Problemy z dostępnością układów scalonych przeciągają się mniej więcej od połowy 2020 roku i cały czas nie widać końca tego kryzysu. Pat Gelsinger, szef Intela, niestety nie ma dla nas dobrych wiadomości.
Problem z chipami przeciągnie się do 2024 roku
Gdy na początku 2020 roku pojawił się koronawirus i wszystkie globalne gospodarki kolejno ograniczały swoją działalność na tygodnie czy nawet miesiące, nikt nie był w stanie przewidzieć skutków tych działań. Wiele firm w obawie przed problemami ze sprzedażą swoich produktów, wstrzymywało zamówienia na komponenty i przechodziło w tryb "zobaczymy jak rozwinie się sytuacja". Jednocześnie lwia część pracowników ogromnych biurowców przeniosła się do domu i rozpoczęła długi okres pracy zdalnej. Potrzebowali oni do tego komputerów i wszelkiego rodzaju elektroniki, na którą popyt wzrósł o kilkadziesiąt procent. Nagle okazało się, że gospodarka wcale się nie załamała, ale ludzie nadal potrzebują nowych laptopów, telewizorów, samochodów czy pralek. Tylko dla wielu było już za późno.
Rynek nie znosi próżni, gdy jedna firma rezygnuje z dostaw komponentów, to dostawca szuka zbytu gdzie indziej. Gdy okazało się, że gospodarki wcale nie zamierzają się zatrzymać, to pojawił się problem z transportem i produkcją potrzebnych układów scalonych. Zwiększony popyt na elektronikę tylko pogorszył sytuację. Chipy mogli kupić Ci, którzy najwięcej zapłacą, a więc giganci branży technologicznej, dlatego problem z dostępnością komputerów wcale nie był i nie jest taki duży. Ucierpiały jednak na tym inne branże, a najlepiej widać to chociażby po problemach producentów samochodów. To teoretycznie ogromne i bogate konglomeraty, które jednak obecnie mają nawet problem z wyposażeniem swoich pojazdów w ładowarki indukcyjne. Niestety według Pata Gelsingera ten problem przeciągnie się nawet do 2024 roku.
Główny problem? Narzędzia do produkcji układów scalonych
CEO Intela w wywiadzie dla CNBC poruszył kwestię ograniczonej podaży układów scalonych na świcie i podzielił się swoimi przewidywaniami. Według niego sytuacja nie ulegnie znacznej poprawie nawet do końca 2023 roku, a dopiero w 2024 roku. Główna przyczyna takiego stanu rzeczy to brak urządzeń do produkcji układów scalonych. Na świecie ich produkcją zajmuje się głównie holenderska spółka ASML, która pracuje pełną parą ale nie jest w stanie sprostać zamówieniom swoich klientów. Z tego powodu budowy fabryk układów scalonych mają opóźnienia i nie mogą wspomóc rynku, który potrzebuje ich coraz więcej. Intel zamierza w najbliższych latach zainwestować kilkadziesiąt miliardów USD w rozbudowę swoich mocy produkcyjnych i co ważniejsze, zainwestuje w USA i Europie, a nie w Azji gdzie obecnie skupiają się największe fabryki elektroniki. Ta koncentracja to również część problemu, związana z transportem. Fabryki w USA i Europie powinny nas zabezpieczyć w przyszłości, ale ich budowa jeszcze kilka lat potrwa.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu