Nauka

To będzie kompromitacja Boeinga. Tak może wyglądać misja ratunkowa na ISS

Jakub Szczęsny
To będzie kompromitacja Boeinga. Tak może wyglądać misja ratunkowa na ISS
12

Na razie Boeing i NASA robią dobrą minę do złej gry. Jeżeli szybko nie zadzieje się coś, co sprowadzi Starlinera na Ziemię wraz z astronautami, SpaceX może zostać zmuszone do wykonania misji ratunkowej na ISS z powodu problemów z niedawno zadokowanym tam statkiem. Podstawowym problemem jest wyciek helu w kilku newralgicznych miejscach. Nie zdziwiłbym się jednak, gdybyśmy nie wiedzieli wszystkiego.

Astronauci Butch Wilmore i Suni Williams wylecieli w kierunku ISS na pokładzie Starlinera 5 czerwca i pierwotny plan zakładał 9-dniowy pobyt na Stacji. Awaria statku sprawiła, że właściwie nie wiadomo kiedy wrócą, a NASA intensywnie pracuje nad rozwiązaniem problemu.

Scenariusz sprowadzenia astronautów na Ziemię przez SpaceX na pokładzie statku kosmicznego Crew Dragon staje się coraz bardziej realny. Gdyby do tego doszło, byłby to poważny cios dla Boeinga, który wydał około 1,5 miliarda dolarów na dodatkowe koszty misji, poza rzecz jasna kontraktem z NASA o wartości 4,5 miliarda dolarów. Lotniczy gigant miał nadzieję, że obok SpaceX będzie drugą firmą, która będzie usługiwała NASA w zakresie transportu rzeczy i ludzi na ISS.

Pomimo zapewnień NASA i Boeinga, że obecne problemy na pokładzie Starlinera nie wymagają interwencji SpaceX, Crew Dragon jest już gotowy do wykonania takiego zadania. Statek SpaceX może pomieścić od dwóch do czterech pasażerów jednocześnie, a w sytuacjach awaryjnych może zabrać nawet więcej osób. Od 2020 roku firma Elona Muska jest jedynym prywatnym podmiotem certyfikowanym do transportu z i na ISS. Co więcej, różne media próbują skontaktować się z Boeingiem w tej sprawie, ale żądania te pozostają bez odzewu. To rzecz jasna dodatkowo podgrzewa atmosferę.

Eksperci twierdzą jednak, że dopiero pojawienie się innych poważnych problemów w ciągu następnych kilku dni mogłoby zmusić NASA do zwrócenia się o pomoc do SpaceX. Pytanie jednak, czy aby ta niepokojąca cisza nie oznacza już teraz wystąpienia tego typu problemów, a zespół pełnię czasu poświęca na kwestię bezpiecznego sprowadzenia załogi Starlinera na Ziemię. To nie będzie przecież łatwa misja, a należy działać szybko. Dwóch dodatkowych astronautów na ISS to obciążenie na stacji - w kontekście zapasów, tlenu, czy też możliwości przetwarzania / magazynowania / pozbywania się uryny i... ekskrementów. Przecież dopiero co wymieniono element układu odzyskiwania wody z moczu wydalanego przez załogę ISS.

Możliwe, że NASA z rozmysłem opóźnia podróż powrotną, aby dokładnie zbadać statek — a podłączenie do ISS daje w kosmosie większe możliwości diagnostyki. Być może chodzi o dokładne analizy przyczyn awarii oraz opracowanie procedur, które mogłyby zlikwidować takie problemy w przyszłości. Sytuacja jest dynamiczna i kolejne informacje od NASA będą kluczowe dla rozwoju wydarzeń. Jeśli NASA zacznie rozważać misję ratunkową, będzie to oznaczać, że w Starlinerze wykryto poważniejsze usterki, które mogą zagrażać życiu astronautów.

Ostatni raz astronauta NASA potrzebował pomocy w powrocie na Ziemię w 2022 roku, kiedy rosyjska kapsuła Sojuz z Amerykaninem Frankiem Rubio na pokładzie też zmagała się w wyciekiem. Rozważano zwrócenie się o pomoc do SpaceX, ale ostatecznie Rubio powrócił na Ziemię na pokładzie pustej kapsuły Sojuz wystrzelonej przez Rosjan. Astronauta przeżył prawdziwy horror: miał spędzić w kosmosie pół roku, a ostatecznie był tam aż przez 371 dni!

Co dalej? Zobaczymy. Nie wygląda to zbyt dobrze - tym bardziej że Boeing bardzo walczył o naprawę swojego zszarganego wizerunku poprzez sukces z załogową misją na ISS. Pierwsza jej część się udała. Druga... cóż. Nawet jeżeli Starliner z powodzeniem oderwie się od Stacji i powróci do nas, i tak wszyscy będą pamiętać o znacząco wydłużonym pobycie astronautów na ISS, a także o wyciekach helu. To niezbyt dobra perspektywa dla Boeinga. A jeżeli już będzie trzeba do tego prosić SpaceX o pomoc, skala kompromitacji będzie przeogromna.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu