Recenzja

Tysiące pokonanych wrogów i dużo kompromisów. Recenzja Hyrule Warriors Legends

Paweł Winiarski
Tysiące pokonanych wrogów i dużo kompromisów. Recenzja Hyrule Warriors Legends
3

Hyrule Warriors Legends to przenośna wersja Hyrule Warriors, które w 2014 roku trafiło na stacjonarną konsolę Nintendo Wii U. No dobrze, ale czym jest to całe Hyrule Warriors? To Dynasty Warriors w uniwersum The Legends of Zelda. Wiem, zamieszałem, ale już spieszę z wyjaśnieniem.

Hyrule Warriors Legends, to kolejna odsłona serii Warriors. Ta natomiast to specyficzny gatunek, bo można w zasadzie mówić o gatunku. Wcielamy się w bohatera, który jednym ciosem jest w stanie posłać do zaświatów kilkudziesięciu wrogów. Gra wygląda więc tak, że biegając po wielkiej mapie kosimy setki, a nawet tysiące przeciwników. Specyficzny model zabawy, który trzeba lubić i do którego trzeba się przekonać. Jedne produkcje wypadały lepiej, inne gorzej, całkiem nieźle sprawdzała się natomiast Hyrule Warriors, połączenie serii Warriors ze światem The Legend of Zelda. Gra została wydana w 2014 roku na konsolę Nintendo Wii U.

Kompromisy

Nintendo twierdziło, że przenośny port, czyli Hyrule Warriors Legends nie ucierpi na przeprowadzce na słabszą, kieszonkową konsolę. Wątpię, by ktoś w te zapewnienia uwierzył, ale chyba nikt nie spodziewał się, że gra nie będzie w stanie zaserwować płynnie działającej rozgrywki w 3D. Grałem na nowym 3DS-ie i niestety po przesunięciu suwaka 3D animacja rwała, zniechęcając do zabawy. Bez głębi wszystko działało sprawnie, ale miałem okazję zobaczyć jak gra działa na starszym modelu konsoli i dwuwymiarowym 2DS-ie - o dobrej optymalizacji nie ma mowy. Ta jest niestety najsłabszym elementem Hyrule Warriors Legends i potrafi przyćmić całkiem dobry port bardzo fajnej gry.

Graficznie nie ma tragedii, trzeba było jednak pójść na ustępstwa. Z jednej strony podobają mi się modele postaci, kojarzące się z Wind Waker, z drugiej trochę kłują w oczy słabej jakości tekstury. Nie wiem na ile można to było zrobić lepiej, ale skoro twórcy zdawali sobie sprawę z tego, że konwersja na mniejszą konsolę niesie za sobą konieczność pójścia na naprawdę konkretne ustępstwa jeśli chodzi o oprawę graficzną, może trzeba było sobie ten zabieg darować.

Skoro najsmutniejszą część mamy za sobą, ustalmy co w Hyrule Warriors Legends dograło.

Hyrule Warriors Legends to edycja GOTY

Przenośne odsłona Hyrule Warriors otrzymała wszystkie dodatki znane ze stacjonarnej wersji. Mamy więc bonusowych bohaterów, bronie, poziomy i misje. Posiadacze 3DS-ów otrzymują pięciu nowych wojowników (co daje w sumie 24 postacie) - Skull Kid z Majora’s Mask, Tetra, Toon Link, King of Hyrule oraz Linkle, czyli żeńska wersja Linka. Każdy z bohaterów walczy inaczej, w swoim stylu, co zdecydowanie urozmaica rozgrywkę. Sam starałem się grać przede wszystkim Linkiem, ale chętnie korzystałem również z umiejętności pozostałych postaci. Świetną opcją jest możliwość przełączania się miedzy nimi jednym stuknięciem w dolny ekran konsoli - brakowało tej funkcji w stacjonarnej wersji.

A sama zabawa?

Jest przednia, choć powtarzalna. Każda z misji składa się z kilku zadań, które należy odpowiednio szybko wykonać. Raz jest to zniszczenie grupy wrogów, innym razem wyczyszczenie obszaru z przeciwników, eskortowanie jakiejś postaci lub pokonanie bossa. Z poziomem trudności bywa różnie - dużo zależy od posiadanego ekwipunku i odpowiedniego refleksu, czasem również pod kątem wykonywania zadań. Wiele razy zdarzało mi się, że zbyt długo zwlekałem z jakimś fragmentem misji, przez co na ekranie pojawiała się informacja o niepowodzeniu.

Główny wątek fabularny da się przejść w około 13 godzin, ale jeśli chcecie wyciągnąć z gry wszystko, 200 godzin nie będzie przesadą. Ja odpadam, już nawet po 2-godzinnej sesji miałem dość powtarzalności rozgrywki (polecam dawkowanie gry co jakiś czas), ale nie jestem też jakimś wielkim fanem serii Warriors, więc nie doceniam wszystkich jej smaczków. Wiem natomiast, że są ludzie łupiący w te tytuły przez długie miesiące. Jeśli przy okazji lubią The Legend of Zelda, będą wniebowzięci. Szczególnie, że ta gra jako mobilna produkcja sprawdza się naprawdę fajnie - nie wymaga siedzenia w domu przed telewizorem, co na wszelkiej maści wyjazdach będzie w sam raz.

Werdykt

Fanom musou nie trzeba tej pozycji rekomendować, fani Zeldy mogą się trochę rozczarować konwencją. Najbardziej zasmuceni będą jednak posiadacze starych 3DS-ów i dwuwymiarowych 2DS-ów, na tych sprzętach gra po prostu nie radzi sobie z płynnością. Sam grałem na n3DS XL i bez włączonej głębi było wszystko w porządku, po przesunięciu suwaka 3D, sprzęt zaczynał się krztusić, a animacja klatkowała.

Optymalizacja to najgorszy element Hyrule Warriors Legends. A szkoda, bo to bardziej rozbudowana, dopakowana wersja oryginału z Wii U. Tysiące, a w zasadzie dziesiątki/setki tysięcy zbitych przeciwników, dynamiczna akcja, fajne zeldowe smaczki sprawdzają się nieźle, choć należy pamiętać, że gra jest skierowana przede wszystkim do fanów gatunku. Ja bawiłem się dobrze, ale wiedziałem, czego spodziewać się po Hyrule Warriors. Pozostałym polecam przed zakupem sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi, w przeciwnym wypadku mogą się srogo rozczarować.

6/10

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Nintendo3DSn3dszelda