Ta sprawa pewnie będzie szeroko komentowana przez fanów teorii spiskowych, zaraz pojawi się kilkanaście rozwiązań zagadki: jedne całkowicie "odjechane", ale inne trzymające się kupy. Bo nieczęsto się zdarza, by w przestrzeń kosmiczną wynoszony był ładunek określany jako ściśle tajny, który chwilę później znika. Wciąż jest też zdecydowanie więcej pytań niż odpowiedzi. Pewne wydaje się tylko to, że SpaceX wykonywał misję na zlecenie jakiejś agencji rządowej. Sama firma przekonuje, że swoją część zadania wykonała prawidłowo...
SpaceX wysłał w kosmos tajnego rządowego satelitę... A teraz nikt nie wie, co się z nim stało
Zuma - to jedno ze słów wywołujących większe emocje w ostatnich dniach. Taki kryptonim otrzymała misja wykonana w nocy z niedzieli na poniedziałek, tak podobno nazwano tajemniczy ładunek, który opuścił Ziemię za sprawą rakiety Falcon 9. O tym projekcie mówiono już od jesieni ubiegłego roku, bo pierwotnie start zaplanowano na listopad. Termin jednak przenoszono, ostatecznie stanęło na początku 2018 roku. Jeszcze wczoraj media informowały, że misja zakończyła się sukcesem: rakieta Space X wystartowała, potem dolny człon wylądował na platformie, a tajny ładunek pewnie zaczął wypełniać tajną misję. Sprawy się jednak skomplikowały.
Oficjalnych informacji mamy niewiele. Najciekawsze jest to, że nie wiadomo nawet, dla kogo koncern Northrop Grumman zbudował sprzęt Zuma - mowa o którejś z agencji rządowych, lecz nie padają żadne nazwy. Trudno zatem stwierdzić, jakie zadanie miało wykonywać to urządzenie. Wspomina się, że mógł to być satelita szpiegowski, ale czy sprawa jest tak "oczywista"? Dopóki jakiś przedstawiciele władz nie wyjaśni tej kwestii, dopóty będą się mnożyć wersje internautów.
Nie wiadomo, gdzie dotarła Zuma, co się stało i jakie były tego konsekwencje. SpaceX przekonuje, że swoje zadanie wykonał prawidłowo, a to sprawia, że o ewentualną wpadkę posądza się firmę Northrop Grumman, która miała przygotować element łączący ich produkt z rakietą - ten moduł mógł zawieść. W efekcie obiekt mógł wrócić na Ziemię, spłonąć w atmosferze, wpaść do morza, rozbić się. Znowu sporo propozycji. Może źle wyliczono czas, w jakim miało nastąpić odłączenie? A może na zmianę biegu wydarzeń wpływ miało coś nieprzewidzianego, lecz niezwiązanego z kwestiami technicznymi?
To recap: Normally when you buy a rocket launch, you've paid for "the payload adapter on the rocket final stage pops the satellite off at the end". But on this mission the customer provided its own payload adapter, so separation may be its problem and not SpaceX's problem
Czytaj dalej poniżej— Jonathan McDowell (@planet4589) 9 stycznia 2018
Odpowiedzi próżno szukać w filmie z misji - tym razem SpaceX "cenzurował" stream i fani lotów nie zobaczyli go w całości. Z pewnego źródła mogli się natomiast dowiedzieć, że nowy obiekt znalazł się na orbicie. Tyle, że potem zabrakło informacji na jego temat. Pomyłka? Zapewne ktoś już przekonuje, że misja Zuma zakończyła się sukcesem, a teraz ludziom mydli się oczy: skoro to tajna misja, nie należy się spodziewać szczegółów i chwalenia się sukcesem. Ludzie usłyszą z "niepotwierdzonego źródła", że coś poszło nie tak, a sprzęt wysłany na orbitę będzie wykonywał swoje zadanie... Ciekawe, czy z tą teorią zgodzą się zwolennicy idei płaskiej Ziemi? ;)
Falcon 9 first stage has landed at Landing Zone 1. pic.twitter.com/679wN4F8kX
— SpaceX (@SpaceX) 8 stycznia 2018
Reklama
SpaceX zapewne nie ucierpi z powodu tej "afery". Rakieta Falcon 9 wystartowała, część, która miała wrócić, wróciła. Jeżeli z satelitą (?) Zuma coś się stało, będzie to kłopot zleceniodawcy. Firma Muska zabierze się natomiast za przygotowania do kolejnych startów. Niedawno pisałem, że na ten rok zaplanowano ich całkiem sporo. Szykuje się ciekawy wyścig z Chinami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu