Platform ze zbiórkami społecznościowymi w internecie nie brakuje. Co nie znaczy, że nie można stworzyć kolejnej. Tym razem wzięło się za to samo Sony....
Sony inwestuje w innowacje i uruchamia własną platformę do zbiórek społecznościowych
Platform ze zbiórkami społecznościowymi w internecie nie brakuje. Co nie znaczy, że nie można stworzyć kolejnej. Tym razem wzięło się za to samo Sony. Oprócz klasycznego wspierania innowacyjnych projektów można tam będzie kupić produkty tworzone przez sam koncern.
First Flight, bo tak nazywa się rzeczona platforma, działa na razie tylko w Japonii. Jej celem jest promowanie nowych inicjatyw biznesowych i innowacyjnych produktów. A przy okazji zarabianie przez samych twórców platformy. Sporo mówiło się ostatnio o finansowych problemach Sony, nikogo nie powinno więc dziwić to, że firma szuka nowych sposobów na zarobienie pieniędzy.
Poza zewnętrznymi projektami, na First Flight będzie można również nabyć sprzęty od samego Sony - oczywiście nie dostępne w każdym sklepie telefony, tablety czy telewizory, ale właśnie innowacyjne produkty, tyle tylko że autorstwa ludzi związanych z koncernem. Na chwilę obecną można na First Flight kupić przedpremierowo trzy takie urządzenia. MESH Smart DIY kit, FES e-ink watch i HUIS Remote Controller. Platforma działa na podobnej zasadzie co Kickstarter - strona przedstawiająca produkt zawiera zarówno materiały wideo, zdjęcia, jak i informacje o samym projekcie. Do tego można tam znaleźć zakładkę z blogiem, dzięki której wspierający mogą na bieżąco śledzić postępy prac nad produktem.
Podczas gdy Sony ma problemy zarówno z działami mobilnymi jak i tymi zajmującymi się telewizorami, pracownikom dawana jest swoboda w zakresie innowacyjnych produktów i urządzeń. Może to właśnie jest droga dla koncernu, który nie radzi sobie finansowo najlepiej na klasycznych rynkach?
Bardzo fajnie prezentuje się wspomniany wyżej zegarek FES od japońskiego startupu Fashion Entertainments. Wątpię żeby namieszał na rynku smartwatchy, ale sami przyznacie, że wygląda świetnie. Trzymam kciuki żeby jak najszybciej opuścił granice Kraju Kwitnącej Wiśni. W najgorszym przypadku pozostaje import.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu