcy chcą opracować zwrotną metodę komunikacji, która pozwoli na wczesne ostrzeganie stad – na przykład przed kłusownikami – aby skuteczniej chronić populacje słoni w naturalny dla nich sposób.
Jeszcze ciekawiej brzmi podany przez Bakker przykład rafy koralowej, która jako „jeden wspólny organizm” wydaje całą syfonie pisków, zgrzytów i stuknięć. Emitowane dźwięki przybierają odmienną formę w miejscach, gdzie rafa koralowa jest w złej kondycji. W momencie gdy ekosystem rafy dobrze się rozwija, funkcjonujące w niej organizm wydają zupełnie inne dźwięki. Naukowcy spekulują, że odtworzenie dźwięków „zdrowej” rafy koralowej w bezpiecznym do rozwoju miejscu mogłoby nakłonić larwy koralowców do zmiany siedliska, co pozwoliłoby na odbudowanie kolonii.
Komunikacja ze zwierzętami to miecz obosieczny
Nie wszystko jest jednak takie kolorowe, bo technologia komunikowania się ze zwierzętami może przynieść zupełnie odwrotne rezultaty. Naukowcy obawiają się bowiem, że takie narzędzia mogą wpaść w niepowołane ręce. Wyobraźmy sobie, że polujący na afrykańskie słonie kłusownicy wchodzą w posiadanie technologii naśladującej odgłosy stada. Mogliby w łatwy sposób wywabić je z chronionych obszarów i skierować wprost w pułapkę.
Podobne spekulacje założyć można w stosunku do każdego rodzaju zwierząt, które dla danego podmiotu będą korzystne lub problematyczne. To jednak wizja dość odległej przyszłości, bo badacze wciąż są na etapie zbierania i analizowania materiałów, a opracowanie skutecznych metod, dostosowanych do poszczególnych gatunków, może zająć długie lata.
Stock image from Depositphotos
Źródło
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu