Technologie

Biuro niczym mapa w Harrym Potterze. Tak śledzą współcześni pracodawcy

Kamil Świtalski
Biuro niczym mapa w Harrym Potterze. Tak śledzą współcześni pracodawcy
Reklama

Wygląda na to, że zbliża się nowa era kontroli pracowników. Kolejne startupy pracują nad rozwiązaniami, które dostarczą jeszcze więcej informacji na temat tego co, gdzie, kiedy i jak robimy w pracy.

Sposoby kontroli pracowników zmieniają się co jakiś czas. Wszystko podyktowane jest miejscem, branżą, ale też rozwojem technologii. Wciąż jest wiele zakładów pracy, w których ludzie wpisują się do zeszytów. Inni odbijają karty w specjalnych urządzeniach, a kolejni... nie muszą tego robić. Bo pracodawca dobrze wie kiedy, gdzie, i jak spędzamy czas. Choćby dlatego, że logujemy się do naszego komputera — a te już nie mają przed pracodawcami tajemnic, wiedzą kiedy-i-co robimy. Albo korzystamy z jednego ze współczesnych rozwiązań, które... wyglądają jeszcze inaczej, a śledzenie z nimi jest bardziej efektywne!

Reklama

Różne podejście

A w tych pojawia się stopniowo coraz więcej. Jedni tworzą je z przekonaniem, że dzięki nim budynki staną się bardziej smart — i tak działa m.in. Enlighted. Ich rozwiązania opierają się na niewielkich sensorach, które w czasie rzeczywistym serwują administracji cały pakiet informacji związanych z samym funkcjonowaniem budynku. Gdzie, jak, o której — spotkać można najwięcej ludzi. To pozwala efektywniej zarządzać m.in. oświetleniem czy klimatyzacją, w ostatecznym rozrachunku pozwalając ciąć koszty.

https://vimeo.com/173781509

Na rynku działają już także projekty takie jak te od Humanyze, co do którego można mieć jednak nieco więcej wątpliwości. Tutaj nie chodzi już o żadne czujniki montowane w biurze, a o plakietki, z których korzystają pracownicy. Te wyposażone są w cały zestaw elektronicznych elementów: czujniki NFC, RFID, Bluetooth, akcelerometr, mikrofony, a nawet detektor fal podczerwieni. Biura zaś pełne są beaconów, dzięki czemu miejsce pobytu pracownika nie jest żadną tajemnicą — na wypadek, jakby kamery miały nie wystarczać.

Po co to wszystko?

Dla lepszej kontroli i możliwości poprawienia wyników — no przecież! Jednakowoż takie metody jednoznacznie zaczynają kojarzyć się z tajemniczym Wielkim Bratem. Choć... rozmów nagrywać w ten sposób nie można. Jednak wszystkie dane rejestrowane przez plakietki Humanyze przekazywane są do centrali, gdzie można je zobaczyć w szerszej perspektywie. Administrator wie czy pracownicy są zestresowani (to dzięki mikrofonom i wykrywaniu przez nie tonu czy głośności w jakich prowadzone były dialogi), wie gdzie i kiedy przebywają, a także czy chętnie rozmawiają ze współpracownikami. Naturalnie od śledzenia w świetle prawa musi istnieć wolna strefa — na tę składają się toalety.

Wszystkie te dane pozwolą pracodawcom na lepsze zaprojektowanie biur czy szeroko pojętą optymalizację działań. Ale także automatycznie dają im w garść ogromne ilości danych o pracownikach, które pewnie część wolałaby zachować dla siebie — z różnych powodów.

I tutaj pojawia się pytanie: śledzenie i przesada, a może naturalna kolej rzeczy? W świecie, gdzie wszystko pędzi jak szalone, trzeba jakoś umieć sobie radzić? Na oficjalnej stronie Humanyze znajdziemy kilka studiów przypadków, w których możemy doczytać jak pracodawcy wykorzystali dane z czytników. Dość zaskakujące są jednak wyniki jednego z badań, z którego wynika że 7/10 z przepytanych nie ma problemów z tym, że ich pracodawca będzie wiedział, gdzie aktualnie przebywają. Więcej o metodzie, próbce i innych odpowiedziach związanych ze śledzeniem w trakcie pracy przeczytacie tutaj.

Korzystanie z takich rozwiązań niesie też za sobą całą moc zagrożeń. Co w przypadku jakichkolwiek dziur, ataku hakerów, czy po prostu fałszowania danych? Jak zwykle autorzy obiecują złote góry, ale jak bywa w praktyce — wszyscy wiemy...

Reklama

Grafika: 1.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama