Sony

Smartwatch Sony - rok na moim nadgarstku

Grzegorz Marczak
Smartwatch Sony - rok na moim nadgarstku
22

Temat “smartwatch” nie schodzi od wielu miesięcy z łam portali i blogów. W większości opisów dominuje ton wyczekiwania na absolutnie przełomową innowację, który często ustępuje rozczarowaniu zaprezentowanymi rozwiązaniami. Nie inaczej jest w przypadku niedawno przedstawionego, długo wyczekiwanego “ś...

Temat “smartwatch” nie schodzi od wielu miesięcy z łam portali i blogów. W większości opisów dominuje ton wyczekiwania na absolutnie przełomową innowację, który często ustępuje rozczarowaniu zaprezentowanymi rozwiązaniami. Nie inaczej jest w przypadku niedawno przedstawionego, długo wyczekiwanego “świętego Graala” od Apple’a. Ale zawsze można się łudzić, że najpiękniejsze są te smartwatche, których jeszcze nie znamy - w końcu mamy ostatnio zalew niegotowych produktów koncepcyjnych wprost z deski kreślarskiej.

Autorem wpisu jest Piotr Koźmin.

Tymczasem dobry i sprawdzony smartwatch jest od dawna - i to dosłownie - w zasięgu ręki. Mowa o Sony Smartwatch 2, który zagościł na moim nadgarstku prawie rok temu. Wcześniej używałem kilka miesięcy smartzegarka Sony poprzedniej generacji, który przekonał mnie do siebie na tyle, że postanowiłem sięgnąć po drugą generację.

I tak od kilkunastu miesięcy dzień roboczy rozpoczyna się u mnie rytuałem sięgania po zegarek Sony i korzystania z niego przez cały dzień. W biurze, ale i w pełnym słońcu na zewnątrz. A co Sony robi w weekend? Ładuje się - tak, bateria wystarcza mu na cały roboczy tydzień. Nie wierzycie? To posłuchajcie.

Niniejszy tekst nie porównuje Sony z innymi inteligentnymi zegarkami. Będzie on próbą odpowiedzi na pytanie, na ile efektywnie Sony spełnia swoją funkcję dodatkowego ekranu do powiadomień. Właśnie tę funkcję, do której został zaprojektowany, nie próbując udawać czegoś innego niż jest nim w rzeczywistości.

Powiadomienia - czy o to chodziło?

Jeden ze znajomych spytał mnie kiedyś, co ten Sony w zasadzie robi. Odpowiedź,że to dodatkowy ekran do powiadomień i krótki pokaz sprawiły, że lekceważąco wydął policzki i sapnął: “I to wszystko?”. Właśnie, to tylko i aż tyle. Po co sięgać po smartfona na ulicy, żeby sprawdzić, kto i co przysłał w SMS-ie, czy w mailu, kto do nas dzwoni, skoro to ani wygodne, ani bezpieczne? Wibracja na nadgarstku, krótki rzut oka i już wszystko wiem. Nie muszę zimą sięgać pod kurtkę, nie muszę wyciągać telefonu na ulicy, gdzie może paść ofiarą popularnej “wyrwy”, aby za chwilę zagościć w witrynce komisu lub lombardu. Albo ważne spotkanie w pracy (tam są tylko takie), znów dyskretny rzut oka na zegarek wystarczy. Tudzież w kinie, gdy towarzyszymy pewnej dziewczynie.

Ekran

Sony nazywa ekran swojego smartwatcha “transrefleksyjnym”. W praktyce oznacza to, że wyświetlana na nim zawartość jest widoczna nawet ostrych promieniach słońca na plaży, i nie jest to slogan marketingowy. Wreszcie, Sony może wyświetlać cyferblat przez cały czas bez konieczności podświetlania ekranu. Wszystko to bardzo pożyteczne i kluczowe, jeśli chodzi o użyteczność. Po roku użytkowania w zupełnie normalnych warunkach na ekranie nie goszczą żadne rysy bez konieczności stosowania folii.

Bateria

Sony pracuje na własnym OS, zoptymalizowanym pod kątem smartwatch, co wpływa istotnie na żywotność baterii. Używam Sony przez ok. 12 godzin dziennie w biurze i drodze do pracy, a po przyjściu do domu wyłączam. Taki tryb oznacza, że nie trzeba baterii ładować przez pięć dni, przez cały tydzień roboczy. Po roku używania nie zanotowałem, aby bateria miała istotnie stracić na wydajności, początkowo bywało, że jeszcze w sobotę nie musiałem ładować zegarka. Sam proces uzupełniania energii trwa ok. 2 godzin, po czym zegarek jest znów gotowy do tygodniowej pracy.

Tutaj ważna uwaga - niektóre aplikacje firm trzecich wpływają wprost na “drenowanie” ogniwa, niekiedy bardzo drastycznie. Stąd po wielu próbach ograniczyłem się do wbudowanych aplikacji, wybierając zdecydowanie długowieczność pracy na baterii. Zresztą, aplikacje firmowe dla zegarka Sony są po prostu przemyślane i stabilne, nie zmuszając do szukania zastępników.

Stabilność i wydajność

Sony Smartwatch 2 współpracuje z każdym smartfonem posiadającym Androida w wersji 4. O ile poprzedniej generacji często zdarzały się zerwania połączenia bluetooth, o tyle druga generacja została w tym względzie znacznie ulepszona. Do zerwania łączności dochodzi sporadycznie i połączenie jest natychmiast przywracane. Stosunkowo często jest aktualizowane oprogramowanie zegarka, poprawiające stabilność i dodające nowych funkcjonalności (np. ostatnio samodzielna edycja cyferblatów). Pierwsza generacja czasami zawieszała się i wymagała resetu - w przypadku drugiej jest to bardzo rzadkie zjawisko. Zegarek zawsze działa płynnie, przewijanie ekranów i wybór opcji przebiega absolutnie bez żadnych zacięć.

Jakość wykonania

Nie ma co dyskutować o gustach. Dość powiedzieć, że Sony swoimi rozmiarami pasuje raczej na solidny nadgarstek. Koperta jest wykonana z metalu, podobnie bransoleta (w innej, tańszej wersji dostępny jest także pasek silikonowy). Po roku codziennego użytkowania tylko w jednym miejscu na bransolecie jest lekkie przetarcie. Poza tym całość działa i wygląda jak na początku. Nie jest to lekki, po całości plastikowy zegarek - metalowa bransoleta dodaje mu wagi i powagi, dzięki której dobrze czuje się na moim nadgarstku.

Podsumowanie

Tradycyjnie w podsumowaniu można wybrać najważniejsze wątki tekstu i je mniej czy zgrabnie spuentować. Ograniczę się do tego ostatniego - spieszcie się z Sony Smartwatch 2, bo trzecia generacja będzie napędzana przez… Android Wear. Wtedy to już nie będzie ten sam Sony.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu