Świat

Dzięki temu człowiekowi nie doszło do atomowej zagłady. Umarł w zapomnieniu

Jakub Szczęsny
Dzięki temu człowiekowi nie doszło do atomowej zagłady. Umarł w zapomnieniu

Podczas gdy świat zamartwia się napiętą sytuacją na Półwyspie Koreańskim, nikt przez długi czas nie zauważył śmierci człowieka, który w historii zapisał się jako bohater - choć jego kraj nie uhonorował odpowiednio jego zasług. W przeszłości byliśmy parę razy na skraju globalnego konfliktu nuklearnego - w zapobieżeniu jednemu z nich brał udział człowiek, który sprzeciwił się procedurom i tym samym - skazał się na ostracyzm w państwie.

Tym człowiekiem był Stanisław Pietrow. Jako podpułkownik Armii Radzieckiej zapobiegł wybuchowi globalnego konfliktu jądrowego. Przede wszystkim jego decyzja i trzeźwa ocena sytuacji spowodowały, że dzisiaj w ogóle żyjemy, a w roku 1983 świat nie został strawiony przez kule ognia oraz mordercze promieniowanie.

Jeden człowiek, jeden błąd, jedna decyzja

Jako podpułkownik Armii Radzieckiej (Wojska Obrony Powietrznej ZSRR), we wrześniu 1983 roku pełnił dyżur w centrum dowodzenia Serpuchow-15. Zadaniem jego oraz podlegającego mu zespołu było monitorowanie systemów wczesnego ostrzegania. W owym okresie było to szczególnie trudne, gdyż na krótko przed incydentem wprowadzono nowoczesny mechanizm nazwany "OKO" - wojskowe satelity były odpowiedzialne za rozpoznawanie zagrożeń i przekazywanie informacji na ich temat do sztabów monitorujących systemy wczesnego ostrzegania. Jak przyznał sam Pietrow po latach - był on wadliwy i niedopracowany. Jednak ambicje wysokiego dowództwa ZSRR spowodowały, że i tak go wdrożono mimo głosów przemawiających za tym, by jednak albo z niego zrezygnować, albo dopracować i dopiero wdrożyć.

Niedomagania systemu OKO o mało nie doprowadziły do globalnego konfliktu nuklearnego. 26 września 1983, na krótko po "akcie barbarzyństwa" ZSRR (jak to określił prezydent USA, Ronald Reagan), który dotyczył zestrzelania pasażerskiego samolotu Korean Air sytuacja była niesamowicie napięta. Pracownicy wojskowi pracowali pod ogromną presją - spodziewano się albo zdecydowanych działań Stanów Zjednoczonych w wyniku incydentu z samolotem pasażerskim albo pogłębienia konfliktu między zachodem a wschodem. Również sytuacja polityczna w ZSRR nie napawała optymizmem - surowa zima 4 lata wcześniej spowodowała zakłócenia w gospodarce nakazowo rozdzielczej czerwonego mocarstwa, a i na całym świecie zaobserwowano spory spadek tempa rozwoju gospodarczego.


O godzinie 0:04 czasu moskiewskiego rozległ się alarm, który zapowiadał pojawienie się informacji o ataku rakietowym na teren ZSRR. Systemy wskazywały na wystrzelenie pocisku z terenu USA. Wojskowych zainteresował fakt, iż OKO zidentyfikowało tylko jedną rakietę - rozpoczęto procedurę sprawdzania błędów, która nie wykazała nieprawidłowości. W trakcie tegoż, system wyświetlił informacje na temat kolejnych rakiet - sytuacja stawała się coraz poważniejsze. Ale Stanisławowi Pietrowowi dalej coś nie pasowało w tym modelu ataku. Wystrzelenie tylko pięciu rakiet przez USA oznaczałoby pełne wystawienie się Zachodu na atak odwetowy, który mógłby przesądzić o wyniku nuklearnej potyczki.

Procedury postępowania w takich sytuacjach były dobrze znane i jednoznaczne. Stanisław Pietrow jako odpowiedzialny za obsługę systemu monitorowania powinien był przekazać informację o wykrytym ataku dalej, przy czym prawdopodobnie na podstawie dalszych decyzji Jurija Andropowa - ówczesnego sekretarza generalnego KPZR zapewne wydano by rozkaz ataku odwetowego. Historycy spierają się, czy rzeczywiście by do tego doszło, gdyż wiedza o wadliwości systemu OKO nie była żadną tajemnicą nawet dla wysokiego dowództwa. Stanisław Pietrow postanowił jednak złamać zasady i nie informować o odczytach monitoringu Kremla - dzięki temu świat uniknął możliwego konfliktu nuklearnego.

System OKO okazał się wadliwy. Słońce mogło spowodować, że dzisiaj nasza planeta przypominałaby wymarłą bryłę sunącą przez kosmos

System OKO bazował na pracy kilku satelitów wariantu US-KS, które funkcjonowały w Armii Radzieckiej od 1975 do 1997 roku. Zadaniem instalacji miało być wczesne ostrzeganie przed pociskami balistycznymi. Analiza danych zbieranych przez system OKO odbywała się w dwóch centrach kontroli - Piwan 1 we wschodniej Syberii oraz Serpuchow-15 (wspomniane w tekście). Jako, że system OKO był wdrażany w warunkach ogromnej presji ze strony KPZR, był on niedopracowany, przez co odbłyski słońca od chmur nad USA zinterpretowano jako wystrzelenie pocisków Minuteman wymierzonych w Związek Radziecki.

Mogłoby się wydawać, że postawa Stanisława Pietrowa powinna być odpowiednio nagrodzona przez Związek Radziecki. Bez wątpienia ten człowiek przyczynił się do zlikwidowania zagrożenia konfliktem zbrojnym przez trzeźwość umysłu i umiejętną ocenę sytuacji. Zapewne pomogła mu wiedza na temat niedomagań system OKO oraz dobre wyszkolenie wojskowe na wypadek ataku nuklearnego. Gdyby Pietrow bezmyślnie wykonywał zadania przewidywane przez regulamin postępowania w sytuacjach kryzysowych, zapewne doszłoby do międzynarodowego konfliktu atomowego.


Jednak Związek Radziecki, a potem Rosja nie zdecydowały się na uhonorowanie tego człowieka. Co prawda, Pietrow nie został ukarany przez dowództwo, ale nie otrzymał także żadnej nagrody. Gdyby Związek Radziecki zdecydował się na dostrzeżenie zasług Pietrowa, stanowiłoby to przyznanie się do posiadania wadliwej instalacji wczesnego ostrzegania przed atakami, co było nie do przyjęcia nie tylko z powodów wizerunkowych, ale również strategicznych. Powszechna wiedza na temat wadliwości systemu OKO mogłaby również wzmocnić strach Zachodu przez nieobliczalnością komunistycznego mocarstwa.

Zapomniany bohater umarł w biedzie - mało kto dzisiaj pamięta o jego zasługach

Wydarzenie związane z systemem OKO utajniono, a świat dowiedział się o nim dopiero na krótko przed trzecim tysiącleciem. Opinia międzynarodowa jednogłośnie okrzyknęła Pietrowa bohaterem - nadano mu sporo nagród, m. in. Dresden-Preis, która honoruje głównie osoby, które szczególnie odznaczyły się dla utrzymania pokoju na świecie. W 2004 roku ponadto otrzymał wyróżnienie World Citizens Foundation oraz 1000 dolarów przewidziane w ramach nagrody.

Kilka miesięcy po wydarzeniach w kompleksie Serpuchow-15 odszedł z czynnej służby po to, aby zająć się poważnie chorą żoną. Utrzymywał się ze śmiesznie niskiej emerytury - nieznany w swoim kraju jako bohater. Mało tego - jeżeli nawet mówiło się w Rosji o Pietrowie, to jedynie w kontekście rzekomego mitu radzieckiego bohatera wykreowanego przez Zachód. Zmarł 19 maja 2017 roku w Friazino.

Mimo tego, iż Stanisław Pietrow zmarł kilka miesięcy temu, informacja o tym dotarła do mediów dopiero teraz. To wiele mówi o tym, w jaki sposób uhonorowano tego człowieka i jakie on miał znaczenie dla Związku Radzieckiego oraz ZSRR. W swoim kraju nie mógł liczyć na uznanie z bardzo prostego powodu - jego dokonania przykryły ambicje mocarstwa i twarda polityka partyjna, która nie uznawała pomyłek.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu