Jeszcze kilka dni temu mogło się wydawać, że SpaceX będzie miało większe problemy z testem ciężkiej rakiety nośnej Falcon Heavy. Tym razem nie chodziło jednak o wewnętrzne kłopoty firmy Elona Muska, usterki techniczne - prace wstrzymał... polityczny impas. Ten udało się w końcu (tymczasowo) przezwyciężyć, więc próba silników mogła dojść do skutku. Firma podjęła się testów i... prawdopodobnie wszystko poszło zgodnie z planem. A to oznacza, że niebawem można się spodziewać startu potężnego nośnika.
Falcon Heavy robi wrażenie za sprawą swoich rozmiarów i mocy. To w zasadzie trzy połączone rakiety Falcon 9, dzięki którym można będzie dotrzeć nie tylko na Księżyc, ale też na Marsa i do kolejnych planet Układu Słonecznego. Przynajmniej takie są plany - w przypadku niektórych działań dzieli nas od nich pewnie wiele lat. Nim jednak ktoś wyruszy na Czerwoną Planetę, trzeba się przekonać, czy nowa rakieta SpaceX działa.
Falcon Heavy hold-down firing this morning was good. Generated quite a thunderhead of steam. Launching in a week or so. pic.twitter.com/npaqatbNir
— Elon Musk (@elonmusk) 24 stycznia 2018
Jakiś czas temu przetransportowano ją na stanowisko startowe (rzecz dzieje się w Centrum Kosmicznym im. Johna F. Kennedy’ego na przylądku Canaveral), ustawiono i... czekano. Miał zostać przeprowadzony test statyczny, podczas którego jednocześnie odpalono by 27 silników. To konieczny sprawdzian przed właściwym startem. Pech chciał, że politycy w USA ponownie pokłócili się o budżet (albo znaleźli w nim pretekst do sporu) i nastąpił tzw. shutdown. Co kryzys budżetowy ma do funkcjonowania SpaceX. Ano to, że firma Elona Muska musi korzystać w jakimś stopniu z "państwowej" obsługi. Funkcjonowanie tej ostatniej zostało ograniczone, część pracowników odesłano do domu, część pracowała, ale wypełniała krytyczne zadania. Test Falcon Heavy do takich nie należał.
Jeszcze kilka dni temu ciężko było przewidzieć, jak się to potoczy. Na szczęście dla Elona Muska i milionów pozostałych Amerykanów, dwie największe siły polityczne USA doszły do porozumienia. Budżetowy spór zawieszono. Ostatecznie odpalono wszystkie 27 silników i nie wydarzyło się nic niespodziewanego, na szczęście nie doszło do wybuchu. Zresztą, w samym locie nawet bez tego ostatniego mogłoby się zrobić niebezpiecznie, gdy pojawiła się jakaś usterka: wyłączenie jednego silnika mogłoby zachwiać równowagą pojazdu.
JEśli rakieta działa, przynajmniej na ziemi, to co dalej? Niebawem należy się spodziewać pierwszego startu - prawdopodobnie nastąpi już na początku lutego. Misja wymagająca, ponieważ SpaceX będzie chciało odzyskać aż trzy człony rakiety. A jeszcze niedawno sprowadzenie na powierzchnię Ziemi jednego wydawało się zadaniem karkołomnym. Niektórych pewnie najbardziej interesuje nie sam start czy sprowadzanie elementów rakiety, lecz to, co stanie się z ładunkiem wynoszonym przez Falcon Heavy: Elon Musk postanowił wysłać w okolice Marsa jeden ze swoich samochodów. Tak, Tesla Roadster będzie krążyć wokół Czerwonej Planety, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.
First static fire test of Falcon Heavy complete—one step closer to first test flight! pic.twitter.com/EZF4JOT8e4
Reklama— SpaceX (@SpaceX) 24 stycznia 2018
SpaceX znowu wykonało ważny krok w kierunku podboju przestrzeni pozaziemskiej. Za kilka-kilkanaście dni może rozpocząć nowy etap kosmicznego wyścigu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu