Smart to ostatnio niezwykle popularne słowo. Na polski tłumaczone najczęściej jako inteligentny i chyba trudno znaleźć jakąś rozsądną alternatywę. Dzi...
Smart to ostatnio niezwykle popularne słowo. Na polski tłumaczone najczęściej jako inteligentny i chyba trudno znaleźć jakąś rozsądną alternatywę. Dzięki temu inteligentne staje się wszystko wokół nas. Telefony, telewizory, zegarki – to dopiero poczatek, z czasem trudność sprawi znalezienie czegoś, co nie będzie smart. Dzisiaj trafiłem na inteligentny podajnik karmy dla zwierząt. Niby nic szczególnego i nadzwyczajnego, a jednak pojawiła się niechęć do samej idei.
Zacznę od tego, iż nigdy nie zastanawiałem się nad tym, ile wart jest rynek związany ze zwierzętami domowymi: ich karmieniem, zabawkami, sprzętem do pielęgnacji, ubraniami, wszelkiej maści gadżetami, fryzjerami, odżywkami, lekami itd. Dopiero teraz próbuję ogarnąć skalę tego biznesu i wierzę w to, co przeczytałem, a przeczytałem, iż mówimy o dziesiątkach miliardów dolarów. Rozmiar biznesu sprawia, że sektor IT (zarówno startupy, jak i duże firmy) będzie zwracał coraz większą uwagę na wspomnianą sferę życia człowieka. Bo chociaż o zwierzętach mowa, to nie ulega wątpliwości, iż człowiek odgrywa tu bardzo istotną rolę – to on chce posiadać psa czy kota w domu, to on ma określoną wizję utrzymania pupila i to on zapłaci za swoje pomysły. Bój o te pieniądze wkracza najwyraźniej w nową fazę, bo branża będzie zmieniana na modłę smart.
Kilka dni temu przeglądałem gazetkę reklamową pewnego sklepu (czego tam nie było!) i w oczy rzucił mi się m.in. automatyczny podajnik karmy dla zwierząt. Sprzęt niezbyt skomplikowany: cztery pojemniki, w których można zaprogramować wydawanie posiłków. Najbardziej zainteresowała mnie możliwość nagrania wiadomości, której odtworzenie poinformuje zwierzaka o posiłku. Nie mam ani psa ani kota, wiec trudno mi stwierdzić, czy to faktycznie bardzo pomocny gadżet – niech wypowiedzą się specjaliści/właściciele. Okazuje się jednak (co było do przewidzenia), że taki prosty model stanowi jedynie przygrywkę do znacznie bardziej rozwiniętych urządzeń, a przykład tych ostatnich stanowi SmartFeeder.
Wspomniane urządzenie tworzy firma Petnet, w którą zainwestował ostatnio inny gracz: Grishin Robotics. Suma nie powala (ponad 1,1 mln dolarów), ale znajdziemy wielu przedsiębiorców, którzy daliby się pociąć za te pieniądze – warto pamiętać, że obok dużych i medialnych inwestycji miejsce ma wiele tych mniejszych, a to jedna z nich. Na co zostaną przeznaczone pozyskane środki? Firma powiększy zespół pracowników i spróbuje dostarczyć na rynek pierwszy produkt, czyli „inteligentnego karmiciela”. Na karmieniu sprawa się jednak nie kończy.
Zadaniem SmartFeedera nie jest jedynie wydawanie posiłków pupilowi. Sprzęt będzie podłączony do Internetu (kolejny wątek omawianego coraz częściej Internetu rzeczy), a do tego zostanie naszpikowany elektroniką decydującą o wydaniu zwierzakowi pokarmu, ale też obserwującą go. Zbieranie danych ma pomóc właścicielowi, a ostatecznie samemu zwierzakowi. Celem jest uniknięcie chorób psa czy kota i wydłużenie jego życia. Gdyby to nie przekonało właściciela, to wspomina się też o oczywistych oszczędnościach związanych z racjonalnym wydzielaniem karmy i zmniejszeniem ryzyka wizyty u weterynarza. Pisząc krótko: jeśli nie zależy ci na dłuższym życiu przyjaciela, to przynajmniej zadbaj o swój portfel. Sprytne i podejrzewam, że trafi do wielu osób (jeśli nie przez serce, to przez kieszeń). Zresztą, już trafia, bo zamówień na inteligentny podajnik ponoć nie brakuje i jestem skłonny w to uwierzyć. Dodam, że produkt ma być dostępny w połowie bieżącego roku w cenie 249 dolarów – teraz w przedsprzedaży można nabyć sprzęt za niecałe 200 dolarów.
Warto napisać więcej o samym produkcie. Sprzęt umożliwia użytkownikowi zdalne wydanie posiłku (do tego wystarczy komputer czy smartfon), ale urządzenie może pomóc człowiekowi w inny sposób. Właściciel psa nie musi wiedzieć, jak go karmić, bo od tego są specjaliści. Jeśli człowiek nie dba o swoją dietę, to wielce prawdopodobne, że nie zastanowi się także nad tym zagadnieniem w przypadku psa. I tu pomocny ma się okazać SmartFeeder. Na podstawie zebranych danych (z domu oraz Internetu) określi optymalną częstotliwość wydawania posiłków oraz ich skład i wielkość.
Oprogramowanie produktu będzie oczywiście rozwijane, a wpływ na to będą miały nie tylko praca twórców SmartFeedera, ale też rosnąca ilość informacji zebranych przez rozsiane po świecie urządzenia. Dane to cenny towar i przekonujemy się o tym kolejny raz. Informacje zostaną zapewne w odpowiedni sposób wykorzystane, a skłoni do tego nie tylko chęć poprawy jakości życia zwierzaków, ale też (lub przede wszystkim) możliwość zarobienia pieniędzy. Jeżeli podajnik może dzisiaj poinformować właściciela, iż kończy się karma i należy uzupełnić zapasy, to w przyszłości pojawią się rozbudowane opcje zakupowe.
Gromadzenie danych to także punkt wyjścia do tworzenia serwisów społecznościowych, w których konta będą miały zwierzaki, ale udzielać będą się ludzie (i komputery). Zebrane informacje można przecież porównywać, oceniać, zwracać się z nimi po poradę do specjalisty, dyskutować z hodowcami, innymi właścicielami, sprzedawcami ze sklepów zoologicznych. Możliwości jest całkiem sporo, a popularność kotów w Internecie skłania mnie do założenia, iż taki serwis mógłby się cieszyć dużym powodzeniem. Zapewne takie miejsca już istnieją, ale produkty typu SmartFeeder rozszerzą ich funkcjonalność i możliwości (wszak mogą dostarczyć nowych śmiesznych filmów).
Reasumując: czy SmartFeeder jest nam potrzebne? Pytanie bez odpowiedzi, bo sprzęt będzie miał pewnie tylu zwolenników, co i przeciwników. Osobiście dostrzegam pewne zalety tego projektu. Domyślam się, iż wielu właścicieli faktycznie nie karmi swoich zwierzaków we właściwy sposób: albo robią to nieregularnie albo przesadzają z karmą (to może oczywiście działać w drugą stronę i zwierzak chodzi niedożywiony), nie można też wykluczać, że pies cały czas jest karmiony tym samym, a to zdrowe nie jest. Chyba. Biorąc pod uwagę te czynniki, dochodzę do wniosku, iż pomoc inteligentnego sprzętu jest wskazana – chociażby z punktu widzenia zwierza.
Jest jednak druga strona medalu, czyli przesuniecie odpowiedzialności za pupila na inteligentny podajnik pokarmu. Teraz tylko (albo aż) podajnik, za kilka lat pewnie też robota sprzątającego po psie czy kocie, wyprowadzającego go, zapewniającego mu rozrywkę. Jeśli człowiek nie ma czasu na spacer i zabawę z psem, to zrobi to za niego robot. Wszak chodzi o to, by zwierzak się poruszał – mało istotne z kim i w jakich okolicznościach przyrody. Prawda? W moim odczuciu nie do końca. Być może to, co za chwilę napiszę zabrzmi śmiesznie, ale jeśli ktoś nie ma czasu, by nakarmić psa albo przeczytać, jak powinna wyglądać jego dieta, to chyba nie powinien decydować się na takiego kompana. Pewnie, że fajnie jest korzystać z ułatwień dostarczanych przez nowe technologie, ale wszystko ma swoje granice. Jak już pisałem – teraz mowa o podajniku, za kilka lat właściciel psa dowie się, o istnieniu zwierzaka, gdy zobaczy rachunek za usługi świadczone i kontrolowane przez inteligentne przedmioty. W takim wypadku chyba lepiej zdecydować się na wirtualnego psa, kota czy goryla w smartfonie.
Nie chciałbym demonizować przywołanego produktu, nikogo pouczać ani naprawiać świata, ale projekty typu SmartFeeder kojarzą mi się trochę ze zautomatyzowaną hodowlą kur (albo fabryką jajek, jak ujął to kiedyś znajomy). Zakładam, że niedługo będę częściej czytał o takich wynalazkach, bo szeroko pojęty rynek za chwilę zwęszy możliwość zarobienia niezłej kasy, ale nie przypuszczam, bym zmienił zdanie na ich temat. A obecnie jestem na nie.
Źródło informacji oraz grafik: petnet.io via hi-tech.mail.ru
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu