Felietony

Te urządzenia miały umrzeć, a tymczasem co piąty Amerykanin ma je na nadgarstku

Paweł Winiarski
Te urządzenia miały umrzeć, a tymczasem co piąty Amerykanin ma je na nadgarstku
Reklama

Tak zwane wearables, czyli urządzenia ubieralne, miały najpierw szturmem zdobyć rynek i wprowadzić nas w zupełnie nową erę technologii. Później stawiano im kilka nagrobków. A jak faktycznie jest? Zdecydowanie lepiej niż myślimy.

Pew Reasearch Center przeprowadziło na Amerykanach badanie, którego wyniki pokazują zainteresowanie urządzeniami ubieralnymi. Nie do końca da się to pewnie przenieść na rynek europejski, czy tym bardziej Polski - ze względu na popularność Apple Watch. Ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że tłum osób zainteresowanych opaską Mi Band 4 za 9 zł prawie rozniósł warszawską Galerię Mokotów na promocji w tamtejszym Mi Store.

Reklama

21% (dorosłych) Amerykanów używa opasek fitness lub smartwatchy

Czyli ponad jedna piąta. To dużo? Pewnie firmy produkujące tego typu sprzęty wolałyby widzieć tam połowę i nijak się to ma do procentów jeśli chodzi o smartfony - ale hej, mówimy o kategorii sprzętu, której podobno nikt nie kupuje. Smartwatche nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań, część opasek jest za drogich, a te tanie to na dobrą sprawę krokomierze, które i tak różnie wywiązują się z powierzonego im zadania.

Ciekawie wyglądają szczegóły tego badania. Chętniej po smart urządzenia fitness sięgają kobiety (25%) niż mężczyźni (18%). Czyżby kobiety bardziej dbały o swoją formę? Możliwe, choć trochę zastanawiające - mówi się, że zegarek to element garderoby, a kobiety przykładają do takich dodatków większą wagę. Umówmy się, ani smartwatche, ani opaski do ładnych raczej nie należą. Bez niespodzianki jeśli chodzi o wiek użytkowników. Ci mający od 18 do 49 lat to 25%, 50+ stanowią 17%. Mieszkańcy miast 20%, mieszkańcy obszarów podmiejskich 24%, wsi natomiast 18%. (infografika na końcu artykułu)

Czterech na dziesięciu Amerykanów zgadza się z przekazywaniem informacji zdrowotnych

To też ciekawe dane. Chodzi o dane gromadzone przez urządzenia ubieralne, a następnie przekazywane do badań między innymi nad wpływem ćwiczeń na kondycję serca i choroby serca. Ja nie mam z tym problemu, ale też wierzę, że są to dane przekazywane anonimowo bez mojego imienia i nazwiska.

Zdobywam medale na Apple Watch i mam z tego ogromną frajdę

Jakiś czas temu zdecydowałem się wreszcie na zakup Apple Watch i jestem ze sprzętu bardzo zadowolony - mam doświadczenie ze smartwatchami i opaskami. Długo nosiłem LG G Watch R, później Samsung Gear S2, a jeszcze później Xiaomi Mi Band 2, potem Mi Band 3 i Mi Band 4. Android Wear to niestety była pomyłka (choć sam zegarek fajny), zdecydowanie lepiej radził sobie Tizen od Samsunga. Natomiast Apple Watch to jednak przynajmniej jeden poziom wyżej i faktyczne przedłużenie smartfona.

Ale jednak to nie to najbardziej w nim lubię. Sprzęt mierzy codziennie trzy rzeczy - czas ćwiczeń, spalone kalorie i czas spędzony na nogach. Kiedy dobijemy do odpowiednich wartości, zamykamy pierścienie. Od zakupu wygląda to u mnie tak, nie ominąłem ani jednego dnia.

W nagrodę dostajemy specjalne medale, możemy prowadzić rywalizacje ze znajomymi. Niby drobiazg, a jednak zmotywował mnie żeby nawet w dni nietreningowe fundować sobie marsze lub ćwiczyć w domu.

Powiecie, że nie powinienem szukać motywacji - uważam jednak, że każdy powód do ruchu (szczególnie w natłoku codziennych obowiązków i z bagażem wieku) jest wskazany, a powód nie ma znaczenia. Jeśli są to głupie ikonki w zegarku - czemu nie? Mnie bawi, motywuje, zupełnie jak na reklamie Apple Watch na konferencji firmy.

źródło

Reklama


Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama