Coraz rzadziej spotykamy się w tym biznesie z dziełem przypadku. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Przecieki często są kontrolowane, firmy stara...
Coraz rzadziej spotykamy się w tym biznesie z dziełem przypadku. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Przecieki często są kontrolowane, firmy starają się nam podrzucać większe lub mniejsze strzępy informacji, by podsycić zainteresowanie usługą czy urządzeniem. To darmowa forma reklamy, przypominanie o sobie klientom bez wydawania dużych sum. Jednocześnie odciąganie uwagi od sprzętu konkurencji. Chyba w tych kategoriach należy odbierać "wpadkę" CEO Lenovo.
Szef chińskiej firmy, Yang Yuanqing, umieścił na swoim profilu w serwisie społecznościowym Weibo zdjęcia zegarków. Właściwie więcej tam komponentów niż gotowych urządzeń, znajdują się w lub na gąbce w średniej wielkości pudełku. Co to może być? Szybko pojawiły się spekulacje, że patrzymy na następcę zegarka Moto 360 od Motoroli. Wszak to do Lenovo należy teraz legendarna amerykańska marka. Widzimy zatem kolejne zegarki wspomnianego duetu, urządzenia, które za kilka kwartałów doczekają się pewnie premiery i zostaną wprowadzone na rynek.
Zaglądamy do środka owej skrzynki i naszym oczom ukazuje się ciekawy widok: najwyraźniej Motorola pozostanie przy okrągłej formie, ale zamierza dać klientom możliwość wyboru wykończenia. Dotyczy to nie tylko paska (skóra, silikon, stal) czy rozmiaru smartwatcha (mniejsze powinny zainteresować panie - na ich nadgarstkach Moto 360 nie wygląd chyba najlepiej, bo trudno uznać ten sprzęt za delikatny i drobny) - do wyboru będą też różne obudowy inteligentnego urządzenia. Słuszne rozwiązanie.
CEO chińskiego giganta najwyraźniej daje do zrozumienia, że jego firma pracuje nad nowym produktem i dokonuje zmian względem poprzedniej wersji. Daje wybór, którym chwali się ostatnio Apple, jednocześnie zachowuje elegancką formę (jeśli ktoś sobie jej zażyczy) i nie będzie ustępować pola Huawei, które niedawno zaprezentowało model Watch. Poprawia po prostu sprzęt i zamierza rozbudować ofertę w taki sposób, by nie musieć wstydzić się przed konkurencją.
Zdjęcia z Weibo szybko oczywiście wyparowały, ale w przyrodzie, zwłaszcza tej cyfrowej, nic nie ginie. Firma powiedziała A, przyjdzie czas na B. Należy zatem czekać na kolejne "przecieki", podejrzewam, że za jakiś czas któryś azjatycki serwis pochwali się zdjęciami gadżetu w kiepskiej jakości, potem zobaczymy jakąś gwiazdę lub gwiazdkę z tym urządzeniem na nadgarstku. Intryguje jedynie pytanie, na jakim etapie projektu jest producent i kiedy zobaczymy sprzęt na rynku?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu