Felietony

Sprzedajmy nasze dane, zanim zrobią to inni. Przecież można na tym nieźle zarobić

Kamil Świtalski
Sprzedajmy nasze dane, zanim zrobią to inni. Przecież można na tym nieźle zarobić
Reklama

Dane: waluta teraźniejszości. Nie ma nic za darmo, a prowokacja z wystawieniem całego pakietu danych o sobie w eBay spotkała się z wyjątkowo ciepłym przyjęciem przez kupujących.

Dane — waluta teraźniejszości. Nie bez powodu wielu czytając o darmowych rozwiązaniach zastanawia się, gdzie tkwi haczyk. Ale jeżeli mogą dostać coś za darmo, co w tym konkretnym przypadku oznacza mniej więcej tyle, co: bez uszczuplania konta w banku, chętnie po to sięgają. Wielu bezrefleksyjnie podchodzi do ceny dostępu, którą muszą zapłacić — czas na konsekwencje i wyrównanie rachunków może nadejść za jakiś czas. Może zaboleć lub nie. Warto jednak pamiętać o tym, że nie ma nic za darmo — to po prostu inna waluta. A jeżeli chcecie zarobić — sprzedajcie dane sami, nim zrobią to firmy, którym je powierzacie. Po co korzystać z dodatkowych narzędzi, skoro reklamodawcy mogą zyskać dostęp do źródła i targetować reklamy lepiej, niż kiedykolwiek — a przy okazji możecie nieźle zarobić.

Reklama


Sprzedaż własnych danych to niezły pomysł na biznes

Oli Frost, 26-latek z Londynu, postanowił sprawdzić ile warte są informacje, które przez lata zgromadził o nim Facebook. Pobranie danych z serwisu jest teraz banalnie proste — taką paczkę skopiował na nośnik USB i wystawił w serwisie eBay. Aukcja zaczynała się od symbolicznych 99 centów i spotkała się z naprawdę dużym zainteresowaniem. Nie trzeba było długo czekać, cena danych Oli'ego ekspresowo poszybowała w górę. Potencjalni kupcy zaczęli przebijać swoje oferty i wartość danych osiągnęła 400 dolarów. Dookoła niej zrobiło się tyle szumu, że administracja portalu postanowiła ją zablokować — przez co nie dowiemy się, ile tak naprawdę wartych jest 10 lat szczegółowych danych gromadzonych w portalu społecznościowym.


Patrząc jednak na popularność oferty, pomysł na biznes wydaje się być złotem — bo jeszcze pośrednik ma szansę na prowizję! Wiecie, niepozorny startup, który zaoferuje miejsce do sprzedaży danych użytkowników. Każdy może zarobić!

Bardzo udana prowokacja, która — mam nadzieję — da niektórym do myślenia

Wielokrotnie słyszymy że prywatność w XXI wieku nie istnieje. Rzekłbym nawet, że na tyle często, że stało się to już utartym frazesem — więc ludzie z bezsilności tylko machają ręką. Tegoroczny skandal z Cambridge Analytica pokazał, jak niewielkie pojęcie ludzie mają na temat danych, które udostępniają o sobie w sieci. Jak bezrefleksyjnie akceptują wszystkie regulaminy, a do ustawień prywatności nie zaglądają — bo po co, przecież wszystko działa. Nie znają ich wartości i nie mają pojęcia, w jaki sposób firmy zajmujące się ich analizą są je w stanie efektywnie wykorzystać. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że manipulowanie przy wyborach prezydenckich nie robi wielkiego wrażenia — bo przecież ich to nie dotyczy.

Skoro to nie zadziałało, to może faktycznie taki obrazowy przykład z pieniędzmi przemówi im do rozsądku? Tutaj mówimy już przecież o twardej walucie. Sprzedawaniu informacji na nasz temat za konkretną sumę dolarów. Lajki, znajomi, poglądy polityczne, muzyczne i filmowe gusta — wszystko to można wystawić na sprzedaż. To na ile wycenilibyście swoją prywatność?

Źródło

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama