Smartfony

Z czego zrezygnować, żeby nie płacić milionów monet za smartfon i wciąż mieć dobry telefon

Mirosław Mazanec
Z czego zrezygnować, żeby nie płacić milionów monet za smartfon i wciąż mieć dobry telefon
Reklama

Teoretycznie każdy z nas chciałby mieć w swojej kieszeni flagowca. Ale czasem po prostu nie warto. Bo możemy wydać majątek na funkcje, z których nigdy nie skorzystamy.

Nowe topowe smartfony kosztują już w okolicach 6 tys zł. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę szalejącą inflację i niepewną sytuację polityczno gospodarczą wywołaną rosyjską agresją na Ukrainę. Osobiście nie uważam, by wydawanie takich pieniędzy na smartfon miało sens. Oczywiście, są wymagający użytkownicy którzy potrafią wykorzystać pełnię jego możliwości. Ale bardzo dużo osób z zaawansowanych funkcji nie korzysta. Potrzebują sprawnego urządzenia z szybkim internetem, ładnym wyświetlaczem, dobrą jakością połączeń i zdjęć oraz przyzwoitą baterią. I to w zasadzie wszystko. I by to mieć, wcale nie trzeba wydawać 6 tys zł.

Reklama

Za co płacimy we flagowcach

Topowe smartfony z założenia powinny być „wszystkomające”. Czyli zaczynając od jakości wykonania – muszą mieć co najmniej szkło albo ceramikę. Normę wodoodporności na poziomie IP 68 oraz ładowanie indukcyjne jako dodatek do super szybkiej ładowarki. Topowy procesor – najlepiej Snapdragon 8 Gen 1. Zestaw aparatów z obiektywem tele. I oczywiście wyświetlacz AMOLED z odświeżaniem 120 Hz bądź wyższym.

Z czego można zrezygnować

Jakość wykonania jest oczywiście ważna. Ale w większości przypadków jest tak, że smartfon, zwłaszcza za którego daliśmy mnóstwo pieniędzy, ląduje w etui. Bo ostatnią rzeczą jaką chcemy jest to, by przyozdobił go mało efektowny pajączek. I wtedy nie ma znaczenia, z czego mamy tył – szkło, ceramika czy tworzywo – w case wszystko wygląda dokładnie tak samo.

Kolejna rzecz to wodoodporność. Z założenia wszystkie smartfony z najwyższej półki są odporne na zanurzenia w słodkiej wodzie. Tyle, że nie każdy spełnia na papierze normę IP 68. Dlaczego tak się dzieje? Z oszczędności. Nie jest bowiem wielkim kłopotem dla producenta uszczelnienie urządzenia i nie wiąże się to z jakimiś gigantycznymi kosztami. Natomiast kosztuje uzyskanie samego certyfikatu. Dlatego też kilka firm oficjalnie tej normy nie spełnia, nieoficjalnie przyznając, że zanurzonemu telefonowi nic się nie stanie. Oczywiście lepiej tego nie sprawdzać, bo gwarancja tego nie obejmuje.

Tak więc – smartfony z normą IP 68 są droższe. I teraz pytanie – czy jest ona nam potrzebna? Oczywiście, możliwość zrobienia wakacyjnych zdjęć w basenie czy jeziorze jest kusząca. Ale jeśli zaopatrzymy się np. w specjalne etui, wydamy jednorazowo do 100 zł, i będziemy mogli szaleć z telefonem w basenie i robić nim zdjęcia.

Procesor, czyli lepsze wrogiem dobrego

Ładowane indukcyjne. Przyznaję, bardzo je lubię. I używam, choć coraz rzadziej. Bo przy prędkościach napełniania baterii ładowarkami o mocy 80, 120 czy nawet 150W, to indukcyjne jest niesłychanie długie. Dlatego moja ładowarka coraz częściej się kurzy i wykorzystuję ją raczej do starszych telefonów. Z tymi najnowszymi się do niej nie zbliżam. Więc tak jak indukcję lubię, tak spokojnie mogę z niej zrezygnować. A to znowu oszczędność kilkuset złotych.

Jedziemy dalej. Topowy procesor. To paradoksalnie najłatwiejszy dla mnie wybór. Osobiście nie widzę żadnych przewag w stosunku do starszych układów, a jedynie same straty. Jak dla mnie ostatnim dobrym Snapdragonem był układ 870. Dalej to zwycięstwo marketingu nad realnymi korzyściami dla użytkowników. Większej wydajności modeli 888 czy 8 Gen 1 poza benchmarkami nie widać. W codziennym użytkowaniu spisują się równie sprawnie co Snapdragon 870 właśnie. Za to najczęściej się grzeją i drenują baterię, czasem do bardzo nieprzyzwoitych wyników sięgających maksymalnie 3h SOT. Gdzie tu sens?

Źródło: Depositphotos

Idąc dalej – różnica między nimi a Snapdragonami z linii 700 oczywiście jest. Ale wydajność np. modelu 778G, który napędza wiele bardzo udanych smartfonów ze średniej półki jest do topowej bardzo zbliżona. Moim zdaniem większość użytkowników będzie z niego zadowolona, zwłaszcza biorąc pod uwagę różnicę w cenie jaką musi zapłacić za telefon z nim a z topowym procesorem.

Reklama

Czy nasze oczy to zobaczą?

Wyświetlacze. Oczywiście LTPO2 z płynnym odświeżaniem od 1 do 120 Hz bez dwóch zdań są znakomite. Ale kosztują. A szczerze powiedziawszy, mi trudno zauważyć różnicę pomiędzy 120 a 90 Hz. Może poza tą, że sztywne 120 Hz o wiele szybciej wyczerpuje baterię. Więc znów – tak jak trudno byłoby mi wrócić do regularnych 60 Hz, tak spokojnie 90 Hz mi wystarczy. A trzeba dodatkowo pamiętać, że płynność urządzenia nie zależy jedynie od odświeżania ale od bardzo wielu czynników. Więc do magii wielkiej ilości Hz trzeba podchodzić rozsądnie.

Dlatego tak jak nie polecam rezygnowania z wyświetlacza AMOLED na rzecz tańszego panelu IPS, tak zejście z maksymalnej liczby Hz może przynieść nam przy wyborze telefonu kolejne oszczędności.

Reklama

Jakość zdjęć  to największy dylemat

Na koniec zostawiłem sobie aparaty. Sam należę do osób które w zasadzie do dokumentowania wakacji czy każdej dziedziny życia posługują się już tylko smartfonami. Po prostu są wygodne, bo zawsze mamy je pod ręką. A jakość zdjęć a przede wszystkim łatwość ich zrobienia jest bardzo dobra. Ale tu też można oszczędzić, jeśli wiemy, czego od telefonu oczekujemy i jakie zdjęcia wykonujemy najczęściej.

Zaawansowana optyka w smartfonach to zazwyczaj obiektywy tele z optycznym zoomem. Albo peryskop wykorzystywany do ujęć portretowych. I tu cudów nie ma, taki aparat w kwestii przybliżenia zawsze będzie lepszy od tego który wykorzystuje zbliżenie cyfrowe. Ale znów – ważny jest rachunek sumienia i odpowiedzenie sobie na pytanie, jak często z tego skorzystamy. Jeśli często – to nie ma wyjścia. Ale jeśli rzadko albo w ogóle – spokojnie można wybrać smartfon ze średniej półki z dobrą optyką a co nawet czasem ważniejsze – oprogramowaniem.

Dlatego przed zakupem telefonu dobrze jest zrobić sobie rachunek sumienia i dokładnie znać swoje potrzeby. Zapisać na kartce rzeczy dla nas ważne i takie, z których możemy zrezygnować. I dopiero wtedy zacząć poszukiwania konkretnego modelu. A nie rzucać się na najnowsze i najdroższe telefony podsuwane nam przez producentów. Po pierwsze ostatnio nie zawsze są lepsze od swoich poprzedników. A po drugie – po co nam udogodnienia z których nie będziemy korzystać, a za które musimy słono zapłacić.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama