Polska

Teraz mi głupio, że tak narzekałem na listonoszy… Oto, dlaczego dostajecie zawsze awizo

Grzegorz Ułan
Teraz mi głupio, że tak narzekałem na listonoszy… Oto, dlaczego dostajecie zawsze awizo
Reklama

Wprawdzie w swoich dotychczasowych tekstach swoją krytykę usług pocztowych kierowałem bezpośrednio do Poczty Polskiej, jednak wiadomo, że zwykle za źle działające usługi obwinia się ostatnie ogniwo w tym łańcuchu, a więc listonoszy.

Czytając też różne komentarze w sieci, można było odnieść wrażenie, że tak to właśnie działa. Zwykle za awiza w skrzynce pocztowej, mimo obecności w domu w czasie doręczenia, obwiniani są przez klientów sami listonosze - nawet nie chciało mu się wejść na piętro i zapukać do drzwi i tym podobne opinie są powszechne w polskiej sieci.

Reklama

Czy jednak aby słusznie problemy z awizami adresujemy względem listonoszy? Przeczytałem dziś artykuł w Tygodniku Powszechnym (po założeniu konta można przeczytać za darmo), który odsłania nieco kulisy pracy listonosza w Polsce. Wprawdzie dość jednostronnie, bo tylko od tej złej strony, ale to, jakie warunki pracy mają listonosze, o czym autor artykułu dowiedział się bezpośrednio od nich, tłumaczy dość szeroko to, na co tak naprawdę narzekamy.

Pracując od kilku lat zdalnie, osobiście sam mogę to potwierdzić - to reguła. Mimo obecności w domu wielokrotnie sam musiałem udawać się do nie tak bliskiej placówki pocztowej po odbiór poleconego. Okazuje się jednak, że problem w głównej mierze nie leży po stronie samych listonoszy, ale systemu pracy z jakim muszą się mierzyć na co dzień.

Autor wspomnianego artykułu postanowił zgłosić się do Poczty Polskiej w procesie rekrutacji na stanowisko listonosza. We wstępnej rozmowie, dowiedział się o warunkach pracy, według których zwykle listonosze mogą „obsłużyć” swój rewir w trzy, cztery godziny i mają wolne. Jedynie w gorących okresach, na przykład przed świętami, osiem godzin nie wystarczy na rozniesienie wszystkich przesyłek oraz rozliczenie się z niedoręczonych. Wynagrodzenie? Na start 2,4 tys. zł na rękę, a w przypadku  wykorzystania własnego samochodu dodatkowo 1,1 zł kilometrówki.

Zanim przejdziemy do źródła powszechnych problemów z awizami, jedna z listonoszek wyjaśnia, iż te kilka godzin pracy w zwykłe dni to mit, często zdarzało się, iż z domu wychodziła po szóstej, w oddziale stawiała się o siódmej i półtorej godziny poświęcała na przygotowanie przesyłek do rozniesienia. Roznosiła je pomiędzy godziną 9 a 15, a po powrocie do oddziału poświęcała godzinę lekcyjną na raport z niedoręczonych.

Jeszcze gorzej to wygląda w przypadku tzw. „Rozbiórek” - tak nazywają listonosze sytuację, gdy dany listonosz choruje i jego rewir oprócz swojego muszą obstawić współpracownicy - bez dodatkowego wynagrodzenia.

W rozmowach z listonoszami przewija się też temat z kilometrówkami. Stawka 1,1 zł jest i tak niewspółmierna do rzeczywistych kosztów, a do tego listonosze mają narzucony maksymalny pułap kilometrów, które listonosz może wpisać jako przejechane. Tak więc już tutaj pojawia się pierwsze wyjaśnienie, które odnosi przynajmniej do jednego problemu - a więc braku drugiego doręczenia, w przypadku nieobecności odbiorcy podczas pierwszej wizyty listonosza.

Problem jest jednak dużo szerszy, bo listonosze na miarę XXI wieku wyposażeni zostali w tablety, na których możemy podpisywać odbiór poleconych, ale dodatkowo listonoszom wgrano w nie trasy, po których mają się poruszać. Z każdego większego odstępstwa od tego szlaku muszą się dokładnie tłumaczyć:

Reklama

Tablet ma wbity tzw. szlak, czyli trasę, po której ma się poruszać listonosz i z każdego większego odstępstwa trzeba się tłumaczyć. Jak mam mieć kłopoty, bo wracam do kogoś, kogo wcześniej nie zastałem, to wolę wrzucić awizo.

To jeszcze nic, w przypadku zwykłych listów poleconych, praktyki listonoszów wymuszone przez system pracy sprawiają, że można się złapać za głowę:

Reklama

Wiele razy awiza wypisywałam sobie jeszcze w urzędzie, przed wyjściem w teren. Adresata potem szlag trafiał, bo musiał latać po urzędach, chociaż był w domu. Przykra sprawa, ale jak widziałam, że mam w jeden dzień osiemdziesiąt poleconych z potwierdzeniem odbioru i ze dwie setki zwykłych poleconych, to z góry wiedziałam, że się nie wyrobię. No to setkę się od razu awizowało i już było łatwiej

Tak więc mamy już jak na dłoni odpowiedź, skąd te wszystkie awiza w naszych skrzynkach, mimo że w danym dniu doręczenia byliśmy w domach. Czy to tłumaczy listonoszy? W pewnym sensie tak, wystarczy choć przez chwile wczuć się w ich pracę, by zrozumieć, że z czasem też byśmy odpuścili i poddali się rozwiązaniom, które pozwolą nam wywiązać się z nałożonych obowiązków.

Ryba psuje się od głowy i to ona wymaga głębokiego przemyślenia tematu i stworzenia właściwych warunków pracy, co najważniejsze realnych i pozwalających na świadczenie usług, z których klienci końcowi byliby zadowoleni.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama