Pamiętacie, jak przy starcie sklepu Epic Games Store firma na każdym kroku wskazywała jak mocno Steam zarabia na producentach gier? W temacie tych 30% nic się nie zmieniło, jednak jak wiele osób podnosiło, to nie Valve jest wyjątkiem od reguły, a po prostu robi tak, jak inni.
Steam nie jest taki zły jak go przedstawia Epic
Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...
Na początku grudnia 2018 roku wystartował Epic Games Store, czyli dość odważna inicjatywa Epic Games. Tak naprawdę jednak wciąż nie powinniśmy mówić o klasycznym sklepie, a raczej o przemodelowanym launcherze do Fortnite. Przez te wszystkie miesiące Epic Games Store zyskał zarówno klientów, jak i fanów - ale również podzielił graczy. Przede wszystkim ze względu na gry na wyłączność, bo z boku wyglądało to tak, że kolos (bo chyba można tak o nich mówić patrząc na to jak ogromnym sukcesem komercyjnym i finansowym jest Fortnite) robi wszystko aby pozyskać dla siebie fajne gry. Ostatnim przykładem jest miesięczna wyłączność na Red Dead Redemption 2 na PC, bo dopiero po miesiącu gra trafi na Steama.
Drugą PR-ową zagrywką jest ciągłe rozdawanie gier. Tak, Epic Games Store regularnie serwuje swoim użytkownikom darmowe produkcje i tym właśnie przyciąga ich do usługi. Czy to przekłada się później na zarobki z faktycznej sprzedaży? Nie sądzę, ale mówią głównie na swoim przykładzie - uruchamiam ten sklep tylko po to żeby odhaczyć sobie darmowe produkcje albo włączyć PC-towego Fortnite, nigdy jeszcze nic tam nie kupiłem.
A właśnie zakupy i to, jak dystrybuowane są nasze pieniądze jest głównym motorem napędowym strategii PR sklepu Epic Games. Otóż Epic bierze z jednej sprzedanej sztuki tylko 12% naszych pieniędzy, co stoi mocno w kontrze do 30% branych przez Steam. Na tym firma opiera komunikację i swoją strategię wierząc, że graczy to faktycznie interesuje.
Serwis IGN postanowił jednak przyjrzeć się czy Steam faktycznie taki straszny jak go Epic maluje i sprawdził jak to wygląda w przypadku innych sieciowych sklepów z grami. I wiecie co? Wyjątkiem jest tu Epic Games Store, Steam po prostu wpisuje się w ogólny krajobraz cyfrowego rynku. Nie wierzycie? Zobaczcie na infografikę opracowaną w oparciu o masę rozmów i danych.
Jak sami widzicie mniej niż 30% bierze jedynie Humble Store, choć tu sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Z 25% tylko 15% idzie do samego sklepu, 10% przekazywane jest na cele charytatywne.
Nasz polski GOG też bierze dla siebie 30% ze sprzedaży, podobnie jak Microsoft Store. Jak więc maluje się Steam na tym tle? Jest po prostu taki sam jak konkurencja, co oczywiście w bardzo pozytywnym świetle stawia właśnie Epic Games Store.
Przyjrzyjmy się dodatkowo sklepom konsolowym i mobilnym, bowiem okazuje się, że tu też 30 procent jest standardem. PlayStation Store - 30%, Xbox Games Store - 30%, podobnie jak Nintendo eShop, który również bierze dla siebie 30% ze sprzedaży gry.
Mobilne sklepy mamy w zestawieniu dwa. AppStore od Apple? 30%, Sklep Google Play od Google? 30%. Tak, to ten sam sklep Google Play, któremu Epic nie chciał płacić przy mikrotransakcjach z mobilnego Fortnite. I gra się po prostu tam nie pojawiła. Ale to Android, da się bez problemu zainstalować plik apk pobrany z oficjalnej strony gry - w przypadku AppStore było to niemożliwe, więc Fortnite funkcjonuje tam normalnie jako jedna z darmowych gier z mikrotransakcjami.
Praktycznie tak samo jest również ze sklepami fizycznymi, które też biorą 30% ze sprzedaży gry, choć tu jeszcze dochodzi kwestia wydawcy, który ponosi koszty produkcji płyty, pudełka czy nadruków, których nie ma przecież w cyfrowej dystrybucji.
Jak donosi IGN bazując na pozyskanych danych i swoich źródłach, 30% pobierane przez Steam nie znaczy wcale, że pozostałe 70% ląduje w kieszeni autorów. Czasem jest to raczej 65%, część pieniędzy zostaje jeszcze przeznaczona na dodatkowe opłaty - na PC, 70% to raczej standard dla rynku konsolowego. Trzeba też pamiętać o licencjach (na przykład za wykorzystanie silników do gier) czy podatkach, co wpływa na ostateczną sumę lądującą na koncie wydawcy lub producenta.
Podobno GOG, który też bierze 30%, ale wymaga od wydawcy gry dodatkowych, samodzielnych działań, które kosztują czas oraz pieniądze - podczas gry u Valve dzieje się to automatycznie. Ale tu też nie można być wszystkiego pewnym, bo po zgromadzeniu danych i publikacji artykułu na IGN, GOG zapewniał, że podchodzi do wydawców indywidualnie i nie zawsze bierze dla siebie 30%.
Jedno ze źródeł powiedziało IGN, że w przypadku fizycznej wersji gry zysk twórcy/wydawcy może wynosić jedynie 10-15% faktycznej ceny gry. Trochę szok, bo wygląda to trochę tak, jak kupowanie w naszym kraju paliwa.
Czy to, ile zarabia twórca i wydawca powinno interesować gracza?
I tak, i nie. Patrząc na całą sprawę trzeba mieć w głowie ogólny obraz rynku i świadomość tego, jak mało pieniędzy ląduje u twórcy gry. Może wtedy bardziej docenilibyśmy jego pracę, skoro często w komentarzach piszemy “zrobiliście tę grę tylko dla kasy”. To w jakiś sposób usprawiedliwia również obecne na rynku mikrotransakcje, które często wydają się tak naprawdę jedynym sposobem na zarobek, a często też sposobem na rekompensatę wkładu finansowego. Nie jest tajemnicą, że gry tworzy się dla pieniędzy, a nie z pasji i o tym też warto pamiętać. Też chciałbym aby niektóre świetne serie powróciły, ale jeśli zarówno producent jak i wydawca doskonale wiedzą, że na nich nie zarobią - ba, nie zwrócą im się nawet koszty produkcji - to nie wyłożą na nią pieniędzy. Pozostają wtedy zbiórki społecznościowe, ale przecież tu pojawiały się niezłe przekręty i wiele gier po zebraniu grubej kasy nigdy się nie ukazało. A były i takie, na które ludzie chętnie wpłacali, a potem dostawali produkt, który totalnie rozmijał się z ich oczekiwaniami.
Przeraża mnie trochę to, ile negatywnych emocji wywołuje konflikt na linii Steam - Epic Games Store. Nie opowiadam się po żadnej ze stron. Nie uważam jednak, by była to "tylko ikonka na pulpicie" i moim zdaniem sklep - czy w zasadzie platforma do grania - powinna być czymś więcej niż tylko miejscem do wydania pieniędzy. A Epic Games Store wciąż wielu ważnych funkcji brakuje i nie widzę, by ktokolwiek kwapił się do ich dodania. Choć trzymam mocno kciuki by któregoś dnia sklep stał się dopracowaną platformą do elektronicznej rozrywki z dobrze zaprojektowanym systemem "okołosklepowym".
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu