Recenzja

Prędkość, frajda i szaleństwo. Recenzja Trackmania Turbo

Paweł Winiarski
Prędkość, frajda i szaleństwo. Recenzja Trackmania Turbo
Reklama

Trackmania już od 13 lat stawia na zręcznościowe pokonywanie wykręconych tras i z każdą kolejną odsłoną twórcy konsekwentnie trzymają się tego stylu. I choć serii nigdy nie udało się osiągnąć takiej popularności, jak Need for Speed, Gran Turismo czy Forza, to od lat zbiera wokół siebie oddaną rzeszę fanów, którzy poza szybką, emocjonująca jazdą uwielbiają zaimplementowany do gry, rozbudowany edytor tras. Nie inaczej jest i w przypadku najnowszej odsłony - Trackmania Turbo dostarcza wszystko to, z czego seria jest znana i robi to prawie dobrze.

Trackmania Turbo to jedna z tych gier, do których śmiało można wskoczyć na 10-15 minut, przejechać 2-3 trasy i wrócić do codziennych zajęć. Równie dobrze można również usiąść przed ekranem i przepaść na kilka godzin, próbując wykręcić jak najlepsze czasy lub po prostu przejechać trasę, bo czasem i to bywa niezłym wyzwaniem. A tras jest sporo, bo aż 200, podzielono je na cztery różne środowiska - Canyon (tu podriftujecie), Valley (tu pojeździcie po błocie), Lagoon (pojeździcie do góry kołami) i Stadium (przyczepne pojazdy i klasyczna jazda), co sprawia, że trudno się nową Trackmanią znudzić. Dodam, że wozy osiągają zawrotne prędkości, przez co często nawet najmniejszy błąd sprawia, że trzeba powtarzać etap. Bywało, że lekkie wybicie auta na małej górce było powodem naprawdę konkretnego wypadku, przez który dalsze pokonywanie trasy nie miało najmniejszego sensu. Niektóre tory zaliczałem bez trudu od razu, innych musiałem się uczyć na pamięć, szczególnie jeśli chciałem zdobyć coś więcej niż brąz. Jest tu więc sporo frustracji, ale takiej pozytywnej (jakkolwiek dziwnie to brzmi) i motywującej do jak najlepszego przejazdu.

Reklama

Do góry kołami

Część tras to łatwe, proste w konstrukcji odcinki - co jakiś czas traficie jednak na nieźle wykręcone tory, na których zakręci Wam się w głowie. Nie ma w Trackmanii Turbo za grosz realizmu i nie doszukujcie się w grze jakichkolwiek zachowań znanych z normalnych wyścigów czy rajdów. Gra nie jest oczywiście do przesady nierealna, ale stawia przede wszystkim na dobrą, typowo zręcznościową zabawę. I w tej konwencji ponownie świetnie się sprawdza.

Każda z tras jest świetnie zaprojektowana, sporo tu drobnych smaczków, których warto szukać, by zdobyć złoty medal lub pobić czasy znajomych. Czasem panel z turbo ustawiony jest tak, że aby na niego wjechać, trzeba w odpowiednim momencie ograniczyć prędkość skoku na hopce kilkadziesiąt metrów wcześniej. Innym razem przejechanie fragmentu tylko po konkretnej stronie gwarantuje dobre wejście w najbliższy zakręt. Dlatego też wcześniej wspomniałem o uczeniu się tras na pamięć, to naprawdę się przydaje. Nie mamy możliwości wybierania aut, jedyne co możemy zrobić to je przemalować - samochody dobierane są automatycznie pod kątem środowisk, w których przyjdzie nam jeździć. Dzięki takiemu zabiegowi, Trackmania stawia na umiejętności, a nie odpowiedni dobór pojazdu - tym bardziej warto nauczyć się jego dobrych i słabych cech, przyda się to bowiem na każdej z tras.

Zaprojektuj to sam

Poza „kampanią”, twórcy Trackmanii Turbo oddali w nasze ręce sprawnie działające tryby sieciowe, w których stworzymy lub dołączymy do serii wyścigów innych użytkowników, a tam będziemy walczyć o jak najlepszy czas. I gwarantuję Wam, że to zdecydowanie lepsza zabawa niż zdobywanie medali, szczególnie że ludzie potrafią wykręcić wyniki, które spędzają sen z powiek. W grze zaimplementowano również nowy tryb dla dwóch graczy (Double Driver), w którym dwie osoby przejmują kontrolę nad jednym pojazdem. Traktujcie to jednak jako ciekawostkę, ja nie miałem do niego cierpliwości, choć nie zaprzeczam, że sporo było przy tym śmiechu.

Nie można zapomnieć o rozbudowanym edytorze, który dla wielu fanów serii jest najważniejszym elementem gry. Po tworzeniu trasy możemy się nią podzielić z innymi graczami, warto też dodać, że wszystkie tory dostępne w grze zostały stworzone właśnie przy jego pomocy. Chyba nie muszę nikomu mówić, że gracze to sprytne bestie i tworzą naprawdę wykręcone odcinki, których nie powstydziliby się sami twórcy.

Grafika nie jest w Trackmanii Turbo najważniejsza i raczej trudno będzie ją przyrównać do najładniejszych samochodówek ostatnich lat. Jest ok, bez rewelacji, za to na PlayStation 4 w pełnym HD (1080p) i 60 klatkach animacji na sekundę. Na Xboksie One rozdzielczość to „jedynie” 900p, ale na obu sprzętach zachowano 60 klatek. Nie wyobrażam sobie tej gry działającej w 30 klatkach i fajnie, że utrzymano ten framerate na obu konsolach. Jest dynamicznie jak cholera, szczególnie kiedy na trasach pojawiają się panele z turbo, miejcie więc na uwadze, że do zabawy naprawdę przyda się dobry refleks.

Reklama

Werdykt

Jak sami zauważyliście, nie napisałem o Trackmanii Turbo niczego złego. Ale to nie jest gra idealna - oprawa mogłaby być lepsza, ścieżka dźwiękowa ciekawsza, w wersji na PC zabrakło też modów. Seria od lat hołduje tej samej zasadzie i temu samemu klimatowi, spodziewałem się więc nastawionej na typowy arcade, dynamicznej zabawy. I taką właśnie dostałem, fani Trackmanii będą zadowoleni. A inni? Jeśli macie już trochę dość realistycznych wyścigów z prawdziwymi superautami, nie chcecie pokonywać kolejnych odcinków specjalnych w grach rajdowych, a macie ochotę na „czysty fun”, Trackmania Turbo będzie pozycją dla Was. Bardzo dobra produkcja i kolejna udana odsłona serii.

8/10

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama