Są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło - to zdanie świetnie pasuje do opisania Internetu. Gdyby jego autor poznał Sieć z je...
Są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło - to zdanie świetnie pasuje do opisania Internetu. Gdyby jego autor poznał Sieć z jej ciemnymi i dziwnymi zakamarkami, to pewnie usiadłby z wrażenia. Warto przy tym zauważyć, że każdego może w tym nowoczesnym tworze, cyfrowym świecie dziwić co innego. Mnie zastanawiają np. rodzice udzielający się w mediach społecznościowych i na forach prezentujący wyższy poziom ekshibicjonizmu. Inni nadal nie mogą się nadziwić selfie...
Trafiłem na tekst pod tytułem 7 Things My Kids Do Online That I Just Don’t Get i zatrzymałem się przy nim na chwilę. Z jednej strony zastanawiałem się nad kolejnymi punktami wymienionymi przez autora, z drugiej strony próbowałem sklecić własną listę. W obu przypadkach jest się nad czym zastanawiać. Zacznę może od cudzej listy.
Nie będę omawiał kolejnych punktów tego zestawienia, zainteresowani mogą zajrzeć i przeczytać - polecam. Napiszę jednak, że część zjawisk, o których napisano zbytnio mnie nie dziwi, nie wprawia w osłupienie, nawet je rozumiem. Przykładem grający jutuberzy. Chociaż sam ich nie oglądam, to rozumiem ludzi, którzy to robią: czasem są to po prostu poradniki, niektóre okraszone pewnie dawką humoru. Tutaj należy dodać, że ich odbiorcami nie są jedynie dzieci (takie wnioski można wysnuć po przeczytaniu przywołanego artykułu) - znam dorosłych regularnie oglądających takie rzeczy. Część w moim wieku, część nawet starsza. Oglądanie materiałów tego typu nie wynika z wieku, to zbyt duże uproszczenie.
Podobnie jest z jutuberami, którzy nie grają, a... robią różne inne rzeczy, najczęściej po prostu mówią. Bywa i tak, że nie ma w tym zbyt wiele sensu, jest za to sporo rzucania mięsem, wygłupów niskich lotów albo zwyczajnego chamstwa. Odbiorcami są tylko dzieci? Znowu pudło, dorośli też to oglądają, czasem treści krojone są pod starszego widza. Zresztą, w tym miejscu warto zapytać przewrotnie: czy pokazywanie wulgarnych rzeczy, rozmowy na poziomie rynsztoku, promowanie jednostek, które nie mają do zaoferowania zbyt wiele, to wyłącznie domena Internetu? Przecież telewizja serwuje nam podobny materiał: mamy ludzi znanych z tego, że są z nami, mamy polityków-prostaków, gwiazdy, których kariera może zastanawiać. Problem (bo to jest problem) nie dotyczy tylko młodych i tylko Sieci.
W ten sposób można właściwie rozprawić się ze wszystkimi punktami zestawienia, które tak zastanawia autora. Selfie w dziwnych pozach strzelają sobie moi znajomi, którzy mają po 30 lat, unboxing specjalnie nie szokuje, jeśli wykonuje go rozgarnięta osoba - taki materiał może być pomocny. Snapchat? Niby dziwne, ale spora część pokolenia moich rodziców pewnie zastanawia się, dlaczego ludzie wrzucają na fb zdjecia kotów. W sumie ja też się nad tym zastanawiam... Skoro zatem nie dziwią mnie ludzie oglądający filmy przygotowane przez graczy komputerowych, to czy mogę napisać, że w cyfrowej rzeczywistości nie ma już rzeczy, które mnie zaskakują? Nie, to byłaby przesada.
Raz na jakiś czas zdarza się, że robię przed komputerem wielkie oczy i stwierdzam, że dotarłem do najciemniejszych zakamarków Sieci - w takich przypadkach w głowie dzwoni zdanie "nigdy nie mów nigdy". Najczęściej są to pojedyncze wydarzenia czy jednostki, ale dziwią również całe zjawiska. Nadal nie mogę przyzwyczaić się do tego, że ktoś np. na Facebooku, pod własnym nazwiskiem i w gronie rodziny/znajomych/ludzi z pracy wypisuje teksty uderzające w innych w obrzydliwy sposób. Chodzi mi o przejawy rasizmu, homofobii, ksenofobii, pogardy dla zdania drugiego człowieka, nawoływania do czystek czy samobójstw. Wątpię, by ci ludzie stanęli na środku biura czy przed przystankiem autobusowym i głośno powiedzieli to, co piszą na swoim profilu. Dlatego nie rozumiem skąd ta wylewność w "cyfrze".
Nie rozumiem, jak można brać serio wszystko, co pojawia się w Internecie, na przeróżnych portalach, w mediach społecznościowych, na forach czy stronach typu Wykop. Niedawno o tym pisałem i przyznam, że to jedna z zagadek nurtujących mnie od lat. Ludźmi można tu bardzo łatwo manipulować, nie trzeba nawet zbytnio się wysilać, by spreparować jakieś "dowody". Wystarczy jakiś zmyślony cytat, tabelka zrobiona na kolanie, zdjęcie wyrwane z kontekstu i można na tym zbudować takie internety, o jakich nie słyszeli najstarsi górale.
Kolejny wątek to ludzki ekshibicjonizm, przy czym nierzadko nabiera on "rodzinnego" charakteru - rodzice wciągają w to nieświadome dzieci, które kiedyś mogą mieć żal o to, że ich matka albo ojciec pisali o chorobach czy problemach na forum publicznym, wrzucali zdjęcia, które mogą być np. przedmiotem drwin. Czy ci sami rodzice będą zadowoleni, gdy za 15 lat dziecko wrzuci do Sieci fotkę, na której widać chorego człowieka i napiszą, że "tata/mama ma straszną biegunkę po sałatce, którą przyniosła ciotka Bożenka"?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu