Codziennie patrzymy w niebo, ale jakoś bez większych refleksji. Słońce tam po prostu jest. Nie wywołuje większych emocji. Ale co się stanie, gdy spojrzymy na nie z miejsca, z którego nikt wcześniej nie patrzył? Właśnie to zrobiła sonda Solar Orbiter, pokazując nam bieguny Słońca po raz pierwszy w historii. I to zmienia wszystko.

Solar Orbiter, dziecko współpracy Europejskiej Agencji Kosmicznej i NASA, nie jest tylko sondą kosmiczną z aparatem fotograficznym. Od wystrzelenia w lutym 2020 roku sonda gromadziła dane, cierpliwie krążąc po orbitach wokół Wenus, by w końcu wyfrunąć w kierunku miejsca przeznaczenia. Manewr, który pochłonął mnóstwo paliwa, był niesamowicie istotny. Właśnie dzięki niemu Solar Orbiter mogła wreszcie spojrzeć na gwiazdę z góry.
W marcu tego roku sonda przesłała pierwsze zdjęcia bieguna południowego. Północny jeszcze czeka na przesłanie danych. Ale już teraz mamy w rękach całkiem sporo ważnych informacji — takich, których wcześniej nie mogliśmy uzyskać.
Trzy spojrzenia na Słońce
Solar Orbiter widzi więcej, niż tylko światło. Sonda sfotografowała naszą gwiazdę w trzech wymiarach obserwacyjnych – świetle widzialnym, ultrafiolecie i magnetycznym.
Światło widzialne pokazuje nam to, co wydaje się oczywiste – po prostu powierzchnię Słońca. Ultrawiolet zdradza więcej, ujawniając gorącą, naładowaną atmosferę gwiazdy, tętniącą temperaturami rzędu milionów stopni Celsjusza. Najciekawsze jest jednak to, co dzieje się z polem magnetycznym.
Chaos na biegunach
To właśnie pole magnetyczne jest głównym bohaterem cyklów aktywności Słońca, które trwają około 11 lat. W minimum słonecznym bieguny magnetyczne są uporządkowane. Ale gdy nadchodzi maksimum, pole magnetyczne wpada w chaos.
Dzięki Solar Orbiterowi wiemy, że właśnie teraz – w maksimum aktywności – bieguny Słońca wyglądają jak poplątany kłębek nici. Plamy słoneczne, gigantyczne pętle pól magnetycznych, rodzą się i giną, zostawiając po sobie niezły bałagan, który wędruje na bieguny i zaburza ich stabilność.
Wiedza o magnetycznych perturbacjach Słońca ma realny wpływ na nasze życie. Każdy rozbłysk słoneczny, każda burza magnetyczna, każda erupcja plazmy może dotrzeć do Ziemi i zrobić naszym systemom łączności, elektronice niezłe "kuku".
Wyobraź sobie sytuację, gdy nagle tracimy łączność satelitarną, przestają działać GPS-y, sieci energetyczne padają jedna po drugiej. Astronauci na orbicie znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Prognozowanie kosmicznej pogody jest więc równie ważne, co meteorologia na Ziemi. Solar Orbiter dostarcza nam teraz narzędzia, by tę prognozę udoskonalić.
Historia zatoczyła koło
Solar Orbiter nie jest — co ciekawe — pierwszą sondą, która spojrzała na bieguny słoneczne. Wcześniej robił to Ulysses, ale bez kamer. Ulysses dostarczył nam danych liczbowych, a Solar Orbiter dodał do nich obrazy. Dzięki temu nauka dostaje pełny, soczysty obraz tego, co dzieje się na biegunach.
Czytaj również: Raz na jeden wiek. Zegar tyka, a Słońce… milczy
Kto skorzysta na najnowszych osiągnięciach badaczy? Przemysł energetyczny, komunikacyjny, ale także zwykły obywatel korzystający z GPS-a, wszyscy zyskają na lepszych prognozach. Nasza stechnicyzowana cywilizacja nie może sobie pozwolić na choćby dzień lub dwa globalnej awarii wszystkiego, co operuje na elektryce / elektronice. Potężny rozbłysk mógłby spowodować załamanie się tego, co doskonale znamy. Stąd lepiej jest wiedzieć z odpowiednim wyprzedzeniem.
Pełny zestaw z sondy danych dotrze do nas jesienią. Dziś jedno jest pewne: nasza wiedza o Słońcu jest coraz bardziej kompletna. A to bardzo istotne.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu