Steam Deck brzmi jak wymarzony sprzęt każdego gracza. I choć z jednej strony bardzo bym go chciał w swojej kolekcji, to rozsądek podpowiada by zaczekać na pierwsze recenzje finalnego produktu.
Steam Deck: 3 powody dla których chcę go mieć. I 3 powody przez które go nie zamówiłem
Mam w domu cały szereg konsol z kilku generacji wstecz. Ograniczam się raczej do tych od Nintendo, Segi, Sony... oraz urządzeń Commodore. Od kilkunastu lat jednak nie mam żadnego komputera, który nadawałby się do gier — dlatego Steam Deck wygląda jak urządzenie moich marzeń. Cała biblioteka Steam na wyciągnięcie ręki - i to bez wielkich inwestycji, bez wielkiego kloca, bez konieczności podłączania do telewizora i/lub monitora. Moja pierwsza reakcja byłą hurraoptymistyczna — NO W KOŃCU. Kilkanaście godzin później dałem sobie jednak na wstrzymanie i postanowiłem nie zamawiać nowego urządzenia, nawet jeżeli mowa tylko o formie przedpłaty za kilkanaście złociszy. Dlaczego? O tym za chwilę, najpierw jednak skupmy się na tym, dlaczego chciałbym mieć ten sprzęt w swojej kolekcji.
Dlaczego chciałbym mieć Steam Deck?
Biblioteka Steam na wyciągnięcie ręki
Mój komputer absolutnie nie nadaje się do grania. Kilkuletni już Macbook ze zintegrowaną kartą graficzną nie pozwoli nacieszyć się niczym poza starociami i niewymagającymi produkcjami. Jako że korzystam z niego z macOS na pokładzie, nie mam wgranego Windowsa - wybór jest mniejszy niż można by się spodziewać. Steam Deck ma zaoferować wygodny dostęp do biblioteki gier Steam — brzmi jak marzenie, zwłaszcza w kontekście tamtejszych nieustannych wyprzedaży. Ale jak będzie wyglądała faktyczna kompatybilność i komfort grania? Tutaj jest sporo znaków zapytania - i myślę, że tak naprawdę to na co stać urządzenie zweryfikuje dopiero czas.
Nareszcie widząc PC nie musiałbym wzruszać ramionami z nadzieją, że gra (kiedyś) wyjdzie na konsole
Jestem graczem konsolowym — bo przed laty to właśnie tam było najwięcej interesujących mnie gier. Ze względu na tytuły na wyłączność kupowałem kolejne sprzęty i... tak mi w sumie zostało, w tej generacji też nie udało mi się ograniczyć do jednej zabawki. Na starcie skusił mnie Xbox (bo jako pierwszy oferował Yakuza: Like a Dragon w wersji dla nowej generacji), po czasie dokupiłem PlayStation 5 (w sumie głównie do nadrobienia zaległości z PS4, ale zawsze) — a PC jak nie było, tak nie ma. Ale raz na jakiś czas pojawia się tytuł w który chciałbym zagrać możliwie jak najszybciej, a jego port konsolowy jest przedłużany w nieskończoność. Tak sprawy miały się z fenomenalnie ocenianymi Return of the Obra Dinn (konsolowa wersja wyszła dokładnie rok później) czy Disco Elysium (wersja na Windowsa wypuszczona została w październiku 2019 roku, na PlayStation trafiło w marcu 2021 ale jakościowo było tak źle, że wciąż czekam na połatanie bugów). Ja wiem że jest klęska urodzaju, ja wiem, że moja lista tytułów do ogrania nigdy nie ma końca, ale mimo wszystko... no cóż, chciałbym móc zagrać. Ale wyszło jak wyszło.
Przenośny sprzęt z ogromnym potencjałem. Wierzę że SteamOS to dopiero początek
Nie mam złudzeń — to będzie najlepsze urządzenie do emulacji z ogromną bazą gier... wszelakich. Podobno będzie można na nim zainstalować Windowsa, co oznacza furtkę do dziesiątek emulatorów oraz... grania w chmurze od Microsoftu. Brzmi to jak nieskończona biblioteka gier i możliwości. Ale idąc tym tropem brakuje mi w Steam Decku opcji włożenia karty Sim (czy nawet e-sim). No cóż, może kiedyś.
W moich oczach może to być najciekawsze z urządzeń do grania. Najbardziej uniwersalne, pchające branżę naprzód. I ani trochę nie rozpatruję go w kategoriach rywala Switcha, ale po prostu dobrego sprzętu do którego podłączymy rozmaite akcesoria, podepniemy go do zewnętrznych ekranów, albo zabierzemy ze sobą w podróż. Tylko i aż. Jednak póki co niewiadomych jest na tyle dużo, że z zakupem zdecydowałem się wstrzymać.
Dowiedz się więcej: Steam Deck w Polsce
Dlaczego zdecydowałem się (póki co) nie zamawiać Steam Deck?
Valve udowodniło, że nie wie co to znaczy wsparcie
To nie jest tak, że nie wierzę w Valve. Ich nieograniczone środki dają im... nieograniczone możliwości. Steam Deck nie jest ich pierwszym urządzeniem które trafia na rynek — a z poprzednimi sprawy były... skomplikowane. Większość nie radziła sobie wybitnie, a twórcy porzucali ich wsparcie. I gdyby nie prężnie działająca społeczność, gier którymi można się wygodnie cieszyć ze Steam Controllerem byłoby znacznie mniej. Steam Boxy były może i fajnym pomysłem, ale tak szybko jak się pojawiły, tak szybko zniknęły. Steam Link miał tak marną reklamę, że mimo iż był świetnym sprzętem — większości był kompletnie nieznany. Tutaj szumu jest dużo — pierwsza fala zamówień przedpremierowych wyprzedana, ale czy to wystarczy na dłużej?
Gry będą. Ile? Jak podziałają? Niewiadomych wciąż jest sporo
Patrząc na specyfikację Steam Decka nawet nie myślę o tym, że będzie to mój główny sprzęt do grania w największe hity. Valve zapowiedziało urządzenie, zaczęło je sprzedawać, ruszyły rezerwacje zamówień przedpremierowych które wyprzedały się szybko. Kolejne partie dopiero w przyszłym roku. No i wszystko fajnie, ale wokół samej konsoli jest tyle znaków zapytania, że to jednak trochę kupowanie kota w worku. Kiedy kupujemy konsolę to wiadomo czego można się po niej spodziewać. Tutaj? Szczerze mówiąc — w ogóle. Z jednej strony potencjał jest ogromny, z drugiej... a co, jeśli po prostu za dużo sobie na temat tego sprzętu wyobrażamy? Na tę chwilę wsparciem SteamOS cieszy się raptem kilkanaście procent biblioteki. Wybawieniem może okazać się wspomniana instalacja Windowsa. Pytanie tylko, czy wszystko zadziała równie sprawnie?
To nie jest sprzęt, który będzie wygodną maszynką do grania mobilnie. Waży zdecydowanie za dużo
699 gramów — tyle według oficjalnej specyfikacji ważyć będzie Steam Deck. Dużo to czy mało? W mojej opinii: BARDZO dużo. Nintendo Switch (wraz z kontrolerami Joy-Con) waży 399 gramów i uważam, że nie nadaje się do wygodnego grania i traktowania jako konsola przenośna. Przez lata spędziłem tysiące godzin z handheldami wszelkiej maści (od Gameboya Advance przez DS, 3DS, PlayStation Portable i Vitę) — bo to zawsze były moje ulubione platformy do gry. 219 gramów PS Vita, 235 gramów 3DS, 140 gramów GBA, 175 gramów PlayStation Portable (Lite). Różnica jest kolosalna, bo Steam Deck waży wielokrotnie więcej. Zakładam że spora w tym zasługa użytych materiałów oraz samej wielkości, ale nie zmienia to faktu, że skoro Switcha nie potrafię traktować jako konsoli przenośnej, to i tutaj potencjalnie najfajniejszy aspekt nie wejdzie w grę. A skoro mam zapłacić ponad trzy tysiące złotych w ciemno za stacjonarny sprzęt z tyloma niewiadomymi, to... chyba jednak rozsądniej byłoby kupić za takie pieniądze PC do gier. Zakładam, że mimo sytuacji na rynku kart graficznych — w tej cenie udałoby się złożyć coś sensownego o wyższej wydajności. Albo po prostu kupić GPD Win 3, który bez stacji dokującej kosztuje (tylko) 50 dolarów więcej, niż najdroższy wariant Steam Decka.
Steam Deck brzmi jak marzenie gracza, ale wstrzymuję się z zakupem
Z jednej strony: Steam Deck wydaje się sprzętem marzeń. Z drugiej... no właśnie, wiemy o nim na tyle niewiele, że tak naprawdę sporo z nich może okazać się wyobrażeniami spragnionych graczy. Nie wykluczam, że po pierwszych recenzjach jednak się skuszę na ten sprzęt. Zwłaszcza, że jestem niemal w 100% pewien, że społeczność nie zawiedzie, a wygląda na to że urządzenie cieszyć się będzie ogromnym zainteresowaniem. Ale ostatecznie kupowanie kota w worku to jednak nie moja bajka.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu