Najgorętsza konsola która w 2017 pojawiła się na rynku? Dla mnie — SNES mini! Nie ma 4K, nie ma HDR, ale ma gry, które po tych wszystkich latach wciąż bardzo pozytywnie zaskakują. Podobnie zresztą jak sam sprzęt.
Lepszej konsoli w takiej cenie z równie bogatą biblioteką gier długo nie znajdziecie — recenzja SNES mini
Konsola na miarę XXI wieku
Kilka miesięcy temu dzieliłem się z Wami moimi wrażeniami z NES Mini, 8-bitowej konsolki Nintendo, która po latach wróciła w blasku chwały i... problemów z dostępnością. O tym że doczeka się ona godnego następcy który zabierze nas w erę 16-bitowych hitów od Nintendo wiedzieliśmy już od wielu miesięcy, a — niestety — sytuacja z dostępnością (czy może raczej niedostępnością) się powtórzyła. Mimo wszystkich przeciwności losu, udało mi się zakupić sprzęt i... co tu dużo mówić, jestem zachwycony. To kawał świetnej maszyny, która swoim rozmiarem i możliwościami rozczuli nawet największych twardzieli!
SNES mini naprawia to, czego zabrakło u młodszego brata. Zawartość pudełka
Pudełko z konsolą jest równie niewielkie, co w przypadku NES mini. Ale różni je jeden bardzo istotny szczegół — tutaj znalazło się miejsce nie dla jednego, a dwóch kontrolerów — co na pewno ucieszy wszystkich miłośników zabawy z przyjaciółmi. A że twórcy zadbali o solidny wybór tytułów dla dwóch graczy, to uwierzcie mi, że sprzęt ten nie bardzo będzie miał czas, aby pokryć się warstwą kurzu. Poza padami, w pudełku znajdziemy również kabel HDMI, kabel zasilający (micro USB), instrukcję oraz — rzecz jasna — konsolę. Niestety, tym razem również zabrakło miejsca dla zasilacza, czy może raczej przejściówki, który pozwoliłby na podłączenie konsoli do gniazdka, bez potrzeby zajmowania kolejnego portu USB w naszym telewizorze. Cóż, dobra wiadomość jest taka, że zawsze można takie oficjalne akcesorium dokupić — jednak koszt rzędu 60 złotych prawdopodobnie wielu śmiałków skutecznie odstraszy.
Kup SNES Mini za 339 PLN w redcoon.pl. Kliknij!
SNES mini to więcej doskonałej zabawy na podobnych zasadach
NES Mini pokazał, w jaki sposób chce zapewnić łatwy powrót do klasyków. I SNES mini tylko (a może jednak aż?) kontynuuje tę tradycję, serwując nam oparte na tych samych zasadach menusy, podobny sposób wyboru gier, a także te same opcje wyświetlania, czyli 4:3, pixel-perfect oraz okraszone zestawem filtrów, który ma w jak najwierniejszym stopniu "emulować" doświadczenia z ekranów CRT. Nie zabrakło tam zatem charakterystycznych linii i rozmycia, które było chlebem powszednim przed laty.
SNES mini także daje możliwość przerwania i zapisania gry w dowolnym momencie — niestety, ze standardowymi kontrolerami to wciąż nie jest proste zadanie. Bez resetu urządzenia się nie obędzie, bo dopiero wówczas zyskujemy dostęp do stosownej funkcji. Poza czterema slotami zapisu dla każdej z produkcji, Nintendo zaoferowało nam tym razem również opcję cofnięcia czasu o kilkadziesiąt sekund — fajny gadżet, który pozwoli naprawić popełnione podczas rozgrywki błędy i ruszyć dalej bez konieczności rozpoczynania całej zabawy od początku.
SNES mini to najwyższa półka pod kątem proponowanych gier. Warta każdej złotówki
Mini sprzęty od Nintendo to zamknięte konstrukcje, gdzie nie mamy szansy dokupić żadnych dodatkowych gier. Dlatego ich listy od początku mają kluczowe znaczenie — i tym razem naprawdę nie bardzo jest się do czego przyczepić. Zestaw zaprezentowany przez twórców oferuje 21 produkcji, wśród których lwia część to hity z najwyższej półki. Jeżeli kiedykolwiek interesowaliście się 16-bitową konsolką Nintendo to jestem przekonany, że gier takich jak Super Mario World, Super Punch-Out!, Mega Man X, F-Zero, Final Fantasy VI, EarthBound czy Donkey Kong Country przedstawiać wam nie muszę. To hity które po dziś dzień wypadają fantastycznie w praktyce, a nie tylko we wspomnieniach starych wyjadaczy. Warto też mieć na uwadze, że to pierwszy raz, kiedy gracze mają możliwość zapoznania się z nigdy niewydanym Star Fox 2.
Pady spisują się na piątkę z plusem!
W przypadku takich urządzeń dużym "ale" pozostaje kwestia wykonania i oferowanych doń akcesoriów. Na szczęście Nintendo raz jeszcze zaserwowało nam kontrolery, które nie tylko kształtem i wyglądem, ale także wykonaniem, przypominają swoich starszych braci, których mogliśmy nabyć do oryginalnej konsoli. Specjalnie zrobiłem szybkie porównanie i... różnicy nie zauważyłem żadnej, poza "wyrobieniem" plastiku. Moje pady od SNESa i Super Famicoma swoje już przeżyły, dlatego trudno wymagać, aby mogły się w tej materii równać z dopiero co wyjętymi z pudełka. Poza tym różnic nie stwierdzono, co bardzo mnie cieszy. Zresztą na poniższym zdjęciu starego pada zdradza tylko grubość kabla (tak, to ten po prawej):
Skoro emulacja, to tylko idealna. Taka jak ta tutaj
Dla wszystkich miłośników oryginalnych sprzętów, emulacja to zawsze trudny orzech do zgryzienia. No, o ile w ogóle zdecydują się dać mu szansę. W przypadku mini konsol Nintendo, po raz kolejny otrzymaliśmy idealną emulację, do której... po prostu nie można się przyczepić. No ale trudno się dziwić — to żadne próby zapaleńców, ale oficjalny produkt od twórców platformy. I jak widać — stawianie na oryginalne rozwiązania ma w tym przypadku bardzo dużo sensu, bo... to po prostu działa. Nie ma mowy o gubionych warstwach, dziwnych efektach czy błędach. A nawet jeżeli na ekranie dzieje się coś nie tak, to tylko dlatego, że na oryginalnej konsoli wyglądało to identycznie — i tak, mam tutaj na myśli ciebie, Super Ghouls 'n Ghosts!
Gry sprzed lat na nowoczesnym telewizorze wciąż wyglądają super
Jednym z największych koszmarów miłośników gier retro (poza dostępnością i cenami), jest kwestia obrazu. Obrazu, który na współczesnych telewizorach wygląda po prostu źle — przynajmniej tak długo, jak nie mamy drogich upscalerów. Sam zagrywam się na SNES mini na wysokiej jakości ogromnym telewizorze — 65" Samsungu Q8C. Na co dzień konsumuję na nim dużo materiałów ze wsparciem HDR, które dostępne są w 4K. Tutaj mówimy o znacznie niższej rozdzielczości (720p) i braku takich wodotrysków. Mimo wszystko każda z gier, niezależnie od trybu wyświetlania, wygląda naprawdę świetnie, za co należą się twórcom sprzętu ogromne brawa.
Czy warto kupić SNES mini?
16-bitowa konsolka Nintendo to kawał historii. To na niej debiutowały hity, które zmieniły tę gałąź rozrywki — m.in. Final Fantasy VI czy Super Mario World. To sprzęt, który był poza zasięgiem wielu Polaków w czasie swojej świetności. I niezależnie czy chcielibyście sięgnąć po niego by zapoznać się z tą historią, czy po prostu targani nostalgią zapewnić sobie powrót do przeszłości — jak najbardziej warto jest to uczynić. Wybór jest jest świetny, samemu sprzętowi naprawdę nic nie można zarzucić, a zestaw z dwoma kontrolerami to strzał w dziesiątkę. Największym "ale" pozostaje polska cena — jak wiadomo, urządzenie wycenione zostało na 80 dolarów / 80 funtów / 80 euro. Niestety, lokalny dystrybutor sprzedaje ją znacznie drożej i w polskich sklepach urządzenie potrafi kosztować nawet 700 złotych. To, moim zdaniem, cena nieco przesadzona. Ale za około 100 euro można kupić sprzęt już z wliczoną przesyłką do Polski, dlatego jeżeli jesteście zainteresowani — warto uzbroić się w odrobinę cierpliwości i spróbować upolować go kilkaset złotych taniej. I jeżeli miałbym wskazać największy zarzut w stosunku do SNES mini, to byłaby to właśnie lokalna cena, która... potrafi zwalić z nóg.
Kawałek nostalgii i świetnych gier za 339PLN w redcoon.pl z darmową dostawą. Kup teraz!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu