Wielu z Was na pewno codziennie używa Steama. Być może, podobnie jak ja, macie na swoim koncie setki gier, ewentualnie dziesiątki. Niewykluczone, że s...
Wielu z Was na pewno codziennie używa Steama. Być może, podobnie jak ja, macie na swoim koncie setki gier, ewentualnie dziesiątki. Niewykluczone, że spędziliście przy nich tysiące godzin. Jeżeli dużo gracie, to mam dla Was nowinę. Każdy z Was zarabia na graniu. Grosze co prawda, ale ziarnko do ziarnka... Zaraz – o co właściwie mi chodzi?
Chodzi o karty Steam (Steam Trading Cards) o których istnieniu wcześniej wiedziałem, ale ich znaczenie nieco uszło mojej uwadze. Otóż grając, możemy zbierać wirtualne karty, których określona ilość i rodzaj wymieniana jest na odznaki. Te z kolei mogą odblokowywać różne drobnostki – emotikony na czacie, specjalne tła klienta Steam, tytuły dla profili, i tym podobne.
Nie byłoby w tym nic szczególnego, albo raczej, szczególnie interesującego dla mnie konkretnie, gdyby nie fakt, że Valve do sprawy podeszło jak zawsze – odważnie. Otóż twórcy Steama postanowili iść na całość i dali możliwość handlu tymi kartami (oczywiście przy uwzględnieniu ich prowizji). Tym samym powstał całkiem pokaźny wirtualny rynek, gdzie dokonuje się obrotu wirtualnymi dobrami. W moim przypadku, kiedy zbieractwo zupełnie mnie nie interesuje, to po prostu możliwość zrefundowania niewielkiej części wydatku, jaki poczyniłem kupując daną produkcję.
Podczas gry zazwyczaj odblokowujemy jedną kartę na parę godzin. Dużo zależy od specyfiki danego tytułu. Co istotne, tylko połowę kart można zdobyć podczas gry, inne można uzyskać tylko poprzez wymianę. Można powiedzieć, że ten sposób mania zbieractwa niektórych użytkowników jest wykorzystywana.
Kiedy chcemy sprzedać karty, po prostu udajemy się do swojego spisu przedmiotów i wystawiamy wszystkie po kolei. Każdorazowo widzimy wykres z ceną danej karty z ostatniego okresu, co dosyć dobrze pozwala nam oszacować ile powinniśmy sobie za nią „krzyknąć”.
Za jedną kartę można dostać od paru do parudziesięciu eurocentów. Oczywiście „zarobione” w ten sposób pieniądze możemy wykorzystywać tylko w sklepie Steam. Z drugiej strony – przecież i tak tam wydajecie trochę grosza każdego miesiąca, prawda? Mi ze sprzedaży kart zebrało się ładnych kilkanaście euro (z czego większość wydałem już na Rogue Legacy).
Karty Steam pojawiły się po raz pierwszy w wersji beta w maju 2013, ale już w czerwcu ubiegłego roku doczekały się pełnego wsparcia. Weźcie jednak pod uwagę, że nie każda gra obsługuje karty – możecie przed zakupem sprawdzić to na stronie danego produktu. Rzućcie okiem do zakładki „rynek” w menu „Społeczności” na Steamie. Sprawdzić czy nieświadomie nie trzymacie na swoim koncie paru drobniaków nie zaszkodzi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu