Sony

Sony prezentuje prototyp SmartEyeglass - konkurencję dla Google Glass z jeszcze większymi możliwościami

Jan Rybczyński
Sony prezentuje prototyp SmartEyeglass - konkurencję dla Google Glass z jeszcze większymi możliwościami
9

Okulary, które wyświetlają przydatne informacje i pozwalają robić zdjęcia są przedmiotem zainteresowań wielu producentów. Nie wiadomo dokładnie, czy to kolejny punkt w historii rozwoju elektroniki mobilnej, po smartfonach i tabletach, czy ślepa uliczka, która nigdy nie się nie spopularyzuje. Tak czy...

Okulary, które wyświetlają przydatne informacje i pozwalają robić zdjęcia są przedmiotem zainteresowań wielu producentów. Nie wiadomo dokładnie, czy to kolejny punkt w historii rozwoju elektroniki mobilnej, po smartfonach i tabletach, czy ślepa uliczka, która nigdy nie się nie spopularyzuje. Tak czy inaczej Sony postanowił dać jej szansę i poszedł na całość. Zamiast bocznego ekraniku, na który można zerkać, stworzył okulary do rzeczywistości rozszerzonej pełną gębą. Obraz może być wyświetlany w całym polu widzenia obu oczu. Same możliwości uruchamiania zaawansowanych aplikacji również są znacznie większe.

Najważniejszą różnicą w stosunku do Google Glass są wyświetlacze, które w wypadku SmartEyeglass stanowią po prostu szkła w okularach. Gdy nic nie wyświetlają, są to po prostu niemal całkiem zwyczajne zerówki, które przepuszczają 85% światła. Gdy zajdzie potrzeba, mogą wyświetlić cokolwiek w dowolnym miejscu pola widzenia, dla każdego oka z osobna. Aby zachować lepsza czytelność i mniejsze zużycie energii wyświetlacz jest monochromatyczny.

To nie koniec różnic. Aby zaopatrzyć okulary w odpowiednie zasilanie Sony zdecydował się dołączyć do okularów baterię wraz z panelem dotykowym i dodatkowymi przyciskami na kablu, który umożliwi przypięcie zasilania do paska lub schowanie do kieszeni. Tym sposobem można zrobić zdjęcie, nagrać film czy wywołać określoną funkcje bez komend głosowych i sięgania ręką do okularów.

Najistotniejszą zmianą jest natomiast fakt, że okulary są tak naprawdę zewnętrznym wyświetlaczem dla smartfona. Komunikują się z telefonem za pomocą Bluetooth i WiFi, jednak aplikacje są uruchamiane właśnie na telefonie. Daje to znacznie większą elastyczność co da się uruchomić i jakie funkcje może posiadać. Moc obliczeniowa czy wielkość ekranu przestają być problemem, pozostaje dostosowanie działania aplikacji do kontekstu okularów i rzeczywistości rozszerzonej.

Nie znaczy to jednak, że okulary poza wyświetlaczem nie mają nic do zaoferowania. Posiadają wbudowany akcelerometr, żyroskop, elektroniczny kompas, czujnik jasności oraz mały aparat robiący zdjęcia w rozdzielczości 3 megapikseli i nagrywający filmy o rozdzielczości 640x480. Bardzo wygodnym rozwiązaniem jest emulator działania okularów, który można uruchomić na telefonie. Na ekranie widać wówczas wszystko to, co widzi aparat wbudowany w smartfona, razem z monochromatyczną nakładką informacyjną. Emulowane jest nawet pole dotykowe, jako wydzielony fragment ekranu.

Pozostaje pytanie o zastosowanie takich okularów. Sony podsuwa dwa pomysły: Wikitude, który umożliwi zwiedzanie nowych miejsc z informacjami co przed sobą widzimy. Druga aplikacja pozwala na rozpoznawanie twarzy. Mimo wszystko uważam, że przeciętnego kowalskiego będzie raczej trudno namówić, żeby założył takie okulary i chodził w nich na co dzień. Zastosowanie widzę raczej w muzeach, być może przy zastosowaniu beaconów, tak jak można wypożyczyć urządzenie tłumaczące konferencje czy udzielających informacje pod określoną ekspozycją.

Co prawda mówimy o prototypie - pierwsze urządzenia dla dewleoperów mają być sprzedawane w marcu 2015 i do czasu wprowadzenia gotowego produktu w wyglądzie sporo może się zmienić. Mając to na uwadze, wciąż trudno mi uwierzyć, że ludzie będą chcieli chodzić z takimi okularami po ulicy i będą odnosili z tego tytuły wyraźne korzyści, które nie dają im inne urządzenia. Większość z nas nie przepada za okularami 3D, nawet jeżeli ma je zakładać tylko w kinie czy przed własnym telewizorem, w domowym zaciszu. Musiałby trafić się wyjątkowo dobry powód, żebyśmy mieli zacząć nosić taki gadżet jak obecnie telefon w kieszeni. Ja na razie takiego powodu nie widzę, ale być może producenci jeszcze mnie czymś zaskoczą. Natomiast do konkretnych zastosowań, w konkretnych sytuacjach, np. nawigacja w samochodzie, zwiedzanie muzeum, jak najbardziej ma to sens.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu