Tydzień temu TwitPic opublikował na blogu informację na temat zmienionego kilka dni wcześniej regulaminu, który to spowodował wiele głosów krytycznych...
Świetna odpowiedź Flickr-a na zamieszanie związane z prawami autorskimi w TwitPic
Tydzień temu TwitPic opublikował na blogu informację na temat zmienionego kilka dni wcześniej regulaminu, który to spowodował wiele głosów krytycznych w stosunku do twórców. Regulamin jest niejasny i według blogosfery wskazuje na to, że TwitPic ma zamiar sprzedawać prasie i innym mediom zdjęcia udostępniane przez użytkowników. Pomimo że administracja serwisu zapewnia, iż prawa autorskie wciąż pozostają po stronie użytkownika, to nikt z użytkowników nie chce robić za jelenia i dawać na sobie zarabiać. Z tego powodu w blogosferze rozgorzała dyskusja na temat owych zmian regulaminu, co sprytnie wykorzystał Flickr w działaniach pijarowych, mówiąc, że u nich "twoje zdjęcia są zawsze twoje".
Cała sprawa dotyczy wpisu na blogu autorstwa twórcy TwitPica - Noaha Everetta. Mówi on o tym, że zmiana regulaminu ma za zadanie chronić użytkowników (oczywiście!). Wątpliwość budzi przede wszystkim ten fragment wpisu:
Our terms state by uploading content to Twitpic you allow us to distribute that content on twitpic.com and our affiliated partners. This is standard among most user-generated content sites (including Twitter). If you delete a photo or video from Twitpic, that content is no longer viewable.
Noah informuje o tym, że od teraz jego serwis może wykorzystywać treści użytkownika nie tylko w swoim serwisie, ale także przekazywać je swoim partnerom. By nie zabrzmiało to tak groźnie, dodaje, że tak robi większość stron (jasne!), a poza tym, jeśli użytkownik skasuje zdjęcie lub film w serwisie, treść nie będzie już widoczna - ale gdzie? Na TwitPicu czy również u partnerów? A z cache Google'a też treść zniknie?
Obrazy użytkowników rzeczywiście powinny być chronione by nie powtarzały się sytuacje, gdy ich zdjęcia były wykorzystywane bez ich zgody w serwisach internetowych i mediach, a najbardziej znanym przykładem nadużycia jest zdjęcie tuż po wypadku samolotu US Airways nad rzeką Hudson.
Regulamin, jak i wpis jego dotyczący jest najzwyczajniej w świecie niejasny, dlatego nie ma co dziwić się lawinie podejrzeń skierowanych w stosunku do TwitPic. Dodatkowo, minął już niemal tydzień od opublikowania tamtego wpisu, a adnotacji do niego nie widać, co pozwala wierzyć w prawdziwość podejrzeń internautów. Swoją drogą ciężki ten biznes internetowy - trzeba grać fair i być transparentnym, bo w przeciwnym wypadku internauci wykryją nieprawidłowości, a blogosfera je nagłośni, co następnie podchwycą massmedia, tak jak w tym przypadku, gdy zaczęło się od wpisu na niszowym blogu (polecam przeczytać), a skończyło na stronie BBC News.
Co na to Flickr? Opublikował na swoim blogu wpis pod tytułem "At Flickr, your photos are always yours", w którym wyjaśnił, że tu do praw autorskich podchodzi się na poważnie, a na potwierdzenie dołączył zrzut ekranu z ustawień dotyczących praw autorskich.
Dalej, we wpisie pojawiają się informacje o tym, że w regulaminie widnieje wpis, że ani Flickr, ani Yahoo nie przejmują żadnych praw autorskich do publikowanych zdjęć, a jedyne, co sobie zastrzegają, to możliwość zmiany rozmiaru obrazu za pomocą zautomatyzowanego oprogramowania na potrzeby prezentacji zdjęcia w serwisie oraz na dystrybucję obrazu w różnych formach (np. miniatura) w obrębie serwisu.
Brawo Flickr!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu