Polacy z Facebooka nie są gotowi na AI. Uwierzą we wszystko, co wzbudza emocje.

Pomimo tego, że rewolucja AI trwa na dobrą sprawę trzy lata, to wiele rzeczy sztucznej inteligencji udało się udowodnić. To, że można dzięki narzędziom AI zoptymalizować mnóstwo działań i pracować szybciej. To, że maszyny mogą komunikować się ludźmi w sposób naturalny i dostosowany do oczekiwań człowieka. To, że niektóre zawody można zastąpić łatwiej, niż się dotychczas spodziewano. W końcu to, że część społeczeństwa nie jest na tę rewolucję po prostu gotowa. AI uwidoczniło naszą naiwność, podatność na dezinformację i nieumiejętność weryfikowania treści, które oglądamy w sieci. Anegdotycznym przykładem stał się zaś chałkoń i artystka, której nikt nie pogratulował.
AI ośmiesza ludzkość
Gdy niezbyt zaawansowana wersja modelu DALL-E debiutowała w 2021 roku, internauci – w tym my sami – żartowali, że takie narzędzia przydatne będą może za dekadę, bo początkowe umiejętności AI w generowaniu obrazu przypominały bardziej pokraczne rysunki przedszkolaka, a nie fotorealistyczne grafiki, znane z dzisiejszego Midjourney.
Nie trzeba było jednak długo czekać, by AI wyszkoliło się w generowaniu obrazów tak dobrze, że nierzadko odróżnienie fejka od prawdziwego obrazu wymaga bardzo dokładnego analizowania szczegółów. Media grzmiały, że jesteśmy już o krok od stworzenia idealnego narzędzia propagandy – modelu tak doskonałego, że będzie w stanie na pstryknięcie palcem napuszczać na siebie całe grupy społeczne i niszczyć kraje od środka. Zamiast tego – jak to zwykle w internecie bywa – technologia skręciła w stronę parodii i kpin. Parodii tak oczywistych, że aż trudno uwierzyć, że ktoś może potraktować je poważnie. A jednak istnieje pokaźna grupa użytkowników social mediów, których reakcje na wytwory AI mogłyby spokojnie stanowić podstawę do badań socjologicznych. Tę grupę znajdziemy – jakżeby inaczej – na Facebooku.
Religijne profile na Facebooku wylęgarnią grających na emocjach fejków
Żartujemy nierzadko, że Facebook to dziś medium dla boomerów i emerytów. Nie są to żarty bezpodstawne, bo faktycznie młodsze pokolenia okupują dziś X, TikToka czy Instagrama, zostawiając Facebooka na pastwę tych nieco mniej rozgarniętych w poruszaniu się po sieci, niedzielnych i wiekowych użytkowników, którzy okazali się bezbronni w starciu z AI.
Starsi użytkownicy nie są na bieżąco z nowinkami technologicznymi i traktują internet trochę jak telewizję – to, co na ekranie, musi być prawdą. I tu w zasadzie moglibyśmy się zatrzymać, bo to główne źródło problemu, a jeśli dodamy do tego silne granie na emocjach i wykorzystywanie czynnika religijnego, to tworzy nam się idealne narzędzie do manipulacji nieświadomymi użytkownikami Facebooka.
Schematy, które opisuje, na potęgę wykorzystują powstające jak grzyby po deszczu profile o nazwach w stylu „Każdy dzień z Bogiem”, „Otwórz się na Jezusa” etc. Strony te budują gigantyczne zasięgi na generowanych przez AI obrazkach, przedstawiających staruszkę z tortem urodzinowym, której nikt nie składa życzeń, chłopca, który stworzył z piasku piękną budowlę, a któremu nikt nie pogratulował, czy zasmuconą rolniczkę, której nikt nie pozdrowił, bo jest ze wsi (serio, ten wiejski schemat powtarza się zaskakująco często. Robią to z oczywistego powodu – by poruszeni użytkownicy Facebooka weszli z postem w interakcję, pisząc pozdrowienia, gratulacje czy życzenia.
Zasięgi opiewają na dziesiątki tysięcy wyświetleń, a setki komentarzy, zawierających szczere pozdrowienia potwierdzają, że mamy do czynienia z prawdziwym problemem. Można się z tego śmiać, ale współczucie i potrzeba edukacji jest w tym przypadku bardziej zasadna. Niestety nawet zorganizowane próby zwracania uwagi na ten problem przez nieco bardziej świadomych użytkowników Facebooka, nie powstrzymuje tysięcy osób przed bezrefleksyjną wiarą w treści, które jawnie nimi manipulują.
Satyra zawiodła – co będzie dalej?
I tak oto dochodzimy do słynnego chałkonia. To obrazek wygenerowany dla żartu, w celu wykpienia tego zjawiska i przejaskrawionego przedstawienia sytuacji. Sęk w tym, że ten oczywisty żart został przez niektórych internautów potraktowany równie poważnie, co cała reszta fejków. Pod chałkoniem – a także innymi przykładami przerysowanych kpin – także znajdziemy liczne gratulacje od starszych użytkowników Facebooka, którzy – co najgorsze – na próbę wyprowadzenia ich z błędu reagują słowną agresją.
A teraz pomyślcie sobie, że to dopiero początek. Generowanie zdjęć ledwie wkracza w zasadniczą fazę, a już na horyzoncie majaczy generowanie wideo. Jaki będzie obraz Facebooka, gdy Meta wdroży zapowiedziane zmiany i usunie moderatorów treści? Parafrazując – to nie jest internet dla starych ludzi. Jedyne co nam zostało, to edukować rodziców i dziadków, bo kiedyś ten memiczny chałkoń może zamienić się w serię obrazków polaryzujących społeczeństwo tak bardzo, że na zatrzymanie tego zjawiska będzie już za późno.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu