Felietony

System redukcji dźwięków otoczenia? Jestem oczarowany

Paweł Winiarski
System redukcji dźwięków otoczenia? Jestem oczarowany
Reklama

Recenzowane przeze mnie niedawno słuchawki Bose QuietComfort 25 były pierwszym urządzeniem z systemem redukcji dźwięków z otoczenia, których używałem ...

Recenzowane przeze mnie niedawno słuchawki Bose QuietComfort 25 były pierwszym urządzeniem z systemem redukcji dźwięków z otoczenia, których używałem dłużej niż chwilę. Wcześniej kompletnie nie widziałem sensu posiadania tego typu sprzętów. Ich przydatności nie można ocenić zakładając na chwilę słuchawki znajomego - wtedy zostaje tylko stwierdzić „no fajne”. I tyle. Kiedy jednak faktycznie potrzebujemy ciszy i spokoju, nagle takie urządzenie okazuje się fantastycznym kompanem.

Reklama

Na czym to wszystko polega? Zakładamy słuchawki na głowę, podłączamy przewód do urządzenia z muzyką i przesuwamy magiczny suwak. Po chwili słuchawki otaczają nas niewidzialną bańką, do której wszelkie odgłosy otoczenia przechodzą jakby przez wyciszający filtr. Takie przynajmniej miałem odczucie. Coś pomiędzy zagłuszaniem a zatyczkami do uszu, których lubię używać na koncertach.

Pierwsze zastosowanie takiego rozwiązania jakie zawsze przychodziło mi do głowy, to samolot. Niby latałem i bez słuchawek, i ze zwykłymi nausznymi lub pchełkami. Wtedy trzeba jednak nastawić się psychicznie albo na gadatliwych współpasażerów, albo szum samolotu. Gorzej jak obie te niedogodności się zsumują. Jednemu to przeszkadza, drugi rozkłada ręce, a trzeci ignoruje. Dlatego nie widzę, żeby znajomi biegli do sklepów po specjalne słuchawki, które umilą im przelot. Nawet jeśli często korzystają z tego środka lokomocji. Zabrałem QC 25 na lot do Barcelony i pierwszy raz w życiu szybowałem w przestworzach w spokoju. Samolot był okropnie głośny, ja siedziałem na samym początku - a na domiar złego sąsiadowały ze mną dwie okropnie gadatliwe Hiszpanki. Masakra.

Najpierw podłączyłem QC 25 do n3DS-a i kompletnie odciąłem się od otoczenia. Nie słyszałem ani samolotu, ani rozmawiających głośno współpasażerek. Widziałem, że lecimy, widziałem, że buzie im się nie zamykają. W drugiej części lotu przerzuciłem się na muzykę - to samo. Kompletne odcięcie się od otoczenia. Do tego stopnia, że usnąłem bez najmniejszych problemów, z czym miałem czasem w samolotach kłopot. Z wielkim bólem oddawałem testowane słuchawki zastanawiając się, czy nie zamówić sobie własnego egzemplarza. Niestety cena nie zachęca i choć można tego typu sprzęt wyrwać za około 1000 zł, to zerkając na porównywarki cenowe cały czas widzę kwotę oscylującą wokół 1300 zł. Bardzo dużo jak za taki luksus, szczególnie że nie latam znowu aż tak dużo.


Tak spodobał mi się jednak system, że bez wahania wziąłem do testów kolejne słuchawki. Tym razem dokanałowe, niestety znów w kosmicznej jak na tego typu sprzęt cenie (audiofilskich słuchawek nie biorę nawet za wyznacznik ceny). Bose QC20i, bo o nich mowa to rozwiązanie podobne, choć faktycznie tłumią trochę słabiej od QC25. Jednak ponownie odcinam się od świata. Do tego stopnia, że przy montażu wideo Grzesiek Marczak pisze do mnie wiadomości typu „Halo!” - nie reaguję bowiem na wołanie. A to znaczy, że ten model również dobrze działa.

Wspomniałem o samolocie, wspomniałem o głośnym biurze. Do czego jednak może się jeszcze przydać tego typu sprzęt? Ruchliwa ulica - na pewno. Niby zwykłe słuchawki też tłumią trochę otoczenie, ale przy urządzeniu z odpowiednim systemem różnica jest zauważalna. Rower? Tu jestem dość ostrożny i nie ryzykuję. Zawsze trochę przyciszam muzykę poruszając się tym pojazdem i wolałbym jednak uniknąć wypadku w sytuacji kiedy ktoś ostrzega mnie przed niebezpieczeństwem za pomocą klaksonu samochodowego, a ja nie jestem w stanie go usłyszeć.


Reklama

Sprzęt sprawdza się natomiast świetnie na siłowni. Niestety ciągle trafiam na takie przybytki, w których z głośników leci (raz ciszej, raz głośniej) energetyczna, zachęcająca do ćwiczeń muzyka. Niestety nigdy nie są to dźwięki neutralne, a ja jakoś nie potrafię przetrawić tanecznych hitów z dyskotek. I tu zasadnicza różnica - często zwykłe pchełki nie dają rady. Pomaga dopiero wysoki poziom głośności puszczanej na nich muzyki, a to ani zdrowe dla uszu, ani specjalnie przyjemne. Z systemem muzyka leci cicho, a tłumi otoczenie tak jak powinna.

Pozostaje jedno pytanie - kwestia, którą poruszyłem wyżej. Czy dopłacanie dużych pieniędzy tylko i wyłącznie za system ma sens? Oba testowane modele posiadają procesor przetwarzający muzykę - słychać to szczególnie po wyłączeniu systemu. Niestety jakość dźwięku bez wspomnianego układu jest zdecydowanie gorsza. Znowu słuchawki nie dają takich dźwiękowych odczuć jak naprawdę dobre pasywne słuchawki w podobnej cenie.

Reklama

Gdybym jednak często jeździł komunikacją miejską lub latał samolotem, szarpnąłbym się na taki wydatek lub chociaż poszukał tańszych, ale równie efektywnych modeli. Nie będę Wam kłamał - jestem takim systemem zwyczajnie oczarowany.

grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama