Spotify

Spotify może podrożeć aż pięciokrotnie. Biznes warty 100 mld dolarów?

Maciej Sikorski
Spotify może podrożeć aż pięciokrotnie. Biznes warty 100 mld dolarów?
Reklama

Listę korporacji o największej kapitalizacji od kilku kwartałów otwierają firmy z branży IT - w czołówce najdziemy Apple, Google, Microsoft, Facebook, Amazon, każda wyceniana na kilkaset miliardów dolarów. Na niższych miejscach rankingu kolejni przedstawiciele tego sektora, a rynek... czeka już na następnych graczy. Wspomina się o Uberze czy Airbnb, furorę zrobić może Spotify. Szwedzkie przedsiębiorstwo u niektórych naprawdę mocno rozpaliło wyobraźnię - mówi się o wycenie na poziomie nawet 100 mld dolarów. Oczywiście w dłuższej perspektywie, ale nadal robi to wrażenie. Wszak mowa o przedsiębiorstwie, które wciąż na siebie nie zarabia.

Spotify to jedna z tych usług, które zmieniły rynek, w tym przypadku muzyczny. Firma przywiązała do siebie klientów, jest chwalona za innowacyjność, intuicyjność, prostotę. Zaledwie kilka miesięcy temu poinformowała, że ma już 140 mln użytkowników, z czego 60 mln płaci za usługę. Jeśli weźmiemy pod uwagę tempo, w jakim rozwija się ten biznes, można założyć, że wspomniane liczby są mocno nieaktualne. Przychody w ubiegłym roku wyniosły około 3 mld dolarów, w porównaniu z rokiem 2015 oznaczało to wzrost o 50%. Bogatsi o tę wiedzę, możemy stwierdzić, że nie dziwi wycena firmy na poziomie kilkunastu miliardów dolarów. Ostatnio mówiono o 16 mld.

Reklama


Temat podjęła firma inwestycyjna i doradcza GP Bullhound, a jej prognozy szybko wywołały lawinę komentarzy w Sieci. Zdaniem tego gracza, gdy Spotify trafi na giełdę, a ma do tego dojść niebawem, wycena wzrośnie do 20 mld dolarów. Na koniec dekady ma to być już 55 mld dolarów, a z czasem zostanie złamana granica 100 mld dolarów. A zatem pięciokrotny wzrost w ciągu kilku lat. Czy te liczby można brać serio? Z jednej strony, trzeba mieć na uwadze, że za opinią stoi podmiot, któremu zwyczajnie zależy na wysokiej wycenie. A z prognozami problem jest taki, że... czasem się nie sprawdzają (niektórzy powiedzą, że zdarza się to nawet często). W Twitterze też kiedyś widziano kurę znoszącą złote jaja, a dzisiaj społecznościówka stwarza swoim właścicielom spory problem. Nie chce zacząć zarabiać. Spotify też przynosi straty...

Co zatem przemawia na korzyść szwedzkiego biznesu? Przewidywany jest dalszy dynamiczny wzrost. Całkiem serio mówi się o tym, że w 2020 roku Spotify ma gromadzić 500 mln użytkowników, z czego 200 mln będzie za tę usługę płacić. Może i nie jest to wynik na miarę Facebooka, który już od jakiegoś czasu ma ponad 2 mld użytkowników. Ale wspomniane pół miliarda i tak robi wrażenie. To potężna baza odbiorców. Oznacza nie tylko wyższe przychody z reklam oraz abonamentów - taka rzesza klientów pozwoliłaby Spotify podpisywać lepsze umowy z wytwórniami. Od jakiegoś czasu mówi się o tym, że Spotify już dojrzało do renegocjowania tych porozumień, że starzy wyjadacze z biznesu muzycznego muszą ustępować pola. Za kilka lat pozycja serwisu stałaby się znacznie mocniejsza.


Zdobywanie rynków wschodzących, uciekanie konkurencji i stawanie się hegemonem idące w parze z lepszymi wynikami (czytaj: z zyskami) z pewnością pobudziłoby wyobraźnię akcjonariuszy. Przywołane już 20 mld dolarów zaskoczeniem nie będzie, bo Snapchat przebił ten wynik, a wydaje się mniej perspektywiczny. Wzrost do 55 mld dolarów też mnie nie zdziwi, jeśli zostaną spełnione wspomniane warunki. Potem już z górki - w ciągu kilku ostatnich lat kapitalizacja Amazona urosła bardzo mocno, chociaż firma nie przedstawia raportów kwartalnych, w których znajdziemy miliardy dolarów zysku. Jeśli utrzyma się "moda" na spółki technologiczne, szwedzki biznes może osiągnąć 100 mld dolarów kapitalizacji. I znowu pojawią się głosy, że to przesada, że szaleństwo trwa w najlepsze, że bańka rośnie. Tyle, że do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama