Rynek smartfonów osiągnął już swoje maksimum. Zgodnie z zapowiedziami dyrektorów najbardziej znaczących korporacji, wiele firm czeka teraz trudny okres, który finalnie oznaczać będzie dla nich jedno: odejście z tego segmentu.
Cierpimy na nadmiar producentów smartfonów. Dobrze, że wkrótce część z nich zniknie
Apogeum popularności
Obecnie na świecie sprzedaje się w ciągu roku ponad miliard telefonów. Wynik ten robi wrażenie, jednak doszliśmy już do prawdziwej ściany, której nie da się pokonać, ponieważ trudno sobie wyobrazić, aby klienci chcieli kupować jeszcze więcej smartfonów. Pamiętajmy do tego, że obecnie urządzenia mobilne nie rozwijają się tak szybko, jak kiedyś. To oczywiste. Z tego też wynika sam fakt, że konsumenci rzadziej wymieniają swoje sprzęty i aktualnie dwa lata użytkowania nie robi na nikim większego wrażenia. W końcu odczuwalną różnicę dostrzeżemy czasami dopiero między trzecią z kolei generacją lub nawet czwartą.
Nadzieją dla firm pozostają kraje rozwijające się. Tam jednak dominują budżetowce, które to przede wszystkim mają zapewniać łączność ze światem i kosztować niewiele. W tym miejscu dochodzimy też do kolejnej istotnej sprawy. Jeżeli dany producent czymś się zajmuje, musi z tego czerpać zyski. Tymczasem w tym segmencie rentowność na każdym smartfonie jest stosunkowo niewielka. Trzeba zauważyć, że do tego wszystkiego należy doliczyć koszty opracowania, utrzymania wsparcia i tak dalej, więc finalnie okazuje się to być mało interesujący biznes. Chyba że sprzedaje się na masową skalę albo chce się być aktywnym w tej kategorii ze względu na swój prestiż.
Stabilni liderzy
Warto również zauważyć, że w grze liczy się na dobre piątka graczy: Samsung, Apple, Xiaomi, Huawei i BBK Electronics (Oppo, Vivo, OnePlus). Sam szef Huawei zaznaczył, że o zyskach ze smartfonów można mówić dopiero wtedy, kiedy posiada się 10% udziałów, co chyba najlepiej podkreśla stopień trudności utrzymania się w grze. Moim zdaniem te firmy przetrwają najbliższe lata i podzielą między siebie telefonowy tort.
Wróżę tu również szybki koniec wielu b-brandów. W tej klasie wyróżnić można nielicznych porządnych wytwórców, np. francuskie Wiko, ale dominują niestety ci znacznie gorsi, którzy swój wkład ograniczają do logo, niepełnego przetłumaczenia interfejsu oraz zapewnienia kampanii reklamowej. Wątpię zresztą, aby ktokolwiek za nimi tęsknił. W końcu dopóki są zyski, firmy chcą tu działać, ale widmo końca smartfonowego eldorado jasno da im do zrozumienia, że nie ma już dla nich miejsca. Dokładnie ten sam proces przeszły laptopy, a niedawno również tablety.
Co z kolei producentami, plasującymi się pośrodku stawki, jednak stawiającymi na własne produkty? Ich czeka marginalizacja, a finalnie większość z nich zdecyduje się na opuszczenie rynku i pierwszymi kandydatami do tego wydają się być HTC oraz LG, notorycznie przynoszącymi straty. Wątpię, aby ktokolwiek w obu firmach chciał jeszcze inwestować w mało przyszłościowy biznes.
Przyszłość smartfonów - co dla nas oznacza?
Swojego rodzaju oczyszczenie jest potrzebne. Tu chodzi nie tylko o samą liczbę producentów, lecz również liczbę dostępnych modeli i myślę, że tu przede wszystkim znikną urządzenia, będące kopią już oferowanego modelu. Po prostu taki system straci na sile i sensie. Z jednej strony podobne słowa mogą dziwić, ale pamiętajmy, że kilkanaście lat temu nikt by nie podejrzewał, że rynek komputerów doczeka się stagnacji, a wielu producentów będzie musiało zawiesić działalność. To swojego rodzaju oznaka dojrzałości.
Przetrwać będą mogli tylko ci, którzy pozwolą sobie na inwestycje w działy do badań i rozwoju oraz zapewnią faktyczne wsparcie. Do tego potrzebne jest odpowiednio rozbudowane zaplecze. W tej nierównej walce każdy z niewystarczającym udziałem zostanie z tyłu, więc zostanie mu albo zajęcie się czymś innym, albo też tworzenie telefonów na granicy opłacalności. LeTV, a potem LeEco próbowało zrobić to drugie. Ostatecznie wyszła z tego afera finansowa, która idealnie pokazała, że sprzedawanie smartfonów z własną stratą nigdy nie będzie dobrym biznesem.
Niedługo czekają nas giętkie telefony. Tu pojawią się produkty prawdziwie wielofunkcyjne i powrócimy do wcześniejszego, szybszego rozwoju, ale w tym momencie zapewne dojdzie do pogłębienia się różnic w stawce. Mam nadzieję, że ostatecznie wpłynie to mniejszy, ale lepszy wybór bardziej dopracowanych smartfonów. Uważam, że sporo z obecnie dostępnych produktów to zwykłe zachajdziury.
A jak Wy widzicie przyszłość rynku mobilnego?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu