Felietony

Starship wybuchł, i co z tego? Wkurza mnie gdy porównuje się to z lotem załogowym

Kamil Pieczonka
Starship wybuchł, i co z tego? Wkurza mnie gdy porównuje się to z lotem załogowym
Reklama

SpaceX jest w tej chwili mocno zaangażowane w załogowy lot kapsuły Crew Dragon, który przy odrobinie szczęścia będzie miał miejsce dzisiaj, ale nie przerywa też testów statku Starship w Boca Chica. Wczoraj niestety został zniszczony prototyp oznaczony jako SN4, a media już podłapały temat i pytają co na to astronauci NASA. To wyraz największej głupoty.

Starship wybuchł, ale prawdopodobnie nie ze swojej winy

Zacznijmy od faktów, czyli tego co wydarzyło się wczoraj w Boca Chica. Jak pewnie dobrze wiecie z licznych publikacji, SpaceX w przypadku prototypów statków Starship stawia na szybką budowę i testowanie. Każdy kolejny model jest znacząco poprawiony względem poprzednika, a wszelkie błędy w sztuce, które wychodzą podczas testów są szybko naprawiane w kolejnym modelu. Niestety wiążę się to ze spektakularnymi awariami. Dlatego do tej pory większość prototypów uległa mniejszym lub większym uszkodzeniom. SpaceX czerpie jednak z tych awarii niezbędne doświadczenie.

Reklama

Nie inaczej będzie pewnie w przypadku SN4, który zniszczony został w bardzo spektakularny sposób. Najlepsze ujęcie nagrał Everyday Astronaut, który filmuje postępy SpaceX niemal bez przerwy przy pomocy kamery 4K nagrywającej przy 120 klatkach na sekundę. Doskonale widać moment wybuchu, który następuje kilkanaście sekund po wydawałoby się pozytywnym teście silnika Raptor (tzw. static fire, czyli odpalenie silnika na kilka sekund). W pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że ponownie nie wytrzymały zbiorniki, ale analiza ujęć z różnych kamer pokazuje coś innego.

Świetnie opisał to Scott Manley dlatego jak macie chwilę, to warto go posłuchać. W skrócie wygląda na to, że tym razem zawiodła hydraulika, która dostarcza paliwo do zbiorników rakiety. Po teście silnika paliwo (czyli ciekły tlen i metan) trzeba wypompować ze zbiorników (to samo miało miejsce po tym jak przerwany został start rakiety Falcon 9 z kapsułą Crew Dragon, dlatego załoga nie opuściła kapsuły zaraz po przerwaniu odliczania). Wygląda jednak na to, że coś w tym procesie poszło nie tak. Nie wytrzymał jakiś zawór i z instalacji zaczął się ulatniać ciekły metan, który natychmiast zamienił się w chmurę łatwopalnego gazu. Wystarczyła mała iskra, która spowodowała spektakularny wybuch. Jego efekty widać na zdjęciach poniżej.

Tym samym wiele wskazuje na to, że nie była to awaria stricte powiązana z projektem statku Starship, a problem z instalacją zasilającą. SN4 ucierpiał bo siła wybuchu była ogromna, a w zbiornikach nadal miał sporo metanu. Siła wybuchu była ogromna, ważący szacunkowo około 20 ton obciążnik na szczycie SN4 wyrzuciło w górę na kilkanaście metrów. Na szczęście poza szkodami materialnymi, nie było żadnych ofiar w ludziach, choć pewnie chwilę potrwa zanim stanowisko testowe zostanie posprzątane i przygotowana dla SN5, który jest już nie mal gotowy i oczekuje na swoją kolej w hangarach.

Starship nie ma nic wspólnego z Falconem 9

Media uwielbiają sensacje, dlatego gdy tylko informacja o wybuchu stała się popularna, to w sieci zaczęły się pojawiać artykuły, pytające co teraz z załogowym lotem na ISS, który przy odrobinie szczęście będzie miał miejsce dzisiaj o 21:22 czasu polskiego. Odpowiedź jest krótka: NIC. Crew Dragon i Falcon 9 to konstrukcje, które nie mają nic wspólnego z projektem Starship. To kompletnie różne rakiety, począwszy od użytych materiałów, poprzez zastosowane paliwo, a na silnikach kończąc. Nie wspominając już o tym, że Falcon 9 ma za sobą ponad 100 udanych lotów orbitalnych i jest jedną z najmniej zawodnych rakiet na rynku.


Starship to prototyp, który jeszcze nie wzniósł się w powietrze, choć jak dobrze pójdzie to pewnie jeszcze w tym roku zaliczy przynajmniej lot na wysokość 20 km. Czy będzie to dziełem SN5, SN6 czy może dopiero SN10 to kwestia wtórna. SpaceX jest gotowe budować nowy statek co 2 tygodnie, a Elon Musk od początku mówi, że kluczowa jest możliwość masowej produkcji na dużą skalę. To podejście wiąże się ze spektakularnymi porażkami, które obserwuje cały świat, ale to tylko mała niedogodność. Dlatego nawet jeśli Starship wybuchnie jeszcze 10 razy, to wszystko sprawi, że finalny projekt stanie się jeszcze lepszy i bezpieczniejszy. Docelowo na tyle bezpieczny, aby podobnie jak Crew Dragon, zabrać któregoś dnia ludzi na orbitę, Księżyc i dalej na Marsa.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama