Dane: waluta teraźniejszości. Nie ma nic za darmo, a prowokacja z wystawieniem całego pakietu danych o sobie w eBay spotkała się z wyjątkowo ciepłym przyjęciem przez kupujących.
Sprzedajmy nasze dane, zanim zrobią to inni. Przecież można na tym nieźle zarobić
Dane — waluta teraźniejszości. Nie bez powodu wielu czytając o darmowych rozwiązaniach zastanawia się, gdzie tkwi haczyk. Ale jeżeli mogą dostać coś za darmo, co w tym konkretnym przypadku oznacza mniej więcej tyle, co: bez uszczuplania konta w banku, chętnie po to sięgają. Wielu bezrefleksyjnie podchodzi do ceny dostępu, którą muszą zapłacić — czas na konsekwencje i wyrównanie rachunków może nadejść za jakiś czas. Może zaboleć lub nie. Warto jednak pamiętać o tym, że nie ma nic za darmo — to po prostu inna waluta. A jeżeli chcecie zarobić — sprzedajcie dane sami, nim zrobią to firmy, którym je powierzacie. Po co korzystać z dodatkowych narzędzi, skoro reklamodawcy mogą zyskać dostęp do źródła i targetować reklamy lepiej, niż kiedykolwiek — a przy okazji możecie nieźle zarobić.
Sprzedaż własnych danych to niezły pomysł na biznes
Oli Frost, 26-latek z Londynu, postanowił sprawdzić ile warte są informacje, które przez lata zgromadził o nim Facebook. Pobranie danych z serwisu jest teraz banalnie proste — taką paczkę skopiował na nośnik USB i wystawił w serwisie eBay. Aukcja zaczynała się od symbolicznych 99 centów i spotkała się z naprawdę dużym zainteresowaniem. Nie trzeba było długo czekać, cena danych Oli'ego ekspresowo poszybowała w górę. Potencjalni kupcy zaczęli przebijać swoje oferty i wartość danych osiągnęła 400 dolarów. Dookoła niej zrobiło się tyle szumu, że administracja portalu postanowiła ją zablokować — przez co nie dowiemy się, ile tak naprawdę wartych jest 10 lat szczegółowych danych gromadzonych w portalu społecznościowym.
Patrząc jednak na popularność oferty, pomysł na biznes wydaje się być złotem — bo jeszcze pośrednik ma szansę na prowizję! Wiecie, niepozorny startup, który zaoferuje miejsce do sprzedaży danych użytkowników. Każdy może zarobić!
Bardzo udana prowokacja, która — mam nadzieję — da niektórym do myślenia
Wielokrotnie słyszymy że prywatność w XXI wieku nie istnieje. Rzekłbym nawet, że na tyle często, że stało się to już utartym frazesem — więc ludzie z bezsilności tylko machają ręką. Tegoroczny skandal z Cambridge Analytica pokazał, jak niewielkie pojęcie ludzie mają na temat danych, które udostępniają o sobie w sieci. Jak bezrefleksyjnie akceptują wszystkie regulaminy, a do ustawień prywatności nie zaglądają — bo po co, przecież wszystko działa. Nie znają ich wartości i nie mają pojęcia, w jaki sposób firmy zajmujące się ich analizą są je w stanie efektywnie wykorzystać. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że manipulowanie przy wyborach prezydenckich nie robi wielkiego wrażenia — bo przecież ich to nie dotyczy.
Skoro to nie zadziałało, to może faktycznie taki obrazowy przykład z pieniędzmi przemówi im do rozsądku? Tutaj mówimy już przecież o twardej walucie. Sprzedawaniu informacji na nasz temat za konkretną sumę dolarów. Lajki, znajomi, poglądy polityczne, muzyczne i filmowe gusta — wszystko to można wystawić na sprzedaż. To na ile wycenilibyście swoją prywatność?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu