Recenzja

Test flagowego zestawu Sennheiser HD 800S+HDVD 800. Czy warto wydać blisko 14 000 zł na dźwięk ze słuchawek?

Marcin Matysik
Test flagowego zestawu Sennheiser HD 800S+HDVD 800. Czy warto wydać blisko 14 000 zł na dźwięk ze słuchawek?
90

14 000 zł to dla przeciętnego mieszkańca Polski niebagatelna kwota, nawet jak za przedmiot pierwszej potrzeby. A co dopiero za słuchawki i wzmacniacz słuchawkowy. Aż samo nasuwa się pytanie: "Jak to musi grać, że tyle kosztuje?" No właśnie - jak?

Praca w redakcji Antyweb ma wiele plusów. Począwszy od poznania wielu ciekawych osób i robienia tego, co się lubi, po możliwość testowania wyjątkowych urządzeń w normalnych, ludzkich warunkach. Bez proszenia sprzedawcy, dziwnych spojrzeń, ponaglania itp. Po prostu w spokoju i skupieniu. Gdyż tylko tak można naprawdę ocenić walory użytkowe obiektu naszych zainteresowań.

Stąd też moja entuzjastyczna reakcja na maila od naczelnego: "Marcin, właśnie jedzie do Ciebie zestaw Sennheiser HD800S plus Sennheiser HDVD800. Myślę, że wiesz co to za sprzęt. Baw się dobrze :)" Takie informacje to ja lubię! Na samą myśl o porównaniu ich z własnym zestawem zacząłem przebierać nogami.

Na pierwszy ogień poszły słuchawki

Słuchawki Sennheiser HD800S to jeden z flagowych modeli niemieckiego producenta. Są jeszcze kultowe Orpheusy (czy też ich następcy HE 1), ale one są produkowane w ograniczonej ilości i na dodatek kosztują takie astronomiczne pieniądze, że aż ciężko je rozpatrywać w kategorii normalnych produktów. A na takie HD800S generalnie stać większość ludzi. Jeśli postawią sobie ich zakup za życiowy priorytet i przyzwyczają się do smaku chleba z solą :)

Budowa słuchawek Sennheiser HD800S

Jakie więc było moje pierwsze wrażenie przy wyjmowaniu ich z kartonu? Solidne i doskonale wykonane słuchawki. W głównej mierze odpowiadają za to muszle z elementami ze stali nierdzewnej oraz elastyczną membraną przypominającą aluminium ale nie pozostawiającą śladów po odkształceniu palcem. Oczywiście pałąk też jest stalowy, ale to muszle przyciągają najwięcej uwagi, gdzie możemy zerknąć na przetwornik przez perforowaną, stalową siatkę. Jak się już pewnie domyślacie - słuchawki są konstrukcji otwartej.

Ok, ale po co ten plastik? Czemu tylko grill, a nie cała obudowa muszli też nie jest ze stali nierdzewnej? Zapewne producent nie chciał zwiększać dodatkowo wagi, skoro i tak by to nie wpłynęło pozytywnie na właściwości soniczne. A tak, mamy przynajmniej odporność na zadrapania lakieru i zawsze pokojową temperaturę w dotyku. Poza tym, zastosowany plastik jest wysokiej klasy i raczej nie wierzę, by ktoś go uszkodził przy normalnym użytkowaniu.

Pady nausznic są ręcznie wykonane z mikrofibry i niesłychanie wielkie oraz przyjemne w kontakcie. Muszą przekazać dźwięk z ogromnych, 56-milimetrowych przetworników, więc one też muszą być adekwatnie duże. Wobec tego raczej nie ma szans, by dla kogoś okazały się zbyt małe lub niekomfortowe. Ja byłem bardzo zadowolony z ich komfortu i mogłem dzięki nim używać słuchawek bez ograniczeń. Jedynym ich minusem wydaje się być szybkie zbieranie wszystkich drobinek i pyłków z otoczenia, co po pewnym czasie może nie wyglądać już tak estetycznie jak tuż po kupnie.

Wyposażenie słuchawek Sennheiser HD800S

W zestawie, oprócz słuchawek dostajemy dwa grube przewody w oplocie. Jeden "symetryczny" (z dwiema żyłami ekranu i dwiema żyłami sygnału) z wtykiem XLR-4, a drugi "niesymetryczny" (czyli najczęściej spotykany, z żyłą ekranu i jedną żyłą sygnałową) z wtykiem Jack 6,3 mm. Przy testach używane było połączenie przewodem symetrycznym.

Tutaj mała notka ode mnie na przyszłość:

Jeśli tylko macie możliwość podłączenia słuchawek kablem symetrycznym, to zawsze to będzie dobry pomysł. W najlepszej sytuacji uzyskacie czystszy dźwięk z mniejszą ilością zniekształceń, a w najgorszej taki sam jak przy zwykłym przewodzie. Sporo bowiem zależy od tego, czy wzmacniacz poprawnie wykorzystuje potencjał złącza tego typu.

Jako ciekawostkę dodam, że przewód z wtykiem mini-jack też może być symetryczny, jeśli tylko ma dodatkową "negatywną" żyłę a wtyk ma cztery styki zamiast klasycznych trzech.

Kolejnym dodatkiem od producenta jest pendrive z dokumentacją dotyczącą słuchawek oraz indywidualnym pomiarem charakterystyki przenoszenia danego egzemplarza słuchawek z potwierdzeniem w postaci podpisu testującego pracownika.

W przypadku testowanej pary wyglądało to tak:

Budowa wzmacniacza słuchawkowego/DAC Sennheiser HDVD 800

Srebrna i prostokątna obudowa wygląda klasycznie. Zupełnie jakby została zaprojektowana w ubiegłym wieku, albo producent chciał nam powiedzieć wprost, że on nie musi dostosowywać się do rynku. To rynek musi się dostosować do niego. Zważywszy na jego pozycję na rynku słuchawkowym – ma sporo racji. Jedynym odstępstwem od klasycznego wizerunku, jest ciemna szybka z podświetlanym na fioletowo wnętrzem wzmacniacza.

Jak widać na załączonym zdjęciu, na froncie mamy dostępne cztery gniazda (2x Jack 6.3 mm oraz 2x XLR-4), podświetlany włącznik, selektor źródła oraz potencjometr. Potencjometr działa z dużym - choć płynnym oporem, więc bez problemu można dobrać idealną głośność pod dany utwór, a ryzyko omsknięcia się ręki i przypadkowego ogłuszenia się jest niemal zerowe. Wszystkie pokrętła i przyciski są wykonane z anodowanego aluminium.

Tył urządzenia jest naprawdę bogato wyposażony. Dzięki wbudowanemu przetwornikowi Burr Brown PCM1792, posiada praktycznie wszystko, czego tylko dusza może zapragnąć. Są zbalansowane gniazda wejścia i wyjścia typu XLR-3 (po parze), jest para RCA, USB typu B, optyczne, koaksjalne oraz cyfrowe AES/EBU typu XLR-3. Jest nawet manualne pokrętło regulacji wzmocnienia.

Wyposażenie wzmacniacza słuchawkowego Sennheiser HDVD 800

Tu będzie krótko. Jest płyta ze sterownikami oraz dokumentacją techniczną. Nic więcej. Nawet przewodu zasilającego nie ma, a to już jest lekka przesada, że za blisko 8000 zł nie mamy w zestawie nawet wyposażenia koniecznego do uruchomienia urządzenia. Rozumiem, że audiofile celujący w high-end mają swoje ulubione przewody wszelkiej maści i znaczna część z nich pewnie i tak by wymieniła przewód na swój wybór, ale mimo wszystko czuję niesmak.

Wrażenia z odsłuchów

Eva Cassidy – Wade In The Water: Bez problemu słychać pierwszy i drugi plan. Świetna rozdzielczość - nic się nie zlewa. Bas jest obecny, ale nigdy nie dominujący. Głos Evy jest cudownie gładki, z idealnym tembrem. Bez śladów nosowości i ostrości.Trąbka brzmi dokładnie tak jak powinna, z należytą barwą i czasem wybrzmienia. Można słuchać i słuchać.

Chris de Burgh – The Lady In Red: Głos Chrisa jest delikatnie za instrumentami. Nie brakuje mu masy, brzmi bardzo naturalnie, ale jest go trochę za mało w stosunku do reszty muzyków. W zasadzie mógłbym skończyć opis na stwierdzeniu, że wszystko jest takie, jakie powinno być, gdyby.. nie brakowało mi trochę niskiego basu oraz większego wolumenu głosu wokalisty.

Dan Owen – Witching Hour: Jedno z moich niedawnych odkryć. Słowo-klucz w tym utworze, to "rozdzielczość" i z tym recenzowany duet radzi sobie znakomicie. Słyszymy każdy instrument z osobna, bez problemu możemy wyłowić każdy z nich, nawet w najbardziej zagęszczonych momentach. Ponownie nie mam większych zastrzeżeń co do barwy jakiegokolwiek elementu utworu, ale nie obraziłbym się za więcej niskich składowych basu oraz większego udziału wokalu w całości brzmienia. Wtedy refren by brzmiał dynamiczniej, mocniej, bardziej rockowo. Tak jak powinien.

Ryuichi Sakamoto – Merry Christmas Mr.Lawrence: Bez najmniejszych zastrzeżeń. Zarówno wiolonczela, skrzypce jak i fortepian są oddane niemal wzorowo. Mikrodynamika wiolonczeli, ulotność skrzypiec i dosadność fortepianu – wszystko na piątkę. Jeszcze tylko minimalnie więcej masy fortepianu i byłaby perfekcja.

Podsumowanie

Jak można było się po kwocie zakupu spodziewać, zestaw gra naprawdę świetnie, choć niestety nie jest w pełni uniwersalny. Rzeczywiście gra neutralnie, tak jak można zobaczyć na wykresie dołączonym do słuchawek. Nie słychać żadnych skłonności do jasnego ani ciemnego grania. Fantastycznie radzi sobie z muzyką klasyczną, bluesem lub z brzmieniami opierającymi się na wokalu. Słychać wtedy wspaniałe bogactwo wybrzmień, naturalną barwę instrumentów, dobrą głębię.

Niestety gorzej z mocnym graniem rocka, skocznym popem lub elektroniką. Przy tak dynamicznej muzyce wychodzą braki najniższego basu oraz mocy głosu wokalisty. Prawdę mówiąc spodziewałem się też szerszej sceny dźwiękowej za te pieniądze. Dla usprawiedliwienia dodam, że miałem okazję słyszeć bardziej detaliczne - i szerzej grające - słuchawki, ale zdarzało się, że część muzyki była na nich po prostu nieakceptowalna. Z drugiej strony w słuchawkach lepiej grających cięższe rytmy, brakowało mi przeważnie przejrzystości oraz cichych detali w tle. Tutaj za to mamy złoty środek w postaci gładkości i przyjemności z muzyki niezależnie od utworu. Ewidentnie czuć, że producent chciał stworzyć zestaw dający przede wszystkim przyjemność i relaks z odsłuchów, zamiast chirurgicznej analizy każdej nuty, czy też miażdżenia naszych bębenków mocnym basem.

Więc w końcu jak to jest? Warto sprzedać samochód i nerkę, czy nie?

Jeśli rzeczywiście taki zakup niósł by za sobą jakieś wyrzeczenia, to... nie. Można złożyć podobnie (choć oczywiście nie tak samo) grający zestaw za kilkukrotnie mniejszą kwotę i być podobnie zadowolonym. Lecz jeśli to dla was nie jest specjalny problem, to raczej nie będziecie zawiedzeni.

Tak jak zwykle w przypadku high-end audio: tutaj płacimy nie tylko za dźwięk, ale też za trwałość i perfekcyjne wykonanie oraz przynależność do wąskiego grona audiofilskiej elity. A za przynależność do jakiegokolwiek elitarnego grona ludzie są w stanie zapłacić każde pieniądze :)

 

Ceny:

Słuchawki Sennheiser HD 800S: 6499 zł

Wzmacniacz słuchawkowy/DAC Sennheiser HDVD 800: 7549 zł

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot