Po tygodniach testów i wielu próbach odtworzeniu problemów, które dotknęły Starlinera, przedstawiciele NASA i Boeinga nadal nie są w stanie określić daty powrotu dwóch astronautów, którzy zostali wybrani do inauguracyjnego załogowego lotu testowego. Trzeba powiedzieć sobie jasno: to koszmar dla tych ludzi. Mimo profesjonalizmu, zapewne drżą oni o to, jak i czy w ogóle wrócą do domu.
Inżynierowie Boeinga — jak podają media — zidentyfikowali kilka potencjalnych przyczyn problemów, które wystąpiły podczas pierwszego etapu misji. Chodzi o m.in. wycieki helu oraz awarie silników odrzutowych, które nagle przestały działać w trakcie podróży na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Niemniej, nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy nie pojawią się one w trakcie powrotu na Ziemię i czy nie zdarzy się tak, że doprowadzą one do śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji dla znajdujących się w kapsule astronautów.
Inżynierowie przeprowadzili ponad tysiąc testów silników, symulując ich działanie w warunkach docelowego lotu. W trakcie testów starali się odtworzyć sytuacje, które mogłyby wystąpić podczas lotu powrotnego na Ziemię. Ich celem było określenie, dlaczego silniki manewrowe Starlinera niespodziewanie wyłączały się. Ale nie tylko — ten czas był idealnym momentem na ocenę potencjalnych zagrożeń związanych z ich ponownym włączeniem. Dzięki temu inżynierowie odkryli, że ciepło gromadzące się wewnątrz silników mogło powodować deformację teflonowych uszczelek — a to powodowało niemożność podania paliwa do silnika.
Stąd też Starliner w trakcie manewru odłączenia się od ISS i powrotu na Ziemię, nie będzie pilotowany manualnie przez astronautów. Niektóre z ręcznych manewrów mogłyby dodatkowo obciążyć silniki i zwiększyć ryzyko takiej awarii. Autopilot jest dużo bardziej precyzyjny i raczej nie będzie potrzebował zbyt wielu poprawek manewrów.
Wciąż nie ma pewności, że Starliner, który przetransportował astronautów Butcha Wilmore'a i Suni Williams na ISS, będzie tym samym pojazdem, który sprowadzi ich z powrotem na Ziemię. Jeśli Starliner nie zostanie dopuszczony do procedury powrotu — może być tak, że na ISS wybierze się... SpaceX. NASA przeprowadzi w międzyczasie jeszcze jeden przegląd danych dotyczących silników, zanim podejmie ostateczną decyzję. Trudno powiedzieć, jaki będzie werdykt, ale jeśli Starliner nie wróci na Ziemię, będzie to niesamowity blamaż dla Boeinga.
Astronauci przybyli na ISS 6 czerwca, a misja miała trwać około tygodnia. Awarie statku spowodowały, że znajdują się na stacji już ponad 50 dni. Starliner może przebywać w przestrzeni kosmicznej maksymalnie 90 dni.
Prowadzone testy skupiają się także wokół przyczyn wycieków helu, które utrudniały pierwszy etap podróży. Analiza komponentów na Ziemi wykazała, że wycieki mogą być wynikiem uszkodzeń uszczelek spowodowanych przez ich ekspozycję na opary paliwa. Boeing planuje ich wymianę na takie, które będą zbudowane z bardziej odpornych materiałów.
NASA i Boeing kontynuują wspólne testy statku, który pozostaje zadokowany do ISS. Testy obejmą uruchomienie 27 silników odrzutowych, aby ocenić poziom wycieków helu i ocenić ich ryzyko dla misji. Nikt nie mówi niczego na temat daty powrotu, pewne nie jest również to, czy astronauci w ogóle wrócą z pomocą tego statku. NASA planuje przeprowadzić jeszcze jeden pełny przegląd maszyny, aby ostatecznie zaplanować odłączenie Starlinera (lub orzec o jego porzuceniu w trakcie II etapu misji) i ma to nastąpić pod koniec przyszłego tygodnia. Astronauci spędzą więc w kosmosie naprawdę długi — z perspektywy początkowych planów — czas. I mniemam, że nijak nie jest on przyjemny na tym etapie...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu