Felietony

Spróbowałem "workation" z drugiego końca świata i... chętnie to powtórzę

Kamil Świtalski
Spróbowałem "workation" z drugiego końca świata i...  chętnie to powtórzę
Reklama

Kilka tygodni pracy z drugiego końca świata. Świetna przygoda i kilka porad dla wszystkich, którzy zechcą spróbować swoich sił w temacie.

Workation od lat cieszą się coraz większą popularnością. Co to takiego? Wikipedia definiuje je jako:

Reklama

Pracakcje – inaczej pracowakacje (eng. workation) to rodzaj pracy zdalnej, w której pracownik opuszcza miejsce zamieszkania, by wykonywać obowiązki z innego, bardziej atrakcyjnego turystycznie miejsca.

W skrócie: chodzi o pracę zdalną nie z domowego zacisza, nie z biura, nie z miejsca coworkingowego z którego korzystamy na co dzień, a... skąd nam się tylko zamarzy. To może być domek działkowy pod miastem, to może być malownicza chatka w górach, to może być nadmorska willa. W końcu: to może być miejsce na drugim końcu świata. Jako że od ponad 10 lat pracuję zdalnie, mam już wyrobione nawyki i podczas podróży służbowych zdarzało mi się zajmować obowiązkami z różnych zakątków globu. I choć nie jest to pierwszy raz kiedy nie pracowałem "od siebie" — bo chociażby ubiegłej jesieni pracowałem zza naszej zachodniej granicy, to tym razem robiłem to na innych zasadach. Nie doglądałem już mieszkania przyjaciół, w którym miałem dostęp do wygodnych foteli, biurek, monitorów i rozmaitych akcesoriów. No i byłem w tej samej strefie czasowej.

Ten rok rozpocząłem jednak nieco inaczej — i przez kilka tygodni pracowałem z Azji. Osiem godzin różnicy w czasie, brak swojego miejsca, regularne przemieszczanie się i wyzwania, na które byłem przygotowany... ale nie wiem czy byłem gotowy. Koniec końców: jestem zadowolony. Mam cichą nadzieję iż fakt, że pracowałem z drugiej półkuli nie był uciążliwy dla moich redakcyjnych kolegów. Mam też nadzieję, że będę miał okazję doświadczyć podobnej przygody szybciej niż później — bo mam ochotę na więcej. A dziś takie podsumowanie rzeczy które mnie zaskoczyły i na które proponowałbym zwrócić uwagę wszystkim, którzy planują pracę zdalną z drugiego końca świata. Albo po prostu poza domem — bo wcale nie trzeba spędzać kilkunastu godzin w samolocie, by część z tych elementów była wyzwaniem.

1. Zabierz ze sobą własny internet. Taki, na którym możesz polegać

Żyjemy w świecie, w którym niemal wszystko podłączone jest do internetu. Darmowe sieci Wifi dostępne są na każdym kroku. Hotele, hostele, centra handlowe, restauracje — wszystkie one kuszą własnymi rozwiązaniami w tym zakresie. O tym że korzystanie z nich bez odpowiednich środków bezpieczeństwa może być zgubne prawdopodobnie każdy z was doskonale wie, ale poza tym... potrafią one działać raz lepiej, raz gorzej. A jeżeli wasza praca opiera się na konieczności podłączenia do sieci, należy zadbać o to, by mieć solidny internet na którym warto polegać. Może być waszym głównym, może być zapasowym, ale warto go mieć. Pamiętajcie o tym i bądźcie przygotowani — a jeżeli decydujecie się zakupić eSim z transferem danych, upewnijcie się czy wybrana przez was usługa oferuje tethering i bez problemu udostępnicie go komputerowi, tabletowi czy gdzie tam jeszcze chcecie. Wbrew pozorom - to nie jest takie oczywiste.

2. Sprawdź gdzie będziesz mógł pracować. Po prostu i aż

Niby oczywistość, ale jednak nie dla każdego. Wielokrotnie pracowałem z pokojów hotelowych — i doświadczenia z tym związane są... różne. W jednych do dyspozycji otrzymujemy solidne biurka, na których bez problemu rozłożyć można laptop i tablet (który w moim przypadku służy mi jako drugi ekran). W innych ledwo zmieścimy się z komputerem, a pikanterii dodaje fakt, że wszystkie gniazdka są po drugiej stronie pokoju i nie ma szans tego pogodzić. Jeszcze inne w ogóle nie mają takiej sekcji — i jedyne co nam zostaje to praca z łóżka albo fotela, w którym zdecydowanie chętniej oddalibyśmy się lekturze ulubionej książki. Z pomocą mogą nam przyjść kawiarnie, ale... niekoniecznie. Tutaj też warto zrobić większy research — nie wszędzie są one równie łaskawe dla pracy zdalnej co te w Polsce. Coraz więcej miejsc nie życzy sobie cyfrowych nomadów z komputerami, a wręcz zakazuje używania tej kategorii sprzętu — w ogóle, albo przynajmniej w widełkach godzinowych. Nie mówiąc już o tym, że... kawiarni w której da się dość wygodnie rozsiąść możecie najzwyczajniej w świecie nie znaleźć.

Jakimś rozwiązaniem są biura coworkingowe — i warto sprawdzić co wybrane przez was lokalizacje mają do zaoferowania w tym zakresie. W Japonii widywałem ich wiele - udostępnianych na różnych zasadach. Wstęp do jednych kupowało się na godziny, do innych potrzebne było członkowstwo, a jeszcze inne były na tyle luźne że można było tam po prostu zapłacić za wstęp i korzystać do woli. Plusem tych miejsc bez wątpienia jest ich przystosowanie do pracy: są gniazdka, jest niekończące się źródełko z kawą, jest też dedykowana przestrzeń by odciąć się od innych i przeprowadzić rozmowę głosową. A w niektórych są też piękne widoki.

3. Zastanów się, czy inne godziny pracy są dla ciebie

Jestem typem rannego ptaszka — od wielu miesięcy wstaję o godzinie, kiedy za oknem towarzyszy mi mrok... i to nie przez kilka minut, a czasem nawet przez kilka godzin. Pracuję w godzinach porannych i nie ukrywam, że jest mi z tym niezwykle dobrze. Ale kiedy zdecydowałem się na wyjazd i pracę ze strefy czasowej gdzie wszystkie moje obowiązki startują 8 godzin później — musiałem się nieco przestawić. I nie ukrywam, że na swój sposób to sobie... chwaliłem. Udało mi się wypracować inne nawyki i nowe schematy pracy. Czy polubiłem się z nimi bardziej niż ze stylem pracy który znam z domu? Nie — ale głównie dlatego, że żyję w myśl zasady: szybciej zaczynam, szybciej kończę. Ale oswoiłem i polubiłem się z nimi na tyle, że chętnie tę przygodę powtórzę — to znak, że mimo trudności nie zniechęciły mnie do siebie.

4. Jesteś poza domem, ale wciąż pracujesz. Nie zapominaj i pogódź się z tym, że nie zrobisz wszystkiego na co masz ochotę

Bycie gdzieś dla wielu ludzi wystarczy, by poczuć się jak na wakacjach. To jedna z rzeczy nad którą trzeba zapanować — im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Bowiem patrząc na kalendarz wydarzeń czasem można się rozpłakać, że nie weźmiemy udziału w jednym z nich, bo jesteśmy przykuci do komputera. Lokalsi w dużej mierze są już po pracy, my nie. Doświadczyłem tego kilkukrotnie — bo tam gdzie byłem niemalzę ciągle coś się dzieje. I to ciągle dzieje się coś ciekawego. Nie da się jednak rozdwoić, a z różnych powodów urlop nie wchodził wówczas w grę. To rzecz która potrafi zasmucić, ale cóż poradzić... takie są zasady gry. Najpierw obowiązki, później przyjemności.

Reklama

5. Przygotuj się na każdą ewentualność

Ostatnią z rad jest... to, by pomyśleć o różnych scenariuszach — tyczy się to zwłaszcza tych, którzy przed pracą, po pracy, pomiędzy pracą chcą się przemieszczać. Samolotem, pociągiem, autobusem, metrem — to bez znaczenia. Wszędzie może czekać na nas niespodzianka, która pokrzyżuje nam plany. Opóźnienie lotu, brak prądu, niespodziewane zatrzymanie pociągu w tunelu na kilkanaście minut — i to takim, gdzie nie ma nawet pół kreski zasięgu. Jeżeli chcesz pracować zdalnie i chcesz to robić efektywnie, miej zawsze plany awaryjne. Tak, liczba mnoga nie jest tutaj przypadkiem...

Workation z Azji okazały się niezwykle przyjemne, ale w domu najlepiej

Jestem niezwykle wdzięczny za to, że miałem szansę spędzić kilka szalonych tygodni tam gdzie spędziłem, doświadczać wielu nowych rzeczy, a mimo wszystko... pracować. Tak długi urlop po prostu nie wchodziłby w grę. Nie obyło się bez przygód i wyzwań, które naprawdę mnie zaskoczyły. Znając realia pracy poza domowym biurem byłem przygotowany na wiele, ale zdecydowanie nie na wszystko. Przez lata szukałem swojego stylu pracy i robiłem co w mojej mocy, by wszystko skonfigurować pod siebie. Udało się. Dlatego dobrze jest wrócić i stukać te słowa na ulubionej klawiaturze wpatrując się w 27-calowy monitor. Pewnym jednak jest, że to jeszcze nie koniec mojej przygody z pracakcjami. Jeżeli macie okazję - polecam spróbować!

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama